Szwendam się tędy i owędy, inspirując się migawkami z dzielni. Na pierwszy ogień, z uwagą studiuję widoczne na zewnątrz MENU z Baru Nesca przy Trakcie. Kurczę, co za uczciwa knajpa! Od razu widać, że klientela nie wpada tam na...herbatę (ostentacyjnie wykreśloną z tegoż jadłospisu). Rzut oka do środka , potwierdza trafność tej hipotezy. ;p Five o’clock, to jakiś snobistyczny angielski wynalazek, niezaszczepialny na oruńskim gruncie ;p
Potem wędruję sobie ul. Przy Torze. Piękne w zamyśle architektonicznym stare budynki, dają się porównać do wysłużonego, często zrujnowanego taboru kolejowego, mijającego te kamienice nieopodal. Tak samo brudne, tak samo zasmarowane nośnymi hasłami. Tak samo mieszczące w środku przypadkowe zbiorowości.
Zaczepiam tam Panią Jadwigę, która od wielu lat, mieszka w takich właśnie okolicznościach przyrody. Opowiada, że jedyną inwestycją od ponad ćwierćwiecza, jest... ufundowanie asfaltu przez właściciela zakładu szklarskiego. Zaprasza na klatkę schodową i pokazuje zamurowane drzwi do lokalu mieszkalnego, sypiący się strop pod strychem, słomę wychodzącą ze ścian i wiele innych cudów, które z pewnością winny być notowane bardzo wysoko, na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości - UNESCO ;p
Kawałek dalej znajduje się ul. Serbska. Na dobrą sprawę, mogłabym tam usiąść z popcornem i jak w kinie, z zapartym tchem chłonąć kolejne obrazki. Nieopodal wejścia do klatki schodowej leży zewłok pijanego w sztok mężczyzny. Nie jest to raczej widok rzadki, bo tuż przy nim bawią się dzieci, kompletnie nie zwracające na to uwagi. Inny (tylko nieco mniej upojony od leżącego) człowiek, właśnie tej niedzieli postanowił porozrzucać po okolicy części z trudem rozbieranego stołu. Blat, zupełnie niebanalnie położył na środku chodnika. Przy śmietniku, nie dziwiąc się niczemu - szabrował wielki, brudny kundel... Mój wzrok przykuwa jeszcze rynna, której nieregularna forma aspiruje bardziej do miana sztuki nowoczesnej, niżli prozaicznej funkcji odprowadzania deszczówki...
Przeszłam się jeszcze Równą, gdzie ludzie cały rok zamieszkują altanki działkowe, popatrzyłam na zionącą kraterami drogę przy PORD-zie. Szacun! Islandzki wulkan Eyjafjallajokull, to pikuś przy naszych rodzimych możliwościach...
WOW, Helooooooooooł!!! To przecież dzielnica, było, nie było nowoczesnego miasta! XXI wiek! Unia Europejska! NATO!
Po takiej wycieczce można tylko zakrzyknąć w równie martwym jak dzielnia języku:
O Tempora! O Mores! O k...a!!!