- Było już po 23, gdy nagle usłyszałam, jak ktoś strasznie krzyczy: „Ludzie, pożar!”. Wyjrzałam za okno, czuć było, że coś się pali. Spojrzałam do góry i zobaczyłam wielkie kłęby dymu, które wychodziły z mieszkania na trzecim piętrze – relacjonuje jedna z mieszkanek ulicy Rubinowej.
- Wyszłam na balkon. Dym szedł z okna piętro wyżej, w klatce obok. Nagle usłyszałam trzask szyby, do palącego się mieszkania dostało się powietrze i ze środka wyleciał prawdziwy strumień ognia – relacjonuje pani Magda, inna z mieszkanek. - Zakręciłam u siebie gaz w mieszkaniu, zadzwoniłam po straż pożarną i poszłam przestawić samochód, tak aby strażakom było łatwiej podjechać pod nasz blok – dodaje.
Strażacy przyjechali po niespełna dziesięciu minutach. - Dostaliśmy informację, że w mieszkaniu, które się pali, może przebywać mężczyzna. Poza tym musieliśmy szybko wyłączyć wszystkie media w budynku. Trzeba było działać szybko – mówią strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 na Oruni. To właśnie ta jednostka, której siedziba położona jest na Trakcie św. Wojciecha, gasiła wczoraj pożar na ulicy Rubinowej
Na szczęście 26-metrowa kawalerka, w której się paliło, była pusta. Okazało się jednak, że jego lokator składował tutaj sporą ilość makulatury i innych śmieci. Z mieszkania strażacy wyrzucali rzeczy zniszczone przez ogień. Przed budynkiem urosła pokaźnych rozmiarów sterta.
Mimo szybkiej akcji straży pożarnej, mieszkanie zostało niemalże doszczętnie spalone. - Bez generalnego remontu się nie obejdzie. Najbardziej ucierpiał pokój, ogień zniszczył tutaj kompletnie wszystko – oceniają przedstawiciele Gdańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, którzy kilka godzin po pożarze weszli do spalonego mieszkania.
Ze wstępnych ustaleń strażaków wynika, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia. - Spalony lokal to mieszkanie własnościowe. Rozmawialiśmy już z córką mężczyzny, który tam mieszka. Kawalerka jest ubezpieczona – mówi nam Mirosław Literski, kierownik oruńskich osiedli GSM.
- Jeżeli chodzi o zniszczone wczoraj części wspólne budynku, a więc na przykład fragment klatki schodowej, to straty również pokryje właściciel mieszkania. Poza tym nasza Spółdzielnia jest ubezpieczona od takich wypadków. Na pewno nie będzie więc tak, że podniesiemy czynsz mieszkańcom, by pokryć straty, których dokonał wczorajszy pożar – uspokaja kierownik.
Konserwatorzy pracujący dla GSM, wspólnie z właścicielem mieszkania uprzątnęli już stertę, wyrzuconych przez strażaków śmieci. Jak udało nam się ustalić, sąsiedzi już wcześniej zgłaszali do spółdzielni skargi na uciążliwego ich zdaniem lokatora z trzeciego piętra. Właściciel kawalerki miał, według sąsiadów, znosić najprzeróżniejsze rupiecie i śmieci do domu, a także niejednokrotnie niszczył klatkę schodową.
To nie pierwszy tak groźny pożar na terenie oruńskich osiedli GSM. Kilka lat temu, jak przypomina sobie Literski, ogień wybuchł w jednym z mieszkań na Granitowej 2. - Rodzice wyjechali i zostawili swojego nastoletniego syna. Chłopak oglądał jakiś mecz, pił piwo, zapomniał, że włączył frytkownicę. W kuchni i przedpokoju była boazeria, ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Na szczęście nikomu nic się nie stało – wspomina kierownik.