Gdański prezydent obiecywał w zeszłorocznej kampanii wyborczej, że sprawa żłobków będzie dla niego priorytetowa.
Jednak tak jak nie można ustawą wprowadzić dobrobytu, tak i te obietnice niczego nie zmienią, jeżeli miasto już teraz nie weźmie się solidnie do roboty. A pracy jest naprawdę sporo.
Jak podają nam urzędnicy, w Gdańsku kolejka dzieci, które czekają na miejsce w żłobku publicznym liczona jest w tysiącach i wynosi dokładnie: 2182.
Niektóre z dzieci muszą w Gdańsku czekać rok i dłużej, by zostać przyjęte do publicznego żłobka. Oczywiście jest jeszcze możliwość skorzystania z usług niepublicznych żłobków. Jednak wielu rodziców nie stać na miesięczny wydatek rzędu 700-900 złotych.
Publiczne żłobki są tańsze. Miesięczny opłata wynosi tutaj nieco ponad 370 złotych (+ 6 złotych dziennie za posiłek dla dziecka). W przypadku rodzin wielodzietnych jest jeszcze taniej (114 złotych za dziecko). Taniej, bo 227 złotych za miesiąc płacą też osoby, które korzystają z pomocy opieki społecznej.
Obecnie Gdański Zespół Żłobków to 10 takich publicznych placówek w mieście. Trzy z nich położone są we Wrzeszczu, dwie w Śródmieściu, po jednym na Chełmie, Zaspie, Siedlcach, Morenie i Przymorzu. Łącznie opiekują się one 800. maluszkami.
W ostatnich dniach z magistratu płynie dobra wiadomość. Miasto przygotowuje przetargi na budowę dwóch żłobków, które zaopiekowałyby się łącznie blisko dwustu maluszkami. Jeden z nich powstałby na ulicy Olsztyńskiej, na pograniczu Zaspy i Przymorza, drugi na Rogalińskiej, czyli na Chełmie, blisko Ujeściska. - Obie placówki są bardzo potrzebne, bowiem właśnie na Zaspie i w dzielnicy Gdańsk Południe jest największe zapotrzebowanie na miejsca w żłobkach – mówi Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
Urzędnicy doszli do takich wniosków, bo sprawdzili kolejkę do żłobków pod kątem zamieszczonych tam adresów. - Wyszło, że to właśnie Przymorze i Ujeścisko potrzebują w pierwszej kolejności takich żłobków – potwierdza Krystyna Konieczny, dyrektor Gdańskiego Zespołu Żłobków.
Niestety, patrząc na mapę Gdańska widać rażącą nierówność. - Na Oruni nie ma żadnego publicznego żłobka. Dlaczego z punktu polityki społecznej nie powstają one w dzielnicach, gdzie liczba mieszkań komunalnych jest tak duża? Przynajmniej w teorii, w takich miejscach mieszkają ludzie o niższych dochodach, którzy potrzebują większego wsparcia od miasta. Publiczny żłobek bardzo by się na Oruni przydał – komentuje Agnieszka Bartków, szefowa tutejszej Rady Dzielnicy, a prywatnie mama czteromiesięcznego Krystiana.
Ale nie o Orunię tylko chodzi. W całym okręgu wyborczym numer 1 (w nim znajduje się m.in. Orunia, Stogi, Nowy Port, czy Brzeźno) nie ma ani jednego publicznego żłobka. Ba, kiedy pytamy urzędników o placówki niepubliczne, potrafią nam wskazać tylko jedną – na Trakcie św. Wojciecha.
Urzędnicy powołują się na wspomnianą wyżej analizę adresów, choć przyznają, że być może trzeba będzie takie badanie powtórzyć już niedługo. Problem dostrzegają też miejscy radni z okręgu wyborczego numer 1. W rozmowie z nami Beata Dunajewska deklaruje, że poruszy ten temat na spotkaniach z gdańskim wiceprezydentem. Magdalena Olek obiecuje zainteresować władze miasta rozwiązaniem w postaci stworzenia w istniejących przedszkolach grup żłobkowych.
O stworzeniu takiej grupy na około 40 dzieci myśli Izabela Brzoskowska, dyrektorka przedszkola „Krasnal” z ulicy Żuławskiej. - Ciągle słyszę od ludzi, że na Oruni bardzo przydałby się żłobek. Mam pomysł, by rozbudować przedszkole i spełnić te oczekiwania. Najpierw muszę jednak uzyskać wszystkie pozwolenia i zgody od miasta. W najbliższym czasie chcę się zgłosić z tym pomysłem do urzędników. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, może już nawet w 2016 roku taki żłobek zostałby otwarty.
Miasto studzi takie pomysły. - Od września 2017 roku zgodnie z ustawą gmina ma obowiązek zagwarantować miejsca w przedszkolu dla dzieci w wieku od 3 lat. Stąd nie ma możliwości umieszczania grup żłobkowych w przedszkolach – mówi Magdalena Kuczyńska z gdańskiego Biura Prasowego.
Miasto liczy więc na dofinansowania z ogólnopolskiego programu „Maluch”, by budować w Gdańsku kolejne żłobki. Na tym nie koniec. - Jednocześnie cały czas trwają rozmowy z podmiotami niepublicznymi o możliwościach zwiększenia liczby miejsc w placówkach. Spotkania te odbywają się regularnie. Gmina wspiera też starania podmiotów niepublicznych w pozyskiwaniu zewnętrznych dotacji na ich działalność – mówi Kuczyńska.
I przypomina list, który w zeszłym roku gdańscy urzędnicy wystosowali do premier Ewy Kopacz. List ten nawoływał do zmiany podejścia systemowego, w kwestii wypłaty dotacji dla złobków niepublicznych, to jest ustanowienie dotacji na zasadach tak jak dla przedszkoli.
W ten sposób, argumentują urzędnicy, w niepublicznych żłobkach obniżone zostaną czesne dla rodzica, a tym samym kolejka oczekujących może się wydatnie zmniejszyć.