Przedstawiamy fotorelację i krótki reportaż, przesłany nam przez panią Karolinę, czytelniczkę portalu MojaOrunia.pl. O nieoświetlonych, straszących swym wyglądem, "nowych" tunelach i ekstremalnym spacerze dla matki z dzieckiem, która porusza się po Oruni.
Jako utrudnienie zabieram ze sobą dziecko w wózku spacerowym. Jako ułatwienie- moją Mamę- będzie operatorem wózka. Ja operatorem "kamery" :)
Docieramy do tunelu przy ul. Bocznej. Katastrofa. Po błocie, między krzakami, po kamlotach... No nic. Jesteśmy. Zaglądam do tunelu- ciemno. Oświetlenie niby zamontowane, póki co nie działa. Wchodzimy do tunelu "dla wózków", tam zygzak serpentyna. Moje dziecko zadowolone bo lubi zakręty, Mama mniej :) Po zygzaku pora na długą. Długa jest naprawdę dłuuuga. Tam spotykamy dowody, że tunel jest już w użyciu: śmieci i rozbite butelki po piwie. Dochodzimy do rozwidlenia, dla wózków w prawo, skręcamy. Znowu długa, zakręt i długa. Jesteśmy przy wyjściu, po drugiej stronie. Sukces?
W sumie nie. Co z tego, że po drugiej stronie? Po co? Jesteśmy na wysokości TBSów, na wprost widzimy psa na łańcuchu. Pilnuje TBSów. Po lewej droga donikąd, po prawej, wzdłuż torów droga do kolejnego tunelu przy Związkowej. I to jaka droga! Z atrakcjami- błotem po kostki i kałużą na całą szerokość. Ryzykujemy. Walczymy z wózkiem we dwie. Udało się, jesteśmy przy kolejnym tunelu. Wisi karteczka, ze nieczynne więc nie wchodzimy. Pstrykam tylko zdjęcie, żeby pokazać jak to wygląda. Jak pas startowy. Długi i ciemny. Obok wejścia studnia. Zabezpieczona betonową płytą. W 70% bo po co więcej? Bezpieczeństwo w 100% nie pasowałoby do oruńskiego krajobrazu?
Idziemy dalej peronem. Podziwiamy widoki zza zielonej ściany nowych ekranów. Albo brak widoków. No dobra - "czubki" widoków czyli dach jednego z domów na Junackiej. Szczerze współczuję mieszkańcom!
Na peronie, pod nazwą stacji przepełniony kosz na śmieci. Mamy większy w domu, pod zlewem. Zastanawiam się czy nie przynieść.
Schodzimy z peronu, zastanawiamy się jak przejść na drugą stronę. Po naszej, (w miejscu starego przejścia) dla wózka jest ciasno, więc "przebijamy" się na drugą stronę (wzdłuż szlabanów). Faktycznie, tu jest więcej miejsca. Chyba tą stroną powinni chodzić piesi. Przechodzimy na drugą stronę torów. 3 sekundy później dróżniczka zamyka szlaban.
Udało się. Jesteśmy po NASZEJ stronie. Tej odciętej od świata. Cieszyć się czy płakać?
Dla własnego zdrowia psychicznego pozostajemy bez emocji :) Wracamy do domu.
Galeria artykułu