Ewa_k to jedna z użytkowniczek naszego portalu. Kilka dni temu, kiedy spacerowała po oruńskim parku zauważyła zaplątaną w wędkarską żyłkę kaczkę. Wspólnie z koleżanką próbowała zwierzę uwolnić. W dwójkę nie były w stanie sobie poradzić, pani Ewa postanowiła wezwać pomoc. Zaczęła obdzwaniać miejskie i wojewódzkie urzędy ochrony środowiska, wykręciła też numer instytutu ornitologii.
To nie mój problem!
Żaden z urzędników nie potrafił/nie chciał pomóc w tej sytuacji.
- Usłyszałam najprzeróżniejsze tłumaczenia. W wydziale, który odpowiada za ochronę środowiska powiedziano mi wprost, że oni zajmują się tylko wodami i ściekami. Zapytałam zdenerwowana, czy w tak wyjątkowej sytuacji nie mogą jakoś pomóc cierpiącemu zwierzęciu, bądź co bądź to też przecież chyba podchodzi pod ochronę środowiska. Nie dostałam żadnej odpowiedzi ani pomocy – opowiada pani Ewa.
W kilku innych środowiskowo-ornitologicznych „referatach, wydziałach, instytutach” odpowiadano w podobnym biurokratyczno-spychologicznym tonie. W telefonicznej, trwającej około pół godziny, krucjacie pani Ewy, pojawił się też akcent czysto absurdalny, żywo przypominający najlepsze filmy Barei. W instytucie ornitologii urzędnik obiecał pomóc, pod warunkiem, że... kaczka zostanie do nich przywieziona. Tłumaczenia, że właśnie w uwolnieniu zwierzęcia tkwi problem, nie były w stanie przebić się do świadomości urzędnika. Zrezygnowana pani Ewa wykręciła numer do straży pożarnej. Strażacy również nie chcieli przyjechać. Dyżurny był jednak na tyle uprzejmy, że podał numer do stowarzyszenia, które jego zdaniem miało być właśnie „od tych spraw”.
Pomoc nadchodzi
Stowarzyszeniem tym okazał się być Trójmiejski Patrol Obrony Praw Zwierząt.
- Od razu uzyskałam tam zapewnienie, że ich pracownicy sprawą się zajmą. Na miejsce mieli zostać wysłani dwaj inspektorzy. Po tej całej telefonicznej mordędze, ta rozmowa była jak niebo a ziemia. Trafiłam na konkretną, kompetentną i co ważniejsze skorą do pomocy instytucję – relacjonuje pani Ewa.
Patrol pojawił się w parku jakiś czas później. Nie udało im się jednak oswobodzić zwierzęcia (kaczka wyplątała się na tyle, że dopłynęła na środek jeziora). Akcję postanowiono powtórzyć następnego dnia. Kiedy członkowie TPOPZ przyjechali na miejsce ponownie, po kaczce nie było już śladu.
- Mam nadzieję, że w nocy udało jej się samej oswobodzić, albo może ktoś jej w tym pomógł. Nie chcę myśleć, że coś mogło się jej stać. Jak można być tak bezmyślnym i zostawić wędkarską żyłkę w takim miejscu? – denerwuje się nasza użytkowniczka.
TPOPZ?
Postanowiliśmy przyjrzeć się stowarzyszeniu. Działa ono od 2008 roku. TPOPZ stawia sobie za cel działanie na rzecz obrony i niesienia pomocy zwierzętom. Członkowie stowarzyszenia dążą do tego, aby warunki życia zwierząt na terenie Trójmiasta były coraz lepsze. Temu mają służyć ich częste interwencje w terenie.
- Jeżeli ktoś zobaczy zwierzę trzymane w niehumanitarnych warunkach, zwierzę, nad którym znęca się właściciel, albo zwierzę ranne i wymagające natychmiastowej opieki może do nas zadzwonić. Nasi inspektorzy na pewno sprawy nie zbagatelizują i postarają się pomóc – opowiada Katarzyna, pracownik TPOPZ.
Interwencja goni interwencję
Bywa, że telefon interwencyjny w siedzibie stowarzyszenia milczy nawet przez kilka dni, są też jednak momenty, kiedy inspektorzy praktycznie przez cały czas odbierają sygnały od mieszkańców Trójmiasta. Zgłoszenia są różne – gdzieś na bardzo krótkim łańcuchu godzinami trzymany jest pies, w innym miejscu ktoś znalazł małego, wychudzonego kotka, jeszcze ktoś inny natknął się na rannego łabędzia.
W przypadku, gdy zwierzę nie ma zapewnionych odpowiednich warunków do życia, przeprowadzana jest rozmowa z jego właścicielem. Dostaje on pouczenie i krótki termin na poprawę sytuacji zwierzęcia. Później inspektorzy jadą na miejsce raz jeszcze i przeprowadzają kontrolę. Jeśli nie ma żadnych zmian w postępowaniu właściciela, sprawa jest kierowana do sądu.
W sytuacji, kiedy zgłoszenie dotyczy bezdomnego zwierzęcia, członkowie TPOPZ starają się znaleźć dla niego dom tymczasowy. Ranne zwierzęta przewożone są do weterynarzy.
Chcesz pomóc?
Cały czas poszukiwane są osoby, które chciałyby działać w stowarzyszeniu lub, które byłyby skłonne zaopiekować się zwierzętami, pochodzącymi z interwencji (najczęściej są to psy i koty).