O tym zdarzeniu pisaliśmy tutaj. Kierowca samochodu zbiegł z miejsca wypadku. Zostawił jednak „narzędzie zbrodni”, czyli samochód. Sprawę przejęli funkcjonariusze komendy miejskiej. Po tym zdarzeniu policja deklarowała, że znalezienie sprawcy wypadku jest tylko kwestią czasu.
Minęły dwa miesiące i policjanci... ciągle ustalają, kto kierował wtedy pojazdem. Rzecznik Komendy Miejskiej Policji opisuje prace funkcjonariuszy:
- Policjanci cały czas ustalają właściciela samochodu. Sprawa nie jest wcale taka prosta.
Na czym dokładnie polega dwumiesięczne ustalanie właściciela pojazdu, rzecznik już nie podaje. Policjantka zasłania się tzw. dobrem śledztwa. Nieoficjalnie zapytaliśmy funkcjonariuszy z jednego z trójmiejskich komisariatów policji, jak wygląda procedura w tego typu sprawach.
- Taką sprawę bardzo często załatwia się od ręki. Wystarczy wejść w system ewidencji pojazdów i sprawdzić – tłumaczą.
Policjanci przyznają, że czasem sprawa może się wydłużyć, jeśli w dokumentach to bank lub firma leasingowa figuruje jako właściciel. W takich przypadkach stróże prawa występują do banku lub firmy o ustalenie faktycznego użytkownika pojazdu.
- Może też tak się zdarzyć, że ktoś z kupujących nie dopełnił obowiązku rejestracji i wtedy sprawa faktycznie się komplikuje – mówią policjanci.
Czy dwa miesiące na ustalenie właściciela pojazdu, kiedy ów pojazd stoi zabezpieczony na policyjnym parkingu, to jednak nie za długo? Jeżeli taka sprawa zajmuje policjantom tyle czasu, to aż strach pomyśleć, jak długo muszą trwać np. postępowania w przestępstwach gospodarczych lub internetowych (zakładając, że akurat na komisariacie jest Internet). A może szukamy „dziury w całym” i dwa miesiące w tym przypadku nie jest niczym wyjątkowym?
Póki co, śledztwo „pociąg uderza w samochód, gdzie jest kierowca?” wciąż trwa. Z niecierpliwością czekamy na jego wynik.