Zabytkowy żyrandol z połowy XIX-wieku, dar pani Wetzke, ówczesnej gdańszczanki, ponownie zaświecił w kościele przy ulicy Gościnnej. „W czynie społecznym” odrestaurował go jeden z mieszkańców Oruni, któremu pomagało dwóch jego przyjaciół.
Ten absolwent historii, który nie ukrywa, że jest lokalnym patriotą, postanowił za własne pieniądze odrestaurować zniszczony żyrandol.
- Czyszczenie, lakierowanie całych powierzchni, spawanie na srebro połamanych elementów, dorabianie miseczek, okablowanie złotym kolorem, zapinanie wszystkiego... - wylicza Kosik, gdy pytam go, co trzeba było zrobić, by „pająk” znów wrócił do swojej świetności.
- Pomysł był mój, ale nie poradziłbym sobie bez dwóch osób: Stanisława Eduta, rusznikarza, metaloplastyka, prawdziwą złotą rączkę i Wojtka Detlaffa, elektryka. Pracowaliśmy w tak zwanym czynie społecznym – uśmiecha się Kosik.
Mój rozmówca, który przypomina, że podobnych „pająków” było dawniej w kościele na Gościnnej aż cztery, pokazuje mi odrestaurowany żyrandol. Uwagę zwraca sporych rozmiarów kula, na której napis głosi po niemiecku, że to dar wdowy Wetzke. Jest też data: 5 grudnia 1851 rok. A także nazwisko osoby, która w połowie XIX-wieku wykonała żyrandol. I kolejne wygrawerowane tu słowa: ówczesna rada parafialna składa podziękowania darczyńcy.
Wczoraj (10.12) żyrandol został zawieszony w kościele na Gościnnej. I rozświetlił już wnętrze świątyni.
Kosik przypomina, że zbudowaną w latach 20-tych XIX-wieku świątynię na dzisiejszej ulicy Gościnnej projektował Karl Schinkel, znany berliński architekt, który pracował dla Fryderyka Wilhelma III, króla pruskiego. Mój rozmówca ubolewa jednak, że po wojnie wnętrze kościoła zostało zdewastowane i poważnie przemeblowane. XIX-wieczne ozdoby odeszły do lamusa, choć na szczęście nie wszystkie.
Oprócz daru pani Wetzke, na strychu zachowały się cztery elementy... dawnej ambony. - Jeżeli księża salezjanie wyrażą zgodę, to być może i to doprowadzimy do stanu używalności – mówi Kosik.
Galeria artykułu