Dwatygodnie temu opublikowaliśmy na łamach naszego portalu wywiad z Mikołajem Harmozą. Artysta opowiadał m.in. o swojej oruńskiej pracowni (Sandomierska 10) i gościach, którzy ją odwiedzają:
„(...) tuż po tym jak zdecydowałem się tutaj pracować, zauważyłem pod moimi drzwiami gromadkę dzieci. W różnym wieku, najmłodsze miały po 6-7 lat, najstarsze kilkanaście. Były bardzo ciekawe, co się tak naprawdę u mnie w pracowni dzieje. Wreszcie zapukały do mnie i tak się poznaliśmy (...) Dzieciaki mają u mnie swój kącik. I jeśli mają ochotę pomalować czy porysować, to tu jest ich miejsce. Oczywiście te zajęcia są dobrowolne i nie pobieram za nie żadnych pieniędzy. Nie ma również jakiś określonych godzin. Ja pojawiam się w mojej pracowni o bardzo różnych porach. Ale jedno jest pewne, kiedy tylko tu przychodzę, momentalnie otwierają się u mnie drzwi i do mojej pracowni wchodzą dzieciaki.”
I jak tłumaczył nam nasz rozmówca, w tym przypadku nie chodziło tylko o chęć malowania czy rysowania. Dzieci pukały i nadal pukają do drzwi jego oruńskiej pracowni także z innego powodu:
„Te dzieciaki przychodzą do mnie i opowiadają mi bardzo intymne historie ze swojego życia i ich rodzin. Te historie są bardzo często nasączone brutalnością i przemocą. To zaufanie, którym mnie obdarzają, jest naprawdę bardzo ujmujące. Ja się o nic nie dopytuję, nie naciskam, one mają po prostu taką potrzebę wygadania się.”
Jedną z form takiego „wygadania się” jest również sztuka. Mikołaj Harmoza postanowił właśnie tę twórczość artystyczną swoich młodych artystów pokazać szerszej publiczności. Temu właśnie służy wystawa w jego pracowni.
- Serdecznie zapraszam w sobotę na ulicę Sandomierską 10. Tu odbędzie się wernisaż prac dzieci. Naprawdę warto przyjść – przekonuje artysta.