Uderzyli samochodem w słup na Żuławskiej, ale nie czekali na policję. Zamówili za to taksówkę, by ich... odholowała. Byli nietrzeźwi, zatrzymali ich policjanci. Dwóch mężczyzn, najprawdopodobniej ukraińskiej narodowości, tłumaczyło funkcjonariuszom, że to nie oni kierowali autem.
Wszystko działo się dzisiaj (18 kwietnia) w nocy.
Okazało się, że pasażerom zniszczonego Opla nic się nie stało. Co zdumiewające, niedługo później na miejsce zdarzenia (ulica Żuławska, w rejonie domków jednorodzinnych i gospodarstw) przyjechała taksówka. - Wyglądało to tak, że pasażerowie Opla pakowali jakieś kawałki samochodu i mieli zamiar podholować swój samochód – relacjonują mieszkańcy.
Drogę zajechał im jednak radiowóz, bo wcześniej po policję zadzwonili oruniacy. - Mężczyźni próbowali zbiec z miejsca zdarzenia, ale policjanci im to uniemożliwili. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący Oplem jechał ulicą Żuławską, w kierunku Lipiec. Nie dostosował się do prędkości, stracił panowanie nad autem i uderzył w słup energetyczny – mówi nam rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Pojawiły się jednak problemy. Już na miejscu policjanci mieli kłopot, by porozumieć się z pasażerami Opla. I nie chodziło nawet o to, że obaj mężczyźni byli nietrzeźwi (potwierdza to rzecznik policji), ale o fakt, iż mówili bardzo słabo po polsku. Z relacji świadków wynika, że pasażerowie Opla są narodowości ukraińskiej.
Obaj mężczyźni zdołali jednak wytłumaczyć policjantom, że to nie oni kierowali autem. - Szukamy teraz trzeciego mężczyzny, który mógł być kierowcą Opla – komentują policjanci.
W taki scenariusz nie do końca wierzą mieszkańcy Żuławskiej, którzy na miejscu kolizji nie widzieli trzeciej osoby. - Taksówkarz mógł być ich znajomym, bo przyjechał bardzo szybko i to bez świateł – komentują.
Nasza redakcja bardzo dziękuje za zdjęcia i informacje do artykułu.