Literatury jak na lekarstwo
Każdemu stałemu bywalcowi portalu MojaOrunia.pl yuki29 przedstawiać nie trzeba. Jej wyjątkowo lekkie pióro od dłuższego już czasu stanowi znak firmowy naszego działu „Blogi”. Aby móc tak sprawnie pisać, z reguły trzeba dużo czytać. Yuka29 jest właśnie przykładem takiego – proszę wybaczyć porównanie – „pochłaniacza” literatury. Ale ma problem. Na Dolnej Oruni, tam gdzie mieszka, literatury jest jak na lekarstwo. Książek nie można tutaj kupić, książek nie można tutaj wypożyczyć. Ot, prawdziwa pustynia kulturalna.
- Czemu inne części Gdańska mają swoją bibliotekę, a nasza dzielnica nie? Czy miasto uważa, że jak Dolna Orunia, to na pewno nikt tu nie czyta książek? – pyta yuka29.
Są pytania, odpowiedzi brak
Co ważne, nie był to klasyczny lament „u cioci na imieninach” w stylu: narzekać każdy potrafi, zadziałać mało kto. Już wkrótce na poczcie elektronicznej urzędnicy Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku dostali od yuki29 maila. Trudno określić jednak, co działo się z nim później. Mijały bowiem dni, a żadna odpowiedź nie nadchodziła. Opcje były wówczas dwie: albo pytania od mieszkańca wzbudziły prawdziwy popłoch wśród urzędników i ci przygotowują sążnisty, konkretny elaborat, albo... miejscy bibliotekarze wolą buszować w książkach, dokumentach, okólnikach (słowem, są naprawdę zaczytani, to jest zapracowani) niż obcować z czytelnikami. Cisza w eterze panowała nadal i po tygodniu było już raczej wiadomo, że w tym przypadku mamy do czynienia z opcją numer dwa. Yuka29 zadzwoniła więc do naszej redakcji i poprosiła o wsparcie.
Urzędnicy się ożywiają
Po naszych telefonach do WiMBP-u, urzędnicza opcja „Są pytania od czytelnika! No i co z tego ?” zmieniła się na opcję „Są pytania od dziennikarza! Ile mamy czasu?”. W naszej skrzynce redakcyjnej pojawił się długi, konkretny tekst, w którym zawarto odpowiedzi na pytania, zadane przez yuka29. Jednocześnie przeproszono w nim naszą użytkowniczkę za to, że takiej odpowiedzi nie dostała wcześniej. Co ciekawe, tekst ten dostała tylko nasza redakcja. O sprawczyni „całego zamieszania” urzędnicy znowu zapomnieli...
Lokal poszukiwany
Odpowiedź Pawła Brauna, dyrektora WiMPB, nie napawa optymizmem miłośników książek mieszkających na Oruni Dolnej.
„Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gdańsku informuje, iż w chwili obecnej w – szeroko pojętej – dzielnicy Orunia udostępniają swe zbiory 2 filie biblioteczne WiMBP: Filia nr 33 przy ul. Diamentowej 62 oraz Filia nr 46 – przy ul. E. Hoene 6, w budynku Zespołu Kształcenia Podstawowego i Gimnazjalnego nr 6. Obydwie filie są placówkami ogólnymi, czyli udostępniają księgozbiór dla dorosłych, dzieci i młodzieży. Filia nr 46, mimo usytuowania w budynku szkoły, jest dostępna dla ogółu czytelników.
Do roku 2000, czyli do czasu powodzi, czytelnicy z Oruni mogli korzystać z jeszcze jednej placówki bibliotecznej – Filii nr 3, mieszczącej się przy ul. Dworcowej 4, w siedzibie Domu Kultury. Powódź bardzo uszkodziła zbiory biblioteczne, a konieczność przeprowadzenia kapitalnego remontu zalanych pomieszczeń zmusiła Bibliotekę do zabrania ocalałych zbiorów z ul. Dworcowej. Ponieważ po remoncie dyrekcja Domu Kultury nie wyraziła chęci przyjęcia biblioteki ponownie do odremontowanych pomieszczeń, a na terenie tzw. Starej Oruni nie znaleziono żadnego lokalu komunalnego, który odpowiadałby standardom bibliotecznym (...)”
Dyrekcja Gdańskiego Archipelagu Kultury twierdzi, iż sprawa wyglądała całkiem inaczej.
- Po powodzi miasto stwierdziło, że nasza instytucja musi partycypować w kosztach doprowadzenia biblioteki do poprzedniego stanu. Nie mieliśmy na to środków. Nigdy nie stwierdziliśmy, że nie chcemy mieć biblioteki w swoich pomieszczeniach – mówi Teresa Kuśmierska, dyrektorka GAK.
Na Górnej podobnie...
Z tekstu dyrektora Brauna wynika, że podobne problemy ma Orunia Górna.
„Filia nr 46, udostępniająca swe zbiory w Oruni tzw. Górnej oraz dzielnicy Gdańsk-Południe od 1997 r., nie rozwiązuje w pełni problemu usług czytelniczych na rzecz mieszkańców, z czego doskonale zdajemy sobie sprawę. Samo jej umieszczenie w pomieszczeniach szkolnych jest także wynikiem braku odpowiedniego, samodzielnego pomieszczenia na bibliotekę środowiskową (...)”
...choć nie do końca
Inaczej jednak niż w przypadku Oruni Dolnej, na Górnej kiepska sytuacja z dostępem do bibliotek już wkrótce może się zmienić.
„Obecnie WiMBP prowadzi rozmowy z władzami Spółdzielni Mieszkaniowej „Południe” dotyczące wspólnej inicjatywy – zaplanowania pomieszczeń na cele biblioteczne, w mającym powstać pawilonie handlowo-usługowym. Niezbędna jest jednak do tego pozytywna opinia i współfinansowanie ze strony władz miasta Gdańska” – czytamy dalej w tekście.
- Chcemy, aby taka biblioteka powstała. Niestety, nie zależy to tylko od nas. Staramy się o teren od gminy i w zależności od jej decyzji będziemy wiedzieć, czy i w jakim miejscu dokładnie biblioteka będzie mogła powstać – mówi Sylwester Wysocki, prezes Spółdzielni „Południe”. - Orunia Górna ma już obiekty sportowe, teraz czas na inwestycje kulturalne. Właśnie takich inwestycji, szczególnie na obrzeżach Gdańska, miasto praktycznie nie realizuje. Budując taką bibliotekę, wyręczamy niejako miejskich urzędników w ich obowiązkach. Dzięki zaangażowaniu mieszkańców, Orunia Górna ma szanse przestać być „pustynią kulturalną” – dopowiada prezes.
Gdzie ta biblioteka, gdzie?
Na Oruni Dolnej takiego lokalu „pod bibliotekę” urzędnicy znaleźć nie mogą. Ale... „WiMBP bardzo ceni sugestie ze strony mieszkańców, dotyczące usytuowania bibliotek w poszczególnych dzielnicach w taki sposób, aby filie te były jak najbardziej przyjazne środowisku użytkowników.” – pisze dyrektor Braun.
A więc, gdzie taka biblioteka na Oruni Dolnej mogłaby powstać? Pomysły zawsze można wysłać do urzędników... Może tym razem ich reakcja będzie dużo bardziej zdecydowana?