Napad na Junackiej
Na ulicy Junackiej 70-letnią kobietę zaatakował młody mężczyzna. Bandyta nie przebierał w środkach – szarpał swą ofiarę, przewrócił ją na ziemię, by w końcu wyrwać jej torebkę i uciec. Wezwano policję. Funkcjonariusze rozpoczęli przeszukiwanie terenu. Przesłuchano świadków rozboju. Policjanci uzyskali rysopis napastnika. Śledztwo trwało.
Kilka dni później sprawa miała swój nietypowy epilog.
- Okazało się, że referat dzielnicowych na Gościnnej 1 jest obserwowany przez przestępców. Podejrzenia jednego z przebywających w budynku policjantów wzbudził mężczyzna stojący pod drugiej stronie ulicy. Obserwował on długo budynek, nie wiedząc, że sam jest obserwowany przez funkcjonariuszy. Wreszcie policjanci postanowili sprawdzić podglądacza – relacjonuje Arkadiusz Słyszewski, naczelnik sekcji prewencji w oruńskim komisariacie przy ulicy Platynowej.
Na widok zbliżających się w jego stronę funkcjonariuszy, mężczyzna zaczął uciekać. Policjanci ruszyli w pościg. Uciekinier biegł w stronę kolegów, którzy okazali się nad wyraz nerwowi i sami również wzięli nogi za pas. Chwilę później dwóch z nich w asyście stróżów prawa „odpoczywało” już sobie na chodniku. Dwóch pozostałych złapano kilka minut później na jednej z klatek schodowych na Trakcie Św. Wojciecha. Wszyscy zatrzymani mieli mniej niż 17 lat. Przewieziono ich na komisariat.
Tam okazało się, że „podglądacz” jest sprawcą napadu na ulicy Junackiej. Policjanci badają teraz, czy on oraz jego koledzy nie są zamieszani w inne rozboje, które w ostatnim czasie miały miejsce na ulicy Gościnnej. Młodocianym bandytą zajmie się sąd dla nieletnich. Ujęta w pościgu czwórka to mieszkańcy Oruni.
Napad na Trakcie
Drugi napad miał miejsce wczoraj (14.10) w okolicach Traktu Św. Wojciecha 199.
Sprawę relacjonuje sierżant Aleksandra Malinowska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
- O 10:30 dostaliśmy zgłoszenie o rozboju na Trakcie Św. Wojciecha. Do jednej z firm dystrybuujących prasę przyjechał inkasent. Pobrał on pieniądze i po tym, jak wsiadł do samochodu, nieznany mu mężczyzna zaatakował go, używając gazu w sprayu. Oszołomionej ofierze zabrano saszetkę z pieniędzmi.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że inkasent mógł mieć przy sobie nawet kilkanaście tysięcy złotych. Punkt na Trakcie Św. Wojciecha 199 był jednym z ostatnich miejsc, z których zbierał tego dnia pieniądze.
Udało nam się porozmawiać ze świadkami tego napadu, którzy chcą pozostać anonimowi.
- Napastnik uciekł za sklep, w stronę opuszczonych ogrodów. W tych chaszczach nie było szansy, aby ktoś go mógł złapać.
- Inkasent, po tym jak został napadnięty, wrócił do sklepu i stamtąd wezwał policjantów. Ci przyjechali szybko na miejsce i byli w okolicy jakieś pół godziny. Tylu policjantów na raz to nigdy tutaj nie widziałam.
Trwają poszukiwania sprawcy napadu.