Czym jest zabytek określa Ustawa o Ochronie zabytków i Opiece nad Zabytkami. Według niej jest to: „(...) nieruchomość lub rzecz ruchoma, ich części lub zespoły, będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową”.
- Na Oruni nie ma aktualnie prowadzonego żadnego postępowania, mającego na celu wpisanie któregokolwiek z budynków do rejestru zabytków – tłumaczy Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków. - W całym województwie rozpatruje się aktualnie osiemdziesiąt takich wniosków. Na Oruni wszystkie ważniejsze budynki i obiekty, takie jak na przykład budynek Drukarni Gdańskiej, Dom Podcieniowy, Kuźnia, kościoły, parki i wał Raduni, są już wpisane do rejestru. W przypadku tych, które nie spełniały pewnych warunków, ale mają wartość historyczną, wystarczają zapisy w planie miejscowym, zakazujące wyburzeń. Chodzi tutaj głównie o kamienice robotnicze i czynszówki.
I właśnie tych nieruchomości dotyczą pytania zawarte w e-mailach.
- Wytyczne konserwatorskie są takie, że do rejestru preferuje się wpisywanie ewidentnie zabytkowych budynków, pochodzących na przykład z końca XVIII wieku, początków XIX albo związanych z folklorem – mówi Paulina Borysewicz, architekt, entuzjasta oruńskiej architektury. - Na Oruni, podobnie jak w Górnym Wrzeszczu, jest sporo zabytków z połowy XIX i końca XIX wieku, które łączą kilka stylów, mają eklektyczny charakter, ale według wytycznych konserwatorskich – trochę „za młodych”. Tymczasem zapominamy, że żyjemy już w XXI wieku. W wielu krajach już teraz budynki z międzywojnia pretendują do miana zabytków. Niektórzy w takim rejestrze widzieliby budynki z okresu socrealizmu. Dla nas, gdańszczan, najbardziej wartościowe powinny być te rejony, które nie zostały zniszczone podczas wojny. A Dolna Orunia do takich się zalicza. Te budynki są warte utrzymania mimo, że to dzielnica robotnicza.
Co zatem daje wciągniecie budynku do rejestru zabytków?
Przede wszystkim możliwość pozyskania dotacji np. ministerialnych, marszałkowskich, czy unijnych, które mogą pokryć nawet 100% remontu substancji zabytkowej. Jednak posiadanie, czy nawet mieszkanie w takim zabytkowym budynku, wiąże się również z obowiązkami: wszelkie remonty i zmiany muszą być konsultowane z konserwatorem, a właściciel musi zadbać o właściwą realizację projektu. Jest do tego zobowiązany ustawowo. Wniosek o wprowadzenie do rejestru może złożyć właściciel lub administrator budynku. W takim wypadku konserwator przeprowadza inspekcję. Budynek musi być w jak największym stopniu oryginalny, zabytkowy, mieć wartość historyczną i kulturalną.
- Należy pamiętać, że proces ten jest czasochłonny i trwa nawet do trzech lat – ostrzega Marcin Tymiński. - Dlatego nie należy liczyć na jakieś natychmiastowe korzyści.
Na pytanie czy warto wpisać obiekt do rejestru, nie ma prostej odpowiedzi. Każdy właściciel obiektu, który potencjalnie spełnia warunki, powinien sam sobie na nie odpowiedzieć. Warto skontaktować się z kimś, kto przeszedł już ten proces, jest właścicielem zabytku i bezpośrednio od niego dowiedzieć, jak funkcjonuje się w takiej rzeczywistości.
- Czasami nawet wpisanie budynku do rejestru może nic nie zmienić – mówi Paulina Borysewicz. - W dofinansowaniu zabytków bardzo dużą rolę odgrywa hierarchia ważności. Może się okazać, że nasz budynek znajdzie się na samej jej końcu i wtedy nawet przez kilka dodatkowych lat nie ujrzymy ani złotówki na remont. A „kaganiec”, w postaci kontroli konserwatora, który sami sobie nałożyliśmy, jest nie do ściągnięcia.