Nie urzędnicy, nie radni miasta, w tej sprawie zadziałali sami mieszkańcy. Wsparci przez jednego człowieka z pozarządowej organizacji i nasz portal. A później także przez lokalnych radnych osiedla.
Po drugiej stronie oruniacy mieli miejskich planistów, nieprzychylny im plan zagospodarowania przestrzennego i argumenty pesymistów: w tej sprawie nic już się nie da zrobić.
Kilka tygodni później sprawa wygląda następująco: miejscy planiści chwalą przygotowanie oruniaków jako absolutnie wyjątkowe, decyzją prezydenta, plan w sporej części został zmieniony, a pesymiści....no cóż, będą jeszcze kolejne wydarzenia, gdzie będą mogli dzielić się swoimi mądrościami.
- Generalnie wszystko zostało załatwione pozytywnie. W sporej części plan dla ulicy Żuławskiej jest teraz po naszej myśli. Oczywiście nie wszystkie nasze uwagi zostały zaakceptowane, ale to jest właśnie kompromis – mówi nam Arkadiusz Paszkiewicz, gospodarz z Żuławskiej.
- My również musieliśmy się spojrzeć, chociaż to nie było łatwe, na całą sprawę z dystansem. Przyszliśmy do urzędników jako grupa, a nie jako poszczególne jednostki. Tak więc było raczej jasne, że wszystkich zadowolić się w pełni nie da. Ale w porównaniu z tym, co było jeszcze kilka tygodni temu...jest dużo lepiej – dodaje.
Jak wynika z dokumentów, które można znaleźć na stronie Biura Rozwoju Gdańska, kilkudziesięciu mieszkańców Żuławskiej wniosło blisko 40 uwag dla planu zagospodarowania przestrzennego dla ich ulicy. Praktycznie wszystkie zostały uwzględnione przez prezydenta, kilka z nich zostało uwzględnionych częściowo.
Najważniejszą zmianą „na plus” dla gospodarzy z Żuławskiej jest fakt, iż urzędnicy przesunęli dostępną linię zabudowy dużo dalej niż w swych pierwszych założeniach, niemalże do linii pośredniego ujęcia wody. Co to oznacza? - Wszyscy gospodarze z Żuławskiej mają teraz zdecydowanie więcej wolności w gospodarowaniu ich terenem, wcześniej na sporej części naszych działek nie mogliśmy już niczego budować – tłumaczy Paszkiewicz.
- Casus Żuławskiej będzie dla mnie już zawsze modelowym przykładem na to, że mimo różnych interesów, ale dzięki dobrej woli i dobrym przygotowaniu obu stron można dojść do kompromisu – komentuje Barbara Pujdak, wicedyrektor Biura Rozwoju Gdańska, która kilka tygodni temu również uczestniczyła w spotkaniu z mieszkańcami ulicy Żuławskiej.
Zorganizował je Przemysław Kluz, menadżer Gościnnej Przystani i przedstawiciel Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej. Oprócz samych mieszkańców i urzędników BRG pojawili się na nim jeszcze radni miasta i radni osiedla.
- To było super spotkanie. Mieszkańcy, znów to podkreślę, przygotowali się znakomicie. Zadali sobie trud przeczytania studium, mieli argumenty, nie było emocji, przekrzykiwania się – wspomina wicedyrektor BRG.
Być może już niedługo podobne spotkania znów wystartują w oruńskiej Gościnnej Przystani. Zbliżają się bowiem dyskusje nad innymi planami dla tej dzielnicy. Między innymi mowa o projekcie, który zakłada budowę tzw. Nowego Traktu Św. Wojciecha. Kluz już teraz myśli nad zorganizowaniem dyskusji właśnie na temat tego planu. Z pewnością zaproszenie dostaliby planiści z BRG. - Jeżeli taka będzie potrzeba mieszkańców, to my na pewno pojawimy się na takim spotkaniu i wyjaśnimy wszystkie kwestie – mówi Pujdak.
- Ja bym radził wszystkim, którzy chcieliby wziąć udział w takiej dyskusji, żeby zapoznali się z procedurą uchwalania planu. Tam jest wszystko napisane: kiedy i gdzie można składać swoje uwagi, kiedy można liczyć na odpowiedź urzędników – mówi Paszkiewicz. - Bo wie Pan, mieszkańcy mogą się spotkać pod kościołem, czy sklepem i sobie ponarzekać. Ale to nic nie da. Czasem trzeba stworzyć grupę ludzi, poszperać nieco w dokumentach i zawalczyć o swoje – puentuje gospodarz z ulicy Żuławskiej.