- Siedzieliśmy przed telewizorem, nagle usłyszeliśmy jak jeden z sąsiadów krzyczy: „Pali się! Uciekajcie!”. Ogień szedł szybko, ledwo co zdążyliśmy uciec. Cały nasz dobytek został w tych oto dwóch siatkach – mówi mi jeden z mężczyzn, lokator spalonego dzisiaj budynku przy Starogardzkiej 21 C.
W tym komunalnym budynku (okoliczni mieszkańcy mówią o nim kontener – bo w wielu miejscach tworzyły go pokłady blachy) mieszkało 5 osób. Jedna z nich, 60-letnia kobieta musiała zostać przewieziona do szpitala – po tym jak wybiegła z mieszkania straciła przytomność.
Okazało się, że to nie pierwszy pożar tego właśnie budynku. – Miesiąc temu też się u nich paliło. Ale to nie dziwne, tam zawsze byli pijani, walały się jakieś kable, prąd był ciągnięty na lewo – mówi jeden z sąsiadów.
Inne wytłumaczenie mają poszkodowani w dzisiejszym pożarze. – Jesteśmy pewni, że to było podpalenie. Tak jak miesiąc wcześniej, tak i dzisiaj ktoś nas podpalił.
Obecni na miejscu strażacy nie przesądzają sprawy. – Oczywiście za wcześnie na takie dywagacje. Sprawę będzie badać policja.
Lokatorzy spalonego budynku nie mają gdzie się podziać. – Dziś sąsiad obiecał, że nas przenocuje. Ale co będzie dalej? – zastanawiał się jeden z mężczyzn.
Na miejsce przyjechali też ludzie z Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych, którzy administrują miejskimi budynkami. W rozmowie z poszkodowanymi lokatorami zapewniali, że miasto im pomoże. Do nas jeden z urzędników powiedział tylko. – Będzie dobrze.
Nie udało nam się jednak uzyskać informacji, czy spalony dzisiaj budynek był od dłuższego już czasu przeznaczony do rozbiórki – na taką opcję wskazywali mieszkańcy.
Okolica dzisiejszego pożaru do najprzyjemniejszych nie należy. – Może Pan napisać, że tu są straszne warunki. Grzyb na ścianach, żadnych remontów… zresztą wystarczy spojrzeć jak my tu mieszkamy – komentowała pani Joanna.