Dzisiejszą dyskusję w Gościnnej Przystani pomagała zorganizować Beata Dunajewska, radna miasta.
Członkowie lokalnej Rady Osiedla mieli kilka pytań do wiceprezydenta Macieja Lisickiego. Jako pierwsza poruszona została sprawa budowy schodów między Orunią, a Orunią Górną.
Kto będzie tutaj odśnieżał?
Mieszkańcy od wielu lat nie mogą doprosić się od miasta o taką inwestycję. W rezultacie w zeszłym roku kilku z nich wzięło sprawy w swoje ręce i zrobiło tam prowizoryczne, niekonsultowane z miastem przejście. To oczywiście tymczasowe rozwiązanie, radni osiedla postulują, aby powstały tam schody z prawdziwego zdarzenia.
- Brakuje połączenia między Orunią, a Orunią Górną. Przejście przy Diamentowej aż się prosi, aby powstały tam schody. Tamtędy już teraz chodzi wielu ludzi, ale nie jest to komfortowa i bezpieczna droga – mówiła Agnieszka Bartków, szefowa Rady Osiedla „Orunia-Św. Wojciech-Lipce”.
- Mieszkańcy Oruni Górnej wybierają to przejście, aby zaprowadzić swoje dzieci do przedszkola na Diamentowej. Z kolei oruniacy mają „na Górnej” banki, sklepy, restauracje, a więc usługi, których w ich dzielnicy brakuje. I również tędy przechodzą – przekonywał Mateusz Korsztun, jej zastępca.
W spotkaniu brał również udział Mirosław Literski, radny osiedla i kierownik oruńskich osiedli Gdańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. I to do niego zwrócił się wiceprezydent.
- Czy GSM i Spółdzielnia Mieszkaniowa „Orunia” dołożą się do utrzymania takich schodów? Mówię głównie o ich odśnieżaniu. Bo uczciwie powiem: nie będę wysyłał tutaj ludzi z łopatami, a przecież w zimie ktoś będzie musiał się tymi schodami na bieżąco zajmować.
Robić drewniane, betonowe, czy żadne?
Literski obiecał zwrócić się w tej sprawie do Zarządu swojej spółdzielni. Z kolei Tomasz Sławnikowski, obecny na spotkaniu przedstawiciel Rady Dzielnicy „Chełm” zwróci się z podobnym zapytaniem do władz SM „Orunia”.
Wiceprezydent zrobił jeszcze jedno zastrzeżenie. - Pamiętajmy, że to nie muszą być wybetonowane, a przez to droższe schody. Mogą to być schody terenowe, na przykład z drewna. To rozwiązanie tańsze, a przez to bardziej realne.
Kierownik GSM przypomniał, że w 2002 roku miasto miało już pozwolenie na budowę schodów właśnie w tym miejscu. - Naprawdę? - dziwił się Lisiciki. - Jeżeli tak było w istocie, to i projekt musi być. Musimy odświeżyć dokumentację. Zajmę się tym – obiecywał.
- Panie prezydencie, ale tak realnie, to kiedy jest szansa, że takie schody by na Diamentowej powstały? - dopytywała Bartków.
Lisicki: - Zależy w jakim to kierunku by szło. Jeżeli mówimy o solidnym projekcie, gdzie powstaje jakaś betonowa konstrukcja, to w tym roku na pewno tego się nie zrobi. Może w przyszłym. Ale jeżeli mowa na przykład o wyprofilowaniu tego przejścia, czy o budowie drewnianych schodów, to może jeszcze i w tym roku to się stanie.
Prosimy o renowację i nowe imię
Kolejna kwestia dzisiejszego spotkania to Park Oruński. Radni osiedla apelowali do wiceprezydenta, aby w mieście znalazły się wreszcie środki na rozpoczęcie renowacji tego zieleńca. By do 2018 roku, a więc do momentu gdy nadejdzie 100-letnia rocznica przekazania Parku miastu, wykonać jak największą liczbę etapów takiej inwestycji.
- Pieniądze miały być już w tamtym roku, tak się nie stało. Teraz wiemy, że także i w tym roku w Parku Oruńskim nie ruszą prace. A szkoda. To miejsce jest piękne, ale potrzebuje renowacji, by móc przyciągać ludzi z różnych dzielnic Gdańska – przekonywała Bartków.
Dunajewska: - Jest duża szansa, że w tym roku prace w okolicy placu zabaw w Parku Oruńskim jednak się rozpoczną.
Radni osiedla żalili się prezydentowi, że ich uchwała w sprawie nadania Parku Oruńskiemu imienia Emilii Hoene (to ona w 1918 roku przekazała Park miastu) została przez urzędników odrzucona. - Usłyszeliśmy odpowiedź, że taka nazwa nie może być, bo na Oruni Górnej istnieje już ulica Hoene – tłumaczył Korsztun.
- A co jedno z drugim ma wspólnego? Park to nie ulica. To dziwna decyzja urzędników. Trzeba ich przycisnąć i tyle – ripostował Lisicki.
Będą nowe autobusy?
Dyskutowano również o komunikacji miejskiej w rejonie Oruńskiego Przedmieścia.
Radni, którzy w tamtym rejonie roznieśli setki ankiet „komunikacyjnych”, dzięki temu poznali zdanie mieszkańców właśnie na ten temat. - Nie ma linii nocnej, która by kursowała w tym rejonie. Jeden autobus zatrzymuje się na Trakcie i ludzie muszą chodzić, jak sami mówią, niebezpieczną ulicą Podmiejską. Inna linia jedzie aż przez Chełm i też nie wjeżdża w ulicę Małomiejską, mieszkańców czeka więc długi spacer – wyjaśniał Korsztun.
- Nie ma linii nocnej, która jedzie „pod górę”, przez Małomiejską i Podmiejską? - dziwił się wiceprezydent. - Prześlijcie mi te postulaty na piśmie – prosił.
- Dostanie Pan od nas szczegółowy raport – obiecywał Korsztun.
W trakcie dyskusji pojawiły się też inne tematy. Literski chciał wiedzieć, czy jest szansa na zwiększenie częstotliwości koszenia miejskich trawników. - Wręcz przeciwnie, miasto nie ma pieniędzy – odpowiadał Lisicki. - Ale ten problem jest w całym Gdańsku, nie tylko na Oruni. Mnie też denerwuje ta wysoka, niekoszona trawa. Porozmawiam z urzędnikami i być może uda się zaangażować miejskich dłużników do koszenia – dodawał wiceprezydent.
Dunajewska prosiła z kolei o...pogonienie kierowników i pracowników Biura Obsługi Mieszkań. - To jakaś paranoja, nie można załatwić nawet najprostszych rzeczy. Jeden z kierowników ukrywa się, nie odbiera telefonów. Inny, w jednej dzielnicy schował wszystkie śmietniki...bo mu je przewracano. No przecież to jakieś żarty – mówiła radna miasta.