- Kiedy weszliśmy do piwnicy wszystko było zagrzybiałe i zapleśniałe. Woda była wyżej niż do kostek, skakały żaby. Nie lepiej było u góry, tam też mieliśmy wiele pracy – opowiada nam Dariusz Labus, który wspólnie z rodziną od czerwca pracuje nad odnowieniem dawnego sklepu przy Gościnnej 2.
Miejsce to było i jest znane oruniakom. - Pamiętam te kolejki po mięso jeszcze w czasie komuny. Ludzie tłoczyli się, by wejść do środka. Ogonki miały po kilkadziesiąt metrów – wspomina pani Grażyna, mieszkanka Żuławskiej.
To co jednak wyróżnia ten adres to z pewnością jego wystrój. - Panie, te kafelki na ścianach mają pewnie ze 100 lat. Są pięknie wykonane, zastanawiam się, jak oni je wtedy tak dokładnie przycinali – podziwia jeden z członków rodziny państwa Lubus, który również pomaga przy remoncie.
Przez wiele lat sklep pozostawał zamknięty. Ornamenty można było, co jedynie pooglądać przez zakratowane okno. Zerkali mieszkańcy, ale także i turyści. Kiedy dwa lata temu wycieczkę po Oruni oprowadzał przewodnik, jednym z jego „przystanków” był właśnie dawny sklep na Gościnnej. I jego nietypowe wnętrze.
Sklepem zainteresowały się także przedstawicielki Instytutu Kultury Miejskiej, kiedy dwa lata temu na Oruni organizowały Streetwaves. Miejsce to miało być jednym z ważnych punktów imprezy. Z pomysłu nic nie wyszło – gmina, administrator lokalu, nie chciała wyrazić na to zgody. Sklep pozostawał zamknięty dla wszystkich.
Gmina przystała jednak na inny pomysł. Państwo Labus, którzy wcześniej handlowali nieopodal przychodni na Gościnnej, zaproponowali, że wezmą ten adres w 10-letnią dzierżawę. Zgodnie z umową, mieli wyremontować lokal przy Gościnnej 2, a później otworzyć w nim sklep spożywczy.
- Nie spodziewaliśmy się, że remont zajmie nam tyle czasu i pochłonie tyle pieniędzy. Wymieniliśmy posadzki, postawiliśmy nowe ściany, zamontowaliśmy instalację hydrauliczną, sanitariaty, odnowiliśmy zabytkowe drzwi. Wiele rzeczy trzeba robić zgodnie z wytycznymi konserwatora zabytków – tłumaczy pan Dariusz.
Nowi dzierżawcy, oprócz żab i wody, natknęli się w piwnicy na... prawdziwą kasę pancerną. - Była otwarta i pusta. Trochę ją odnowiliśmy – pokazują mi to oryginalne znalezisko.
Obecnie pozostały już głównie prace wykończeniowe. Trwają kolejne odbiory, dzisiaj „zielone światło” dał elektryk, niedługo swoje wnioski przedstawi sanepid.
- To wszystko trwa, ciągle dostajemy jakieś uwagi od urzędników. Ludzie się pytają, kiedy sklep będzie otwarty, a ja nie wiem, co im odpowiedzieć. Mam nadzieję, że już niedługo – dopowiada mój rozmówca, który nie obawia się wyrastającej tuż obok konkurencji. - Biedronka? Damy radę – zapewnia.