Trakt św. Wojciecha 75. Ładnie odnowiona kamienica, oczywiście ze środków samych mieszkańców. Na podwórku wspólne biesiadowanie. Jest grill, są i mocniejsze trunki. Ale wszystko z umiarem, bawią się tutaj „sami swoi”. Czyli mieszkańcy kamienicy. - To nasze „ranczo” - śmieje się pan Józef. - A właściwie dwa, jedno jest „męskie”, drugie jest „babskie” - dopowiada mieszkaniec Traktu św. Wojciecha 75.
Częściej spotykają się mężczyźni. Wiek: „od 30 do 80”. - Jest grill, obrus, trunki – wszystko z sąsiedzkich, dobrowolnych składek. Mieszkańcy Traktu 75 będą również i w taki sposób odpoczywać podczas majówki.
Podobnie rzecz ma się na Żuławskiej 15. Z tym, że tutaj taka sąsiedzka impreza, pod tytułem wspólne grillowanie, wydarzy się po raz pierwszy. Pomysłodawczynią skrzyknięcia sąsiadów jest Władysława Górska, mieszkanka Żuławskiej, a także lokalna radna osiedla.
- Bo to tak zawsze każdy na swoim ogródku coś robił. Pomyślałam, czemu raz, właśnie w maju, nie zrobić czegoś razem. Każdy coś tam przygotuje i robimy wspólnego grilla. Właściciwie wszyscy sąsiedzi byli „na tak” - opowiada.
A skoro o grillowaniu mowa, warto wiedzieć, że prawo nie zawsze na to zezwala. - Na pewno bez zezwolenia nie można grillować na przykład na podwórku miejskim, bo jest to traktowane jak miejsce publiczne – przypomina Marcin Fedoruk, mł. inspektor ds. komunikacji społecznej ze Straży Miejskiej w Gdańsku.
Inaczej rzecz ma się na podwórku wydzierżawionym przez wspólnotę, lub podwórku wykupionym już na własność.
- Nikt nie może się do nas przyczepić, jeżeli jesteśmy dzierżawcami terenu. Bo ta przestrzeń jest traktowana jako prywatna, a nie jako publiczna. Można więc grillować, popijać piwo. Oczywiście wszystko z umiarem, tak aby nie zakłócać spokoju innych osób – przypomina Paulina Borysewicz, ekspert od publicznych przestrzeni, która doradza miastu.
Ci oruniacy którzy chcieliby z kolei, wzorem na przykład państw zachodnich, zrobić sobie „grillową” majówkę w ich lokalnym parku, będą musieli obejść się smakiem. Lub pojechać do Parku im. Reagana w Gdańsku, bo tylko tam są miejsca, w których legalnie można grillować. W Parku Oruńskim niestety jest to zabronione. Brakuje nawet stołów, gdzie można by przynieść sobie już gotowe jedzenie i wspólnie z rodziną, czy znajomymi zajadać je na świeżym powietrzu. I w ten sposób wypoczywać. Ale ludzi w Parku Oruńskim spaceruje sporo. Zarówno z Oruni, jak i z południowych dzielnic Gdańska.
Inni oruniacy, z którymi rozmawiałem, opowiadali mi także o swoich planach na majowy, długi weekend. Najczęściej padało słowo: telewizor. Przedstawiciele lokalnej ekipy "drinkerów", czyli ludzie za kołnierz nie wylewający, tłumaczyli mi krótko: - Będzie alkoholowo!
A inni oruniacy odpowiadali jeszcze inaczej : odpoczynek w domu, wyjazd na działkę, rower, wycieczka poza Gdańsk i … spacer „do miasta”. Czyli do Gdańska właśnie - jak tłumaczyli mi mieszkańcy Oruni.
W „mieście” w najbliższych dniach jest kilka możliwości spędzenia wolnego czasu. Na stronie gdansk.pl można znaleźć całkiem sprawne podsumowanie lokalnych imprez w Gdańsku. Nowy tor gokartowy pod PGE Arena Gdańsk , objazdy koleją po oliwskim zoo, koncerty, spektakle teatralne – to część „menu” na najbliższe 3-4 dni.
Wychodząc „z miasta”, i wracając na Orunię. Tutejsi mieszkańcy opowiadali mi również, jak kiedyś wyglądały majówki w ich dzielnicy. Jak było ciepło, ludzie kąpali się w Kanale Raduni i „na plażach” w okolicy Olszynki. Czasem były też potańcówki w Parku Oruńskim, karuzela na skrzyżowaniu Gościnnej z Traktem św. Wojciecha. No i oczywiście były spotkania międzysąsiedzkie i wspólne biesiadowanie. Bo Orunia, jak przekonywali mnie moi rozmówcy, pełna była ogrodów, a ludzie znali się nawzajem.