Wokół budują osiedla deweloperzy, jak grzyby po deszczu wyrastają też prywatne domki – słowem pojawiają się nowi podatnicy. Urzędnicy pozostają jednak niewzruszeni na prośby z tej części miasta.
Od lat mieszkańcy okolicy ulicy Kampinoskiej (można nią stosunkowo szybko dojechać z Traktu św. Wojciecha na południowe rubieże Gdańska) apelują do miasta o remont kilkusetmetrowego odcinka drogi. Nic z tego, jak powtarzają urzędnicy, także i w tym roku nie ma co liczyć na gruntowny remont.
Wprawdzie od czasu, kiedy ostatnio opisywaliśmy tutejszą sytuację, zrobiło się nieco lepiej. Fragmenty drogi zostały utwardzone podsypką z kamieni. Na więcej miasto nie może, ale może i nie chce sobie pozwolić.
Kierowcy mają więc wybór, albo przebijać się zatłoczoną Małomiejską, albo ryzykować zawieszeniem swojego samochodu na Kampinoskiej. Wielu z nich wybiera to drugie rozwiązanie.
Warto też dodać, że są też gdańszczanie, którzy tego remontu nie chcą. To przynajmniej niektórzy mieszkańcy ulicy Nowiny, od której Kampinoska „odbija” w kierunku południowym. - Jak wyremontują Kampinoską, zrobi się nam pod oknami ścisk jakich mało. Zamiast Małomiejską, ludzie będą jeździć Kampinoską i na naszej ulicy zaroi się od samochodów – usłyszeliśmy od kilku mieszkańców tej części Oruni.
Inni zwracają uwagę, że remont Kampinoskiej nie powinien dotyczyć tylko drogi dla samochodów. Powinien również zawierać budowę chodnika, tak by również i piesi mogli bezpiecznie się tamtędy poruszać.