Na Uboczu bez zmian
O jednym z nich – położonym przy ul. Ubocze, głośno było już zanim powstał. Przypomnijmy: budynki mieszkalne powstały w ramach programu „Mieszkania za grunt”. Miasto w zamian za działki budowlane nieopodal hali Olivia dostać miało od spółki PW 14 (później przemianowanej na Olivia Business Center) 221 mieszkań w Rębowie i na Oruni. Zanim do tego doszło, strony przez kilka miesięcy nie mogły podpisać umowy wstępnej, później – w 2008 roku, kiedy bloki były już gotowe, współwłaściciel firmy OBC – Maciej Grabski – nie zgodził się na opłacenie sięgającego ok. 3 mln złotych podatku VAT. Patowa sytuacja utrzymywała się przez rok. W międzyczasie miasto miało wydać ok. 40 tysięcy złotych na ochronę i monitoring budynku. Niestety, ochronie nie udało się zapobiec stratom. Gdy po koniec zeszłego roku strony w końcu porozumiały się, nowych mieszkańców, oprócz urzędników, witały wybite szyby i pokryte „bazgrołami” ściany bloku. Sytuacją zainteresowały się media (my również pisaliśmy o tym). Nowe szyby wstawiono, część malunków usunięto, lecz nie minął miesiąc, a mieszkańcy zaczęli się skarżyć gazetom. Również i do nas dotarli z prośbą o interwencję.
Społeczny eksperyment?
- W mieszkaniach jest wilgotno – narzeka pani Krystyna. - Podczas mrozów woda zamarza na zawiasach i parapetach od wewnętrznej strony. Na cały blok jest tylko jedna sprzątaczka, która nawet nie może klatki dokładnie umyć, ponieważ nie ma swojego pomieszczenia na miotły, a do nas przychodzi po wodę. Nikt nie odśnieża. Nie możemy zainstalować telewizji. Nie ma mowy o antenie zbiorczej, ani żadnej innej montowanej na zewnątrz, ponieważ za względu na gwarancję budynku zabroniono nam nawiercać ściany – tak wytłumaczono nam w administracji. W budynku nie może funkcjonować żaden inny dostawca Internetu i telewizji niż Telekomunikacja Polska. Ale przede wszystkim problemy stwarzają sąsiedzi. Jest głośno w nocy. W mieszkaniach na parterze nawet późno w nocy odbywają się imprezy. Niektórzy lokatorzy swoje psy wypuszczają „samopas”, żeby się wybiegały. Inni grupują się na klatkach, palą papierosy. Mam wrażenie, że zostaliśmy tutaj zesłani za karę. A te mieszkania przecież nie są tanie. Sam czynsz, bez opłat dodatkowych, wynosi 6,5 zł za metr kwadratowy.
Tymczasem na ul. Platynowej...
Mniej więcej w tym samym czasie do użytku oddano także bloki przy ul. Platynowej na Górnej Oruni. Większe, posiadające balkony, ale i trochę droższe. Czynsz tutaj wynosi 8,7 zł za metr kwadratowy. Na parterze niektóre mieszkania dostosowane są do potrzeb ludzi poruszających się na wózkach inwalidzkich. W budynku znajdują się również rodzinne domy dziecka. Mieszkańcy tego bloku zapytani o to, jak im się mieszka w nowym miejscu, w większości wypowiadają się bardzo pozytywnie o swoim nowym mieszkaniu i sąsiedztwie. Narzekają jedynie na ostatnie kradzieże piwnic.
- Mamy pretensje, że zostaliśmy wymieszani z grupą „patologicznych” mieszkańców – kontynuuje pani Krystyna z bloku na ul. Ubocze – i wszystkich nas zrzucono na Dolną Orunię. Przecież to miejsce tak się kojarzy. Ostatnio zastanawiałyśmy się nawet z sąsiadką, czy to jakiś społeczny eksperyment, któremu nas poddano. Niestety, mamy też wrażenie, że miasto zrobiło interes na zbudowaniu tych bloków, a nas pozostawiono ze źle wykończonym, pełnym usterek blokiem. Chociaż urzędnicy zaprzeczają, trudno nie odnieść wrażenia, że te dwie inwestycje potraktowano w odmienny sposób.
Skąd się biorą różnice?
- W obu blokach obowiązywały identyczne kryteria doboru mieszkańców – tłumaczy z-ca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej UM, Barbara Majewska. - Trafili tu ludzie oczekujący na mieszkania komunalne lub mieszkańcy budynków przeznaczonych do rozbiórki. Aby dostać mieszkanie, trzeba było wykazać się odpowiednio niskimi dochodami, ale nowych lokali tego typu nigdy nie wskazuje się dłużnikom. Nie ma też na pewno ludzi ze społecznej patologii.
- Bloki były wybudowane przez rożne firmy – wyjaśnia Tadeusz Piotrowski, rzecznik Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych. - Przy ul. Ubocze głównym wykonawcą była firma Ekolan, przy ul. Platynowej firma Budrem. Budynki postawione są w innej technice. Budynek na Dolnej Oruni jest ciągle na gwarancji, nie można robić wierceń w ścianach nośnych na własną rękę. Uzgodniliśmy z firmą Ekolan, że mieszkańcy będą mogli powiesić anteny pod nadzorem pracownika firmy. Wtedy gwarancja nie straci ważności. Wysłaliśmy także pisma do innych dostawców Internetu i telewizji, żeby zainteresować ich możliwością podłączenia kabla do naszego bloku. Zajmiemy się także kwestią sprzątania. Postaramy się rozwiązać ten problem.
- Podejmiemy radykalne działania, mające na celu wykrycie sprawców strat, które w rzeczywistości nie są takie rozległe, jak opisuje je prasa – dodaje Barbara Majewska z WGK. - Poprosiliśmy o współpracę policję i straż miejską. Uciążliwych mieszkańców obciążymy kosztami napraw, a jeśli sytuacja się powtórzy grozi im eksmisja. Liczymy na współpracę innych lokatorów, którzy będą informować nas lub policję o takich, niszczycielskich działaniach. Jeżeli dewastacja będzie postępowała, a nie znajdą się winni, koszta rozłożymy na wszystkich mieszkańców.