Lista plusów jest spora. Trzy nowe budynki w dzielnicy, w której na co dzień wyburza się kolejne kamienice, a inwestycji mieszkaniowych jest jak na lekarstwo.
Ciekawie zaprojektowane miniosiedle w miejscu, gdzie place zabaw, obudowane śmietniki, czy światłowód w mieszkaniach to dla wielu nadal prawdziwy luksus.
I wreszcie 270 nowych mieszkańców. Na Oruni, w części Gdańska, gdzie wciąż mało kto chce mieszkać, a tutejsze adresy są jednymi z tańszych w mieście.
- Orunia potrzebuje jeszcze wiele lat, by się odrodzić. Ale jestem pewny, że to się jej uda. Nowe budynki „TBS” Motława to krok w dobrym kierunku – mówił nam dzisiaj Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska.
Leżące nieopodal torów kolejowych, Traktu św. Wojciecha i Kanału Raduni osiedle zachwalał też Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
Na Trakcie św. Wojciecha 187-191 miała dziś miejsce symboliczna uroczystość oddania trzech wybudowanych przez miejską spółkę bloków. - Cieszę się, że Wigilię i Boże Narodzenie spędzicie już w Waszych nowych, tak ładnie zaprojektowanych mieszkaniach – zwracał się do grupy nowych oruniaków prezydent.
W kilku zdaniach wymieniał też miejsca, które warto na Oruni odwiedzić. Pojawiła się „reklama” kuźni z ulicy Gościnnej i położonego tuż obok Domu Sąsiedzkiego. Prezydent zachwalał aktywność oruniaków (m.in. tutejszych radnych osiedla), a także zachęcał do... odwiedzania naszego portalu.
Adamowicz przypominał, że miejska spółka „TBS” wybudowała już w w sumie ponad 2 tysiące mieszkań w całym Gdańsku.
Trzy nowe budynki to 137 nowych mieszkań, tylko cztery z nich czekają jeszcze na lokatorów. Reszta jest już obsadzona. - Na osiedlu mieszkają głównie ludzie młodzi i wiele osób samotnych. Na sto trzydzieści kilka mieszkań mamy zaledwie 270 lokatorów – informuje Tadeusz Mękal, prezes TBS „Motława”.
Niektórzy lokatorzy wprowadzili się tutaj już tydzień temu. - Mąż trochę kręcił nosem na Orunię, ale ja nie narzekam. Blisko do Gdańska, ładne osiedle, póki co jest spokój – W rozmowie ze mną tłumaczy pani Wioletta. Ona i jej mąż wcześniej mieszkali we Wrzeszczu.
Wszystkie mieszkania wykończone są „pod klucz”. Na podłogach ułożono wykładziny dywanowe oraz PCV, łazienki na ścianach i podłodze mają kafle. Każde z mieszkań zostało wyposażone w umywalkę, toaletę, kuchenkę gazową i wannę.
Najmniejsze mieszkania mają 35 metrów, największe – nieco ponad 63 metry.
Inwestorowi nie udało się przekonać PKP, by wzdłuż osiedla ustawiła ekrany akustyczne, oddzielające od torów kolejowych. - By jak najbardziej zniwelować hałas wyposażyliśmy mieszkania w okna trzyszybowe, a także wzmocniliśmy ściany zewnętrzne – mówi Mękal.
Co ciekawe, wbrew wcześniejszym informacjom nowe osiedle nie będzie monitorowane. - Sam zakup kamer nie jest problemem, ale taka całodzienna obsługa monitoringu, już tak. Mamy nadzieję, że monitoring nie będzie tu potrzebny. Gdyby dochodziło do jakiś aktów dewastacji, wtedy być może zmienimy zdanie - przyznaje prezes TBS "Motława".
Nowe osiedle graniczy z mocno już podniszczonymi, komunalnymi kamienicami. - Po jednej stronie ulicy mamy XXI-wiek, po drugiej XIX - żartowano dzisiaj. Adamowicz zastanawiał się dzisiaj, czy TBS-om nie zlecić kolejnych prac, właśnie odnowy kilku sąsiednich budynków. - Trzeba coś z tym zrobić – zwracał się do szefa TBS "Motława" i wiceprezydenta Lisickiego. - A póki co, od frontu nowych bloków można posadzić jeszcze więcej zieleni – przekonywał.
Z kolei Lisicki w rozmowie z nami argumentował, że kluczem do poprawy wizerunku Oruni (i także innych dzielnic Gdańska) jest prywatyzacja zasobu komunalnego. Czyli mówiąc prościej, sprzedaż miejskich mieszkań.
- Chodzi o to, by ludzie inwestowali w swoją własność. My to już widzimy: wspólnoty mieszkaniowe zaczynają się organizować, remontują najpierw wnętrze kamienice, dach, później elewację. To są realne zmiany.