Mimo, iż na temat otwarcia dla mieszkańców i turystów XIX-wiecznego Szańca Jezuickiego urzędnicy mówią już od dwóch lat, twierdza nadal stoi pusta. We wrześniu ma odbyć się kolejne spotkanie w sprawie zagospodarowania zabytku. Czy usłyszymy tam tylko puste obietnice?
- Chcemy, aby to miejsce nareszcie zaczęło przynosić dochody. Aby tak się stało, musi ono zostać otwarte dla turystów – mówił w czerwcu 2010 roku Waldemar Rydlewski, wicedyrektor Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych, instytucji, która zarządza Szańcem na Starych Szkotach.
Z perspektywy czasu takie deklaracje mogą budzić jedynie pusty śmiech. Dlaczego? Halina Leman, radna miasta na swoją interpelację w sprawie Szańca Jezuickiego dostała w połowie lipca interesującą odpowiedź od wiceprezydenta Macieja Lisickiego. W jednym z akapitów czytamy: „"Obecnie brak jest środków finansowych na wykonanie dokumentacji budowlano-konserwatorskiej remontu i odbudowy Szańca Jezuickiego oraz na wykonanie prac remontowo - budowlanych. Zlecenie takiej dokumentacji byłoby zresztą zasadne po określeniu docelowej funkcji jaką ma pełnić Szaniec Jezuicki."
Jak to możliwe, że dwa lata lata po tym, jak urzędnicy na wyścigi przerzucali się kolejnymi koncepcjami w kwestii zagospodarowania zabytku na Starych Szkotach, wciąż niewiadomo jaką funkcję ma pełnić Szaniec Jezuicki?
- Obiekt na pewno ma mieć charakter atrakcji turystycznej, dostępnej i przyciągającej jak największą liczbę ludzi - gdańszczan i turystów, wyposażonej w funkcje wpisujące się w ten charakter. Chodzi o doprecyzowanie jakie konkretnie funkcje mają być tam realizowane, zakładając, że program tam realizowany ma być bogaty i różnorodny – mówi Anna Dobrowolska, z gdańskiego Biura Prasowego.
Ponad 26 miesięcy po pierwszym „precyzowaniu”, z którego póki co nic nie wynikło, szykuje się kolejne, już we wrześniu.
Urzędnicy przekonują jednak, że temat Szańca był i jest przedmiotem zainteresowania miasta.
- Rozważana jest możliwość przekazania Szańca jednej z jednostek miejskich specjalizującej się w administrowaniu obiektów warownych, jakim jest Park Kulturowy Fortyfikacji Miejskich „Twierdza Gdańsk”. Lub innej organizacji czy stowarzyszeniu, które zaprezentowałoby akceptowalny program funkcjonalno-użytkowy dla tego obiektu, który gwarantowałby dostęp dla turystów – komentuje Dobrowolska.
Swego czasu mówiło się, że miasto prowadzi rozmowy z Bractwem Kurkowym „Strzelec”. Ich tematem był właśnie Szaniec Jezuicki. - Przedstawiona przez Bractwo koncepcja zagospodarowania terenu nie pokrywała się z oczekiwaniami miasta. Miasto chce by teren ten - bardzo atrakcyjny i wartościowy historycznie - dostępny był dla jak największej liczby ludzi i nie ograniczał jego użytkowników do grupy ludzi zogniskowanych wyłącznie wokół jednej aktywności, a to właśnie, niestety, zakładała koncepcja Bractwa – mówi urzędniczka.
Obecnie, jak informuje Biuro Prasowe, prowadzone są działania zabezpieczające obiekt i prace pielęgnacyjne drzewostanu występującego na obudowie twierdzy wraz z terenem skarpy przyległej do fosy. - Teren jest zabezpieczony, ogrodzony i chroniony. Podejmowane działania zapobiegają degradacji obiektu. Służby techniczne prowadzą bieżące kontrole i dbają o utrzymanie obiektu i terenu wokół w czystości – dodaje Dobrowolska.
Trudno nie odnieść wrażenia, patrząc chociażby co teraz dzieje się z Szańcem Zachodnim w Nowym Porcie, że Szańcowi Jezuickiemu brakuje po prostu... lobbingu. A o lokalny nacisk może być w tym przypadku trudno. Lokalni radni osiedla, jak mówią, dopiero niedawno dowiedzieli się, że zabytek ze Starych Szkotów administracyjnie przynależy do dzielnicy „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”. Wcześniej, jak tłumaczy szefowa Rady, myśleli, że leży on w granicach Chełmu.
Ponadto, jak dodają radni, historia choć ważna „i trzeba się nią zająć” musi ustąpić rzeczom ważniejszym. Dla członków Rady priorytetem są obecnie: boisko na Smoleńskiej, budowa schodów między Orunią, a Orunią Górną i rozpoczęcie renowacji Parku Oruńskiego.
I chociaż pieniędzy w miejskiej kasie na zagospodarowanie Szańca Jezuickiego nie ma, to z pewnością we wrześniu „pomysłów” brakować nie będzie. Może tych samych co w 2010 roku?