Kilkadziesiąt metrów od siedziby oruńskiego BOM-u, na jednym z opustoszałych placów, można natknąć się na taki oto widok: popękane butelki, kupy gruzu, stare opony, worki z jedzeniem. Póki co, nikt nie poczuwa się, aby te nielegalne wysypisko śmieci uprzątnąć.
- Plac, o którym mowa, rzeczywiście wygląda tragicznie, ale to nie jest nasz teren – tłumaczy Michał Wdowiak, kierownik BOM-4. - Z tego co się orientuję, obszar ten leży w gestii Polskich Kolei Państwowych i jeśli tak jest w istocie, to oni powinni zająć się doprowadzeniem tego miejsca do należytego porządku. Radziłbym mieszkańcom skontaktować się ze Strażą Miejską, która może pomóc namierzyć właściciela tego terenu – dodaje Michał Wdowiak.
Dzwonimy do Polskich Kolei Państwowych. Niestety, rzecznik tej instytucji jest dla nas nieosiągalny. Łatwiej idzie nam ze Strażą Miejską. Jej przedstawiciele obiecują zająć się sprawą nielegalnego wysypiska na Trakcie Św. Wojciecha.
- Nasi funkcjonariusze jeszcze dzisiaj pojadą na ten plac. Ustalimy osobę odpowiedzialną za ten teren, skontaktujemy się z nią i nakażemy uprzątnięcie tych śmieci – mówi Marta Drzewiecka, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku.
Według okolicznych mieszkańców, na opisywanym placu i w jego pobliżu, śmieci wyrzucane są regularnie. Raz na jakiś czas miejsca te są sprzątane, ale już po kilku dniach sytuacja się powtarza. Co ciekawe, z informacji, jakie uzyskaliśmy w Straży Miejskiej, okazuje się, że nikt nie zgłaszał funkcjonariuszom tego problemu. Tę swoistą ciszę wyjaśnia nam jeden z mieszkańców, który – tu także, bez niespodzianki – woli pozostać anonimowy.
- Śmieci są tutaj wyrzucane głównie w nocy. Podjeżdżają samochody, wszystko trwa tylko chwilę. Na straż czy policję nie ma co dzwonić, bo i tak przyjadą za późno, albo w ogóle sprawę zignorują.
Stróże prawa nieoficjalnie przyznają, że namierzenie ludzi, którzy na pustych placach, w lasach czy na mniej uczęszczanych drogach w mieście wyrzucają większe ilości śmieci, nie jest łatwe.
- Trudno złapać takie osoby na gorącym uczynku. Mogą nam w tym pomóc tylko świadkowie takiego wydarzenia. Na przykład przez spisanie numerów samochodu, którym podjechali „śmieciarze” – opowiada Marta Drzewiecka.
Póki co, po interwencji Straży Miejskiej, plac przy Trakcie zostanie najprawdopodobniej już niedługo doprowadzony do porządku. Trudno jednak przypuszczać, aby czystość zapanowała tam na długo. Po pierwsze „śmieciarzy” jest wielu, po drugie, mieszkańcom z reguły nie chce się angażować w walkę z nimi i po trzecie – przyjmując argumentację tych ostatnich – sama straż czy policja również nie wykazuje wielkiej inicjatywy w namierzaniu sprawców takich wykroczeń. Jaka jest więc recepta na problem nielegalnych wysypisk?
- Niech ktoś przejmie te wszystkie, leżące odłogiem tereny na własność i jakoś je zagospodaruje, to się wtedy zrobi spokój – kwituje krótko jeden z mieszkańców Traktu Św. Wojciecha.