Orunia. Drugiego takiego miejsca w Trójmieście próżno szukać – mówią pomysłodawcy Domu Sąsiedzkiego „Gościnna Przystań”. Otwiera on swoje podwoje już w marcu. Co w nim jest takiego wyjątkowego?
Najpierw trochę historii. Siedzibą Domu jest budynek, położony przy ulicy Gościnnej 14. Wcześniej była to siedziba Oratorium. Miejscem tym zarządzali salezjanie. W latach 90. Oratorium zyskało sobie szczególną sławę wśród mieszkańców Oruni, szczególnie tych młodszych. Każdy, kto mieszkał na dzielnicy, miał naście lat (czasem nieco mniej, czasem nieco więcej) i nie miał co ze sobą zrobić, prędzej czy później musiał trafić na Gościnną 14. Można było tutaj za darmo pograć w bilard, stanąć z kolegami w szranki przy stole do ping ponga, rozerwać się przy piłkarzykach, nic dziwnego więc, że miejsce to – szczególnie zimą – przeżywało prawdziwe oblężenie. Wielu oruniaków do dzisiaj wspomina również organizowane w Oratorium dyskoteki. Aby sprawy nie wymknęły się spod kontroli i na przykład serwowana tam niekiedy herbata nie zamieniła się niektórym klubowiczom w „coś mocniejszego”, nad wszystkim czuwali wychowawcy i księża.
Ten swoisty kulturalno-młodzieżowy renesans nie trwał jednak zbyt długo. Nieremontowany (brakowało na ten cel odpowiednich funduszy) od wielu lat budynek z roku na rok niszczał coraz bardziej. Jego kondycji nie poprawiła również powódź z 2001 roku. Gościnna 14 systematycznie pustoszała. W ostatnich latach budynek zaczął przypominać ruderę.
Czas na odrodzenie
I wtedy na scenę weszła Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej. Udało jej się uzyskać pieniądze na remont i wyposażenie budynku dawnego Oratorium. Pieniądze, dodajmy, niemałe – blisko 400 tysięcy euro. Darczyńcą tym jest duńska, prywatna firma Velux. W projekt finansowo zaangażowało się również miasto. Kompletny remont „Gościnnej 14” rozpoczął się w zeszłym roku. Równocześnie w głowach pracowników GFIS-u kiełkował już inny pomysł.
Cegiełkę dokłada każdy
- Nie chcieliśmy robić tutaj tego typu miejsca, gdzie z góry ktoś ustala mieszkańcom rodzaj i terminy zajęć. W Londynie i Berlinie widziałam placówki, w których aktywni byli zarówno organizatorzy, jak i mieszkańcy. Każdy wnosił swoją „cegiełkę” do takiego domu. I właśnie taki model chcemy przenieść na nasz rodzimy grunt – opowiada Marianna Sitek-Wróblewska, jedna z głównych inicjatorek całego projektu, prezes GFIS-u.
Jak w praktyce ma to wyglądać? Pomysłodawcy zapewniają, że bardzo prosto. Jest dwupiętrowy budynek w centrum dzielnicy. Wyremontowany, odpowiednio wyposażony, z mnóstwem wolnej przestrzeni. Gospodarować będzie mógł ją każdy – panie, które mają ochotę spotkać się na kawę i pogaduchy, grupka sędziwych zapaleńców brydża, młodzież szukająca lokalu na zorganizowanie niewielkiego koncertu, dzieciaki, chcące w spokoju poodrabiać lekcje. Dom stoi otworem dla wszystkich. Oczywiście, nie obejdzie się bez wprowadzenia pewnych zasad. Ktoś, kto na przykład będzie chciał zorganizować trwającą – dajmy na to – 10-godzinną próbę swojego zespołu heavy metalowego, będzie musiał ponownie przemyśleć swój pomysł. Przestrzegania reguł będzie pilnował wynajęty przez GFIS menadżer.
- Liczymy na to, że taka aktywność mieszkańców w organizowaniu sobie i innym wolnego czasu, z czasem pozwoli wyłonić lokalnych liderów. Będzie to tylko z pożytkiem dla naszej dzielnicy. Tacy ludzie są właśnie w stanie wymóc rozwój Oruni – dodaje Sitek-Wróblewska.
Przedszkole, roboty LEGO i co jeszcze?
Zajęcia będzie organizował również sam GFIS. Jest pomysł stworzenia bezpłatnego okienka przedszkolnego dla dzieci poniżej 6 roku życia. Pomagać w tym przedsięwzięciu mają również sami rodzice. W Domu Sąsiedzkim znalazło się również miejsce na salę multimedialną. Prowadzone w niej będą m.in. warsztaty komputerowe i muzyczne. W tych ostatnich, swojego doświadczenia użyczy profesjonalny DJ.
Szykują się również ciekawe zajęcia... z robotyki. Na warsztatach RoboCAMP dzieci i młodzież będą ze specjalnych zestawów LEGO budować zdalnie sterowane roboty.
I co jeszcze? Jest tysiąc możliwości, pomysłów jeszcze więcej. A jaki jest Wasz? Do czego Dom Sąsiedzki może Wam się przydać?
Galeria artykułu