Do naszej redakcji wpłynął e-mail od mieszkańców ulicy Żuławskiej. Oruniacy opisują w nim sytuację, do której w zeszły piątek doszło w jednym ze sklepów w niewielkich pawilonach przy ulicy Związkowej.
"Ekspedientka, która obsługiwała klientów była w wyraźnym stanie upojenia alkoholowego. Pewna znana mi osoba udała się do sklepu celem dokonania zakupu wędliny, jednakże sprzedawczyni chwiała się i bełkotała sprawiając wrażenie jakby nie do końca wiedziała co się z nią dzieje. Następnie gdy z trudem otworzyła ladę chłodniczą wpadła głową w wyłożone tam mięso. W powietrzu unosiła się wyraźna woń alkoholu. Próby krojenia wędliny na maszynie przez tak pijaną osobę groziły makabrycznym wypadkiem." - czytamy w mailu.
Wiadomość na tym się nie kończy.
"Wielu klientów wychodziło ze sklepu z oburzeniem trzaskając drzwiami. W końcu wieść o stanie sprzedawczyni się rozniosła, przyciągając gapiów i sprzedawczynie z innych sklepów na miejsce."
W internecie krąży już film, który nagrał wtedy jeden z oruńskich klientów. Trwa około 90 sekund i widać na nim ekspedientkę, która wydaje się być pod wpływem alkoholu. Nie chcąc jednak, by posądzono nas o naruszenie dóbr osobistych, nie zamieszczamy u nas linku do filmu na youtubie.
"To skandaliczne na jakim poziomie stoją oruńskie usługi. Takie sytuacje nie występowały nawet w najciemniejszych czasach PRL. W dodatku pragnę napomnieć, że stawienie się do pracy w stanie nietrzeźwości jest zabronione przez art. 44. ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. z 1982 r. nr 35, poz. 230). Jaki przykład daje ta osoba najmłodszym?" - pyta nasz czytelnik.
Porozmawialiśmy z właścicielką sklepu. - Jest mi bardzo przykro, że doszło do takiej sytuacji. Prowadzimy jeszcze kilka innych sklepów i nie zawsze mogę być wszędzie na miejscu i wszystkiego dopilnować. Naszej sprzedawczyni powinno być wstyd, takie zachowanie po prostu się nie godzi. Ekspedientka została już zwolniona, a ja jeszcze raz przepraszam klientów.