Sezon wakacyjny trwa, a turystów na Oruni jak na lekarstwo. Wizytówkę dzielnicy stanowi Park Oruński, ale znajduje się tu wiele innych miejsc, które warto zobaczyć. Zabytkowa kuźnia, neogotycki kościół projektu Schinkla czy Kanał Raduni to tylko niektóre z nich. Co jeszcze czeka tutaj na turystów?
– Z żalem stwierdzam, że na Orunię zagląda się rzadko, żeby nie powiedzieć – wcale. A szkoda, bo byłoby co zwiedzać. Jeśli chodzi o mnie, na pewno pokazałabym Kanał Raduni, tak ważny w życiu dawnego Gdańska, oczywiście Park Oruński, zabytkową kuźnię, kościół – jeden z trzech istniejących w Gdańsku projektów Karla Schinkla (pozostałe to Poczta Polska i szkoła na Targu Maślanym) oraz cmentarz św. Jerzego, istniejący od połowy XVI w. – dziś upamiętnia go tylko tablica – wymienia Ewa Czerwińska, licencjonowany przewodnik trójmiejski.
– Niezmiernie mi przykro, ale nie oprowadzam moich turystów po Oruni, a szkoda, bo to ciekawe miejsce – stwierdza Katarzyna Czaykowska, także przewodnik.
Postanowiliśmy sprawdzić, czego na temat Oruni może dowiedzieć się żądny zwiedzania turysta. Punkt pierwszy – Gdańskie Centrum Informacji Turystycznej.
– Na Oruni jest kilka zabytków, jednak są to głównie zabytki nieruchome, na których miejscu w obecnych czasach znajdują się obiekty usługowo – handlowe: Park Schopenhauera, gdzie obecnie mieści się Miejski Dom Kultury, Dworek na obrzeżach Parku Oruńskiego – teraz przedszkole czy dawny ratusz, obecna siedziba policji. Warto zobaczyć kuźnię z 1801 roku oraz kościół św. Jana Bosko. Główną atrakcją dzielnicy jest oczywiście piękny Park Oruński – mówi Paula Mazanowicz z GCIT.
Zaczerpnęliśmy także informacji z bezpośredniego źródła – od mieszkańców Oruni. W parku zaczepiliśmy kilkunastu spacerowiczów i zapytaliśmy, co oprócz tego miejsca poleciliby turystom. Czego udało nam się dowiedzieć?
– Trzeba koniecznie zobaczyć kościół św. Ignacego Loyoli. To już co prawda Szkoty a nie Orunia, ale to bardzo blisko. Tam się Wybicki kształcił – zachęca jeden ze spacerowiczów. – Wiem, że podziemia są niestety zamknięte, otwierają tylko na Wszystkich Świętych, ale i tak warto iść – uzupełnia jego informacje kolejny.
– Tu w parku jest stara lodownia. Wystarczy wejść na tę górkę i już widać. Dawny właściciel rąbał podobno lód na jeziorze i tutaj go przechowywał – wskazuje na Górę Pięciu Braci pewna starsza pani.
Do innych ciekawych miejsc, które wskazali oruniacy, należą budynek dawnej drukarni przy ul. Sandomierskiej oraz zabytkowy rezerwuar wody (kojarzony zwłaszcza z nietoperzami).
Najczęściej polecane zabytki to kościół św. Jana Bosko oraz kuźnia, która – pięknie wyremontowana – już niedługo ma szansę stać się drugą, obok Parku Oruńskiego, wizytówką dzielnicy.
O bliższych i dalszych planach, związanych z kuźnią opowiada Ewa Sasimowska z Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej – gospodarza obiektu.
– Jeśli chodzi o ekspozycję samego budynku, w tej chwili mamy mini muzeum z paleniskiem kowalskim, są pamiątki ze starych kuźni i rzeczy znalezione w czasie prac restauracyjnych. Ściany przygotowane są pod przestrzeń wystawową – zamierzamy współpracować z artystami lokalnymi i nie tylko.
W kuźni swoje prace będą też prezentować uczestnicy oruńskich warsztatów fotograficznych. To nie wszystko: przygotowany jest także program edukacyjno – rekreacyjny, skierowany do szkół. Warsztaty tworzenia biżuterii czy decoupage to tylko niektóre z atrakcji, czekających na uczniów.
– Myślimy również o zajęciach dla indywidualnych gości. Jesteśmy otwarci na współpracę. Kuźnia, jako zabytek, będzie otwarta dla wszystkich. Będzie można przyjść, wypić kawę, porozmawiać – opowiada Sasimowska.
Prace nad projektem trwają cały czas, oficjalne otwarcie jest zaplanowane na wrzesień.
Ważnym elementem turystycznej mapy Oruni będzie także tablica z zabytkami dzielnicy – wkrótce zdradzimy szczegóły pomysłu.
O tym, że Orunię warto zobaczyć, przekonywano niedawno uczniów gdańskich szkół. W czerwcu, w ramach Gdańskich Miniatur, organizowanych przez Instytut Kultury Miejskiej wraz z portalem Ewy Kowalskiej "iBedeker", odbyła się wędrówka śladami oruńskich legend.
Swoich działań nie zaprzestają także inżynierowie. Inżynierskie Koło Orunia, bo o nim mowa, w czerwcu zorganizowało wycieczkę po Oruni oraz spotkanie z profesorem Andrzejem Januszajtisem. Już niedługo w miesięczniku „Nasz Gdańsk” pojawi się publikacja IKO, poświęcona Oruni.
Galeria artykułu