Od końca czerwca do początku września policjanci z oruńskiego komisariatu zatrzymali w sumie ponad dwadzieścia osób, które prowadziły pojazdy pod wpływem alkoholu.
Rekordziści w tym względzie potrafili mieć nawet powyżej dwóch promili. Niektórzy z nich mieli problemy z samodzielnym wyjściem z auta. Tak było na przykład, kiedy policjanci z komisariatu na Oruni zatrzymali na Armii Krajowej jedną z ciężarówek do rutynowej kontroli. Auto zatrzymało się na poboczu, funkcjonariusze podeszli bliżej, drzwi ciężarówki otworzyły się i ze środka wypadł na ulicę kompletnie pijany kierowca. Mężczyzna trafił do policyjnej izby zatrzymań, a auto na parking.
- Aż się włos na głowie jeży, jak się pomyśli, ilu takich kierowców jeździ na naszych drogach. Nam udaje zatrzymać się tylko drobny procent z nich. Nie możemy być wszędzie. Dla mnie ktoś kompletnie pijany za kółkiem to po prostu zabójca z opóźnionym zapłonem – mówi nadkomisarz Arkadiusz Słyszewski, naczelnik sekcji prewencji I Komisariatu Policji na Oruni.
Wszędzie tak samo
Od początku roku oruńscy policjanci zatrzymali w sumie 80 osób, które przekroczyły dopuszczalną dla kierowców zawartość alkoholu w organizmie. Na szczęście, nie zawsze są to tak „spektakularne” przypadki, jak ten opisany wyżej. Zdarza się jednak, że pijany kierowca jest sprawcą kolizji lub wypadku.
- Mieliśmy takie przypadki na naszym terenie. Z reguły takie sprawy przejmuje od razu policyjna drogówka – opowiada Arkadiusz Słyszewski. - Chcę jednak powiedzieć, że pod względem liczby nietrzeźwych kierowców, Orunia nie jest wyjątkowa. Taki problem ma cała Polska – dodaje naczelnik.
Potwierdzeniem tych słów są statystyki. W 2008 roku nietrzeźwi kierowcy spowodowali w Polsce 5 tysięcy wypadków. Zginęło w nich 600 osób. Aż 84 procent Polaków chce zaostrzenia kar wobec sprawców takich przestępstw (tak wynika z sondażu GfK Polonia, przeprowadzonego pod koniec ubiegłego roku).
Poszukiwane antidotum
Niedawno sprawą zajmował się też rząd, który zaproponował nowelizację regulującej tę kwestię ustawy. Według nowych zapisów, osoby jadące po pijanemu miałyby być przymusowo kierowane do prac społecznych. Pomysły przedstawia też największa, opozycyjna partia w Sejmie – Prawo i Sprawiedliwość. Zgodnie z propozycjami przygotowanymi przez posłów tej partii, sąd karząc tego typu przestępców, miałby możliwość orzekania zakazu prowadzenia pojazdu na zawsze. Działoby się tak w przypadku „alkoholowo-samochodowych” recydywistów, a także w sytuacjach, kiedy pijany kierowca spowodowałby wypadek, w wyniku którego ktoś straciłby życie, doznałby ciężkiego urazu lub odniósłby poważne szkody materialne. Obecnie nad tym projektem toczy się w Sejmie gorąca dyskusja.
Kary „na dziś”
Póki co, sąd karząc nietrzeźwych kierowców posługuje się dotychczasowymi przepisami. Wobec sprawców tego typu wykroczeń (0,2-0,5 promila alkoholu we krwi) i przestępstw (powyżej 0,5 promila alkoholu we krwi) może zostać orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na minimum jeden rok. Grozi im także kara pozbawienia wolności (najczęściej w zawieszeniu) i grzywna.
Normy do przeglądu
Na ten temat toczy się również żywa dyskusja w Internecie. Krytykowane są szczególnie polskie zapisy prawne, tyczące się dopuszczalnej zawartości alkoholu we krwi dla kierowców. W Polsce norma ta jest ustalona na 0,2 promila. Jej przekroczenie oznacza w polskim prawie wykroczenie. Przeciwnicy tych zapisów wskazują na rozwiązania w innych krajach – w Wielkiej Brytanii dopuszczalna norma zawartości alkoholu we krwi dla kierowców wynosi 0,8 promila, w Niemczech, Włoszech, Grecji, Hiszpanii czy Dani jest to 0,5 promila. Co ciekawe – i dla wielu jest to również argument w tej dyskusji – w państwach jak Rosja, Białoruś, Ukraina, Albania, panuje w tym względzie zasada „zero tolerancji”. I to dosłownie – nawet 0,01 promila za kółkiem stanowi już naruszenie przepisów.
„Zero tolerancji” dla wszystkich?
- 0,2 promila to śmieszna ilość. Człowiek jest bardziej zmulony po ciężkim dniu w pracy niż po tym jednym piwku, serio. Nazywanie "pijanym kierowcą" kogoś, kto prowadzi po jednym piwku jest idiotyzmem. W takim razie jak nazwać tych, których nie da się przesłuchać w sprawie wypadku, dopóki nie wytrzeźwieją? Kara ta sama dla jednych i drugich? – wypowiada się jeden z internautów.
- Nie wiem, jak to jest naprawdę w USA, ale zwróćcie uwagę na filmy: nigdy nie pokazują, żeby policjant badał kierowcę alkomatem. Każą się przejść po linii prostej, albo dotknąć palcem czubka nosa. Czyli sprawdzają faktyczne zdolności motoryczne, a nie jakieś hipotetyczne cyferki. A jak ktoś jest nawalony jak autobus, to po prostu go zgarniają. I to jest najlepsze rozwiązanie – wtóruje mu inny użytkownik sieci.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?