Edycja: Niniejszy tekst jest oczywiście prima aprimaaprilisowym żartem :)
Mieszkańcy Oruni są coraz bardziej zniecierpliwieni. Narzekają na źle zorganizowane przejazdy kolejowe i na to, że na ich dzielnicę nadal trafia niewiele miejskich środków. - Mamy dosyć! Nie chcemy być traktowani po macoszemu. Orunia, Lipce i Św. Wojciech to zapomniane miejsca w Gdańsku! - denerwują się przedstawiciele Grupy Autonomia dla Oruni, Lipiec i Św. Wojciecha – Natychmiast! (GAdOLiŚw-N), która liczy już sobie kilkadziesiąt osób i nadal się powiększa.
I przedstawiają osobliwy pomysł. - Tak, chcemy odłączenia Oruni, Lipiec i Św. Wojciecha od Gdańska. Tak, wiemy, że to odważny pomysł. Jest jednak jak najbardziej możliwy do przeprowadzenia i naszym zdaniem warto o to walczyć. Tutejsi mieszkańcy na pewno na tym skorzystają – mówi nam Eugeniusz Kwiatkowski, mieszkaniec Oruni, w przeszłości zawodowo związany z Gdynią.
Bliskość Gdańska i Pruszcza będzie szansą na... pieniądze
Pomysł, który na pierwszy rzut oka może wydawać się szaleństwem, był już testowany wcześniej w innych miastach. Przedstawiciele GAdOLiŚw-N przypominają m.in. przykład Nowej Huty, której mieszkańcy chcieli odłączenia od Krakowa, czy Męki (to nie pomyłka), dzielnicy Sieradza, chcącej autonomii.
Według oruńskich aktywistów, Orunia, Lipce i Św. Wojciech stałaby się miasteczkiem, na pograniczu Gdańska i Pruszcza. I właśnie bliskie sąsiedztwo obu miast stałoby się szansą dla oruniaków. - Skoro Gdańsk nie zrobił nic, by z naszej dzielnicy zniknęły szlabany kolejowe, my wprowadzilibyśmy swoje szlabany. Na Trakcie św. Wojciecha, w okolicy Św Wojciecha i wjazdu do Gdańska. Pobieralibyśmy opłaty od tutejszych kierowców. Sprawdziliśmy, jak najbardziej byłoby to legalne – tłumaczy Mariola Krzywoust, orunianka, która bardzo zapaliła się do pomysłu odłączenia jej dzielnicy od Gdańska.
- Spójrzmy prawdzie w oczy. Kiedyś to Orunia była bogata, a Gdańsk był przy niej biedny. A teraz? - retorycznie pyta Krzywoust.
Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, przekonują, że takie pobieranie opłat z publicznych dróg nie jest możliwe, ale zwracają uwagę na inną kwestię. - Do Sejmu trafiła właśnie stosowna ustawa, która jest szansą dla mniejszych miejscowości. Być może szlabany na ulicy to zbyt drastyczny pomysł, ale opłata z budżetu Gdańska i Pruszcza, czemu nie? Małe miasteczko może starać się o takie dotacje (także z Unii Europejskiej), popierając swoją tezę degradacją środowiska i wpływem zwiększonego ruchu samochodowego na życie tutejszych mieszkańców.
Na co przeznaczyć budżet nowego miasteczka?
Zdaniem GAdOLiŚw-N, taka opłata mogłaby wynieść nawet kilkadziesiąt milionów rocznie i stanowiłaby trzon przyszłego budżetu miasteczka. Orunia i Św. Wojciech miałaby swój ratusz (ten położony na ulicy Gościnnej), herb, burmistrza, rajców, a nawet grany z kościoła przy Gościnnej hejnał. - Poczulibyśmy się naprawdę u siebie i sami decydowalibyśmy, na co w pierwszej kolejności wydać pieniądze – przekonuje Kwiatkowski.
Jedna z pierwszych decyzji nowych władz miasteczka dotyczyłaby przejazdów kolejowych. - Tunel, albo przejazd dla samochodów – nie byłoby tłumaczeń, że nie ma pieniędzy. Dla naszego miasteczka to być albo nie być i pieniądze by się na pewno znalazły – deklaruje Krzywoust.
Choć miasteczka jeszcze oczywiście nie ma, już padają kolejne ciekawe pomysły. Przedstawiciele GAdOLiŚw-N przeprowadzili w swoim gronie ankietę i wyszło, że nowe miasteczko powinno posiadać: a) „kolejkę linową na Orunię Górną”, b) „przynajmniej jeden drapacz chmur”, c) „znacznie powiększoną oruńską Starówkę”, d) „zakaz wjazdu dla Straży Miejskiej”.
Szykują się nowe wybory i... nowi mieszkańcy?
Nowe miasteczko musiałoby również robić wszystko, by przyciągać tutaj nowych mieszkańców. - Wszystkie podatki, które mielibyśmy prawo obniżyć zostałyby obniżone. Nowi przedsiębiorcy płaciliby bardzo małe opłaty. Obniżylibyśmy również ceny gruntów, by przyciągnąć deweloperów. Mamy ambicję, by w przeciągu kilku lat przyciągnąć tu pięć, dziesięć tysięcy ludzi – opowiada Maurycy Balcerowski, ekonomista, również mieszkaniec Oruni.
Taki scenariusz oznaczałby oczywiście, że rozwiązaniu uległaby nowowybrana Rada Dzielnicy.
- Nie jesteśmy jeszcze zaprzysiężeni, więc najprawdopodobniej wybory do Rady Dzielnicy zostaną potraktowane jako wybór do Rady Gminy. Czekamy w tej kwestii na odpowiedź od Państwowej Komisji Wyborczej. W razie czego, mamy deklarację wszystkich kandydatów, że będą ponownie ubiegać się o mandat we władzach nowego miasteczka – komentuje Mateusz Korsztun, nowy radny dzielnicowy z Oruni.
Co na to wszystko gdańskie władze?
Nie jest tajemnicą, że odłączenie Oruni, Lipiec i Św. Wojciecha nie jest na rękę tutejszym włodarzom. I choć początkowo magistrat traktował te rewelacje z dystansem, teraz sytuacja uległa zmianie. W miejskim urzędzie powstała specjalna grupa negocjacyjna, która ma za zadanie odwieść oruniaków od pomysłu odłączenia od Gdańska.
Urzędnicy składają swoją ofertę
- Nie możemy zdradzać szczegółów negocjacji – zastrzega Michał Piotrowski z gdańskiego Biura Prasowego.
Udało nam się jednak porozmawiać z jednym z urzędników, który przygotowuje„ofertę nie do odrzucenia” dla oruniaków. - Wszystkiego zdradzić nie mogę. Mamy jednak wiele ciekawych pomysłów. Przykładowo, chcemy zrobić wyjątek dla Oruni i pozwolić, by tutejsza Rada Dzielnicy składała się nie z 15 radnych, a z 50. Więcej radnych dzielnicy oznacza większą siłę rażenia, na przykład poprzez pisanie większej liczby pism do urzędu – mówi jeden z negocjatorów.
- Na tym nie koniec. Na pewno jeden plac zabaw więcej i dodatkowo remont 100 metrów wybranej, powtarzam wybranej przez mieszkańców ulicy. Myślimy też nad większą liczbą festynów w Parku Oruńskim, gdzie za każdym razem inny prezydent odwiedzałby oruniaków. To oczywiście tylko wybrane pomysły.
- I to wszystko wystarczy? - pytam.
- Musi. Nie wyobrażam sobie, by oruniacy po takich propozycjach chcieli odejść od naszej metropolii – pada odpowiedź.
- A co z przejazdami kolejowymi? Tu tez będzie jakaś propozycja dla oruniaków?
- Naszym zdaniem nie tutaj leży sedno problemu. Wystarczy, i tak powiedziałem już za dużo – ucina rozmowę urzędnik.