Orunia to miejsce z duszą, a takie miejsca koniecznie muszą posiadać własne legendy. Ba! Każdy mieszkaniec winien obowiązkowo je znać. ;-))
Dawno, dawno temu, (choć na szczęście w okolicy nie oddalonej o siedem gór i tyleż mórz), żyła sobie dziewczynka. Na imię miała Cecylia i była córką baaardzo zamożnego gdańszczanina. Beztroskie lata upływały jej na zabawie, przejażdżkach, balach ale i na nauce u sióstr norbertanek...
Pewnej szczególnie mroźnej zimy Cecylia wraz z rodzicami, odwiedziła swego krewniaka, zamieszkującego wspaniałą posiadłość na Oruni. Gdy dorośli biesiadowali, dziewczynka niepostrzeżenie wymknęła się do pobliskiego parku, by poślizgać się na jednym z zamarzniętych stawów.
Na samym środku tafli, Cecylia zauważyła, że lód jest szczególnie przejrzysty. Kiedy z ciekawością pochyliła się nad jego powierzchnią, ujrzała pod spodem dziewczęcą postać, która dawała do zrozumienia, że potrzebuje pomocy! Nie czekając długo, dziewczynka pobiegła po starego służącego, który nie bez wysiłku wyrąbał w lodzie przerębel. Wtedy spod lodu wychynęła młoda, prześliczna panna wodna. Kiedy złapała oddech podziękowała Cecylii za uratowanie życia.
By wyrazić swą niepomierną wdzięczność, syrena zanurkowała z powrotem w odmęty by wypłynąć po chwili z kryształową klepsydrą w ręku. Wodna panna rozbiła piękny przedmiot, a zawarty w niej piasek, przesypała do sakiewki, darując ją dziewczynce. Gdyby Cecylia znalazła się kiedyś w potrzebie, miała wrzucić piasek z powrotem do stawu, na którym obie się spotkały...
Mijały lata. Cecylia z dziewczęcia wyrosła na piękną kobietę. Naturalną koleją losu spotkała i pokochała z wzajemnością Artura – jednego z najdzielniejszych mieszczan. Niestety szczęście młodych, wkrótce zakłóciła wojna, w której gdańszczanie opowiedzieli się po stronie polskiego króla Stanisława atakowanego przez Rosjan i sprzymierzonych z nimi Sasów.
Gdańsk bardzo ucierpiał. Wszędzie widoczne były gruzy i rumowiska. Wielu dzielnych mieszkańców miasta oddało życie w słusznej sprawie. Artur był wówczas kurierem samego króla, a więc łakomym kąskiem dla wrogów, którzy pojmawszy go, spodziewali się wyciągnąć od niego strategiczne dla wojny informacje.
Cecylia wiedziała, że Artur nigdy nie zdradzi króla i w związku z tym czeka ukochanego pewna śmierć... Postanowiła go ratować! Wtedy przypomniała sobie o dziwnym spotkaniu z dzieciństwa i słowa syrenki. Pobiegła po sakiewkę, a potem z nią, przebrana za nędzarkę, przedarła się przez oblężony Gdańsk, aż na Orunię. Wreszcie dotarła do parkowego stawu. Sięgnęła po mieszek i cały piasek wysypała w głębiny wody. Kręgi, które pojawiły się na powierzchni, nagle się zatrzymały... Cecylia wnet pojęła, że czarodziejski piasek miał moc zatrzymania czasu!
Bez strachu wróciła do miasta, wyjęła klucze z rąk nieruchomego wartownika i uwolniła Artura. Oboje musieli się bardzo spieszyć, gdyż mieli tylko tyle czasu, ile zajmuje przesypanie piasku przez mały otwór klepsydry. Nawet nietoperze i ćmy zawisły bez ruchu w powietrzu...
Kiedy czas znowu ożył, młodzi szczęśliwie dotarli już do Dolnego Miasta, gdzie w jednym z dworków ukrywał się król Stanisław. Ostrzegli władcę, który dzięki temu zdołał bezpiecznie opuścić Gdańsk.
Cecylia z Arturem żyli potem długo i szczęśliwie prowadząc w mieście sławny zajazd „Nadzieja”, którego szyld zdobił wizerunek syrenki z klepsydrą w ręce. *
THE END
* Oryginał możecie przeczytać w książce J. Sampa „Orunia, Stare Szkoty i Lipce”, Gdańsk 2005