W miniony piątek, bez większego rozgłosu, na Oruni ustawiony został pomnik upamiętniający istniejący tu kiedyś cmentarz ewangelicki.
Najstarszy cmentarz
Spośród upamiętnionych cmentarzy nasz, oruński jest najstarszy. Najwcześniejsze wzmianki o jego istnieniu pochodzą z pierwszej połowy XVI wieku. Razem z kościołem św. Jerzego (dzisiejszy kościół pod wezw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, przy ul. Gościnnej) przetrwał w ciągu wieków m.in. najazd wojsk Stefana Batorego walczącego z gdańszczanami, Kozaków podczas wojny sukcesyjnej w 1734 roku oraz wojsk napoleońskich w XIX w. Spoczywają tutaj mieszkańcy Oruni od kowala po miejscową elitę. Pochowano tutaj m.in. dziadka Artura Schopenhauera - Andrzeja.
Pierwotnie cmentarz ulokowany był pomiędzy dzisiejszą ul. Gościnną (na wysokości dzisiejszej przychodni lekarskiej) a linią wytyczoną przez dzisiejsza linię kolejową. Na początku XX w. powiększony o część po drugiej stronie torów.
Rozjechany przez koparki
Po II wojnie światowej cmentarz był niewygodny dla władz komunistycznych ze względów politycznych, ale także dlatego, że pozbawiony opieki ściągał miejscowy element społeczny oraz "cmentarne hieny". Na jego miejscu postanowiono zbudować przychodnię lekarską. Ciężki sprzęt dosłownie rozjechał zabytkowe kapitele i nagrobne stelle. Podobno z resztek skruszonego marmuru i granitu tworzono m.in. nasypy kolejowe. Jeszcze w latach 90-tych okoliczne dzieci mogły bawić się w dwóch piaskownicach, które zbudowane były z tablic nagrobkowych. Po nagłośnieniu tej sprawy przez prof. Jerzego Sampa administrator tego terenu po prostu skuł widoczne napisy.
- Ekshumacji w tamtych czasach nie przeprowadzano - mówi Grzegorz Boros z Zarządu Dróg i Zieleni, odpowiedzialny m.in za utrzymanie gdańskich pomników - Prawdopodobnie usunięto tylko ludzkie groby leżące na miejscu powstających pod przychodnie fundamentów. Reszta ludzkich szczątków spoczywa w ziemi w tym miejscu, gdzie zostały pochowane. Ta akcja to oddanie pamięci tym ludziom.