Wygląda na to, że na Oruni czasami jest tak dobrze, że w miejskie remonty włączają się także samozwańcze „firmy”. Ba, za swoją pracę nie chcą nawet pieniędzy z miasta. A mówiąc poważnie, widzieliście kiedyś taką „ekipę remontową”?
Po kolei.
Wszystko działo się kilka dni temu w rejonie budynków TBS Motława przy Trakcie św. Wojciecha. Patrol straży miejskiej natknął się na trzech mężczyzn, którzy młotami rozbijali słupy energetyczne i oświetleniowe, zdemontowane podczas remontu pasa drogowego.
- Oddając się żmudnemu zajęciu, panowie popijali z puszek piwo. Na widok mundurowych jeden z nich zaczął uciekać, został jednak ujęty – relacjonuje Wojciech Siółkowski, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku.
Mężczyźni powiedzieli strażnikom, że kruszą betonowe słupy, by odzyskać z nich stalowe elementy i następnie sprzedać je w pobliskim skupie metali. Twierdzili, że mają na to zgodę. - Mundurowych nie przekonały jednak te tłumaczenia. Panowie byli pod wpływem alkoholu i nie zachowywali się jakby wykonywali zlecone czynności. Nie umieli powiedzieć do kogo należą słupy, ani też kto miał się zgodzić na ich niszczenie – mówi Siółkowski.
Sprawców wylegitymowano. Jeden z nich, 60-latek, jest mieszkańcem Gdańska. Dwaj pozostali – w wieku 54 i 46 lat – nie mają meldunku.
Z uwagi na fakt, że modernizacja Traktu św. Wojciecha odbywa się na zlecenie Miasta Gdańska, o zdarzeniu poinformowany został Dyżurny Inżynier Miasta. Trzech mężczyzn przesłuchała też policja.