A konkretnie robi to zarządca tego miejsca, Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych. Kilka tygodni temu jego przedstawiciele z Biura Obsługi Mieszkańców nr 4 wspólnie z okolicznymi dłużnikami lokali komunalnych rozpoczęli porządkowanie fortu. Wcześniej, szczególnie w północnej części okalającej fortyfikację fosy, nie sposób było się poruszać, nie mając do swojej dyspozycji wielkiej maczety. Na pierwszy ogień prac poszła więc wycinka chaszczy. Swój wygląd zmieniły także podziemia fortu. Znikły stamtąd butelki, stare gazety, fragmenty mebli i wielkie plamy moczu. Do wyczyszczenia zostało jeszcze kilka fragmentów tych zabytkowych katakumb. W wielu miejscach ściany wciąż zdobią mało wyszukane w swej treści graffiti, gdzie niegdzie można także natrafić na pamiątki po urządzanych tutaj alkoholowych libacjach.
- Szaniec jezuicki przez wiele lat był traktowany po macoszemu. Nic dziwnego więc, że jego zabezpieczenie i utrzymanie kosztowało z roku na rok coraz to więcej pieniędzy. GZNK nie stać na utrzymywanie obiektu, który generuje tylko koszty. Chcemy, aby to miejsce nareszcie zaczęło przynosić dochody. Aby tak się stało, musi ono zostać otwarte dla turystów – tłumaczył Waldemar Rydlewski, wicedyrektor GZNK.
Póki co zostało ono otwarte dla włodarzy tego miasta – dzisiaj o godzinie 16:00 na Szańcu Jezuickim zorganizowano debatę na temat przyszłości fortu. Wzięli w niej udział m.in. gdańscy radni, dyrektorzy miejskich wydziałów i członkowie historycznych stowarzyszeń. Wspólnie zastanawiano się, jakie dalsze kroki należy podjąć, aby na Szańcu Jezuickim pojawili się nareszcie turyści.
Zaczynamy od bezpieczeństwa
- GZNK wykonał bardzo ważny krok, uporządkował ten teren i pozwolił nam na obejrzenie tego zabytku w krasie, w jakiej przez wiele lat, nie byliśmy w stanie go oglądać. Aby jednak obiekt ten mógł być regularnie odwiedzany przez ludzi z zewnątrz, musi on być bezpieczny. Niezbędne jest chociażby wykonanie oświetlenia tego miejsca – mówił Janusz Tarnacki, Miejski Konserwator Zabytków w Gdańsku.
Głos w dyskusji zabrał także Przemysław Guzow, dyrektor Centrum Hewelianum, który realizuje miejski projekt naukowo-turystyczny na terenie fortu Góry Gradowej (Grodzisko). W przeszłości teren ten, podobnie jak teraz szaniec jezuicki, również nie wykorzystywał w pełni swojego potencjału. Za sprawą m.in. renowacji obiektów zabytkowych i nawiązania współpracy ze środowiskami naukowymi i artystycznymi, Grodzisko jest coraz tłumniej odwiedzane przez mieszkańców i turystów. I co ważne, zaczyna przynosić konkretne dochody. Czy taki scenariusz jest możliwy w przypadku fortyfikacji na Starych Szkotach?
- Na pewno szaniec jezuicki ma ogromny potencjał. Potrzeba jednak konkretnych środków, te można chociażby pozyskać z funduszy ministerialnych – odpowiadał Guzow. – Ale trzeba też odpowiednio ułożyć harmonogram prac. Najpierw, oprócz kwestii porządkowych, teren muszą obejrzeć saperzy. Może okazać się bowiem, że leży tu wiele bardzo niebezpiecznych „niespodzianek” – dodawał.
I przypominał o trwającej modernizacji zbiornika retencyjnego na skrzyżowaniu ulic Nowe Ogrody i Powstańców Warszawskich. Po tym jak została spuszczona tam woda, okazało się, że na dnie leży całkiem pokaźny arsenał, będący pozostałością po drugiej wojnie światowej.
Pomysły na Szaniec już są
Wciąż nie ma jednak koncepcji rewitalizacji jezuickiego szańca. Są za to wstępne pomysły. O kilku z nich opowiadał Michał Klugman ze Stowarzyszenia „Gertruda”, które zajmuje się zabytkami w Gdańsku. Jego członkowie stanowią dla miasta ciało doradcze w sprawie przyszłej rewitalizacji fortu na Starych Szkotach.
- Możemy tutaj mówić o dwóch wariantach zagospodarowania tego miejsca: podstawowym i zaawansowanym. W pierwszym przypadku obiekt byłby gotowy do użytkowania, po tym jak zostałyby wyznaczone elementy trasy turystycznej, pojawiłaby się tutaj ochrona, a służby miejskie regularnie dbałyby o to miejsce – mówił Klugman. – Zaawansowany wariant zakłada wykorzystanie na cele turystyczne również samych pomieszczeń fortu. Jestem za tym, aby fort otworzył się na ludzi jak najszybciej. Nie ma więc co czekać na realizację „koncepcji maksymalnej”, co nie oznacza, że nie można jej realizować. Ale niech to się dzieje już po tym, jak na szańcu pokażą się turyści – wypowiadał się członek Stowarzyszenia „Gertruda”.
Uczestnicy debaty przekonywali też, że rewitalizacja jezuickiego szańca może zaktywizować okolicznych mieszkańców. Ci ostatni, mając okazję zarobić na odwiedzających szaniec turystach, mogliby otwierać różnego rodzaju przedsięwzięcia: lokale gastronomiczne, sklepy z pamiątkami czy niewielkie pensjonaty. Kolejnym plusem zmiany wizerunku tego miejsca jest możliwość większej niż dotychczas integracji dzielnicy.
- Teren ten idealnie nadaje się na organizowanie wielkich imprez. Można tu np. urządzić festyn dla mieszkańców Starych Szkotów. Jego organizowaniem mogłaby chociażby zająć się tutejsza parafia – mówił Marcin Stąporek z prezydenckiego Biura ds. Kultury.
Władze GZNK myślą również o tym, aby w przyszłości miejsce to wykorzystywane było przez artystów. W tej sprawie prowadzone są już rozmowy m.in. z profesorem Jerzym Limonem, z którego inicjatywy co roku w mieście odbywa się Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski.
Znajdźmy pieniądze, podejmijmy decyzję
Te wszystkie pomysły pozostaną jednak niezrealizowane, jeżeli na ich realizację nie znajdą się pieniądze. Obecny na spotkaniu Dimitris Skuras, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej UM w Gdańsku mówił:
- W pierwszej kolejności musimy teraz zdobyć środki na dokończenie oczyszczenia tego obiektu i zapewnienia tutaj odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa. Kolejnym etapem, który pozwoli na zgromadzenie niezbędnych na wykonanie całej inwestycji pieniędzy, może być np. podpisanie partnerstwa publiczno-prywatnego.
O finansowe zaplecze na rewitalizację szańca jezuickiego obiecywał też zabiegać Kazimierz Koralewski, miejski radny.
- Już we wrześniu będziemy mieć wytyczne do budżetu na przyszły rok. Wtedy zacznie się dyskusja na temat przyszłych wydatków na ten obiekt. Obiecuję, że poruszę wówczas tę sprawę. Będę też na bieżąco monitorował stan wykonywanych tutaj prac – zapewniał Koralewski.
Kolejnym krok dla tej inwestycji ma zostać wykonany już niedługo.
- Teraz musimy usiąść z dyrektorem Wydziału Skarbu, z prezydentami Bielawskim i Bojanowskim oraz innymi urzędnikami i określić program funkcjonalno-użytkowy dla tej inwestycji. Krótko mówiąc: musimy wiedzieć, kto ma realizować i nadzorować te prace. Takie spotkanie przewiduje już po wakacjach – wyjaśniał Rydlewski.
A kiedyś było tu tak...
Szaniec Jezuicki (nazwa wzięła się stąd, że najbliższym sąsiadem fortu było kolegium jezuickie) został ukształtowany w latach 1843 –1867. Wcześniej znajdowały się tutaj fortyfikacje ziemne. O budowie szańca przesądziła historia z roku 1813. Wówczas broniony przez Francuzów Gdańsk atakowali żołnierze rosyjscy i pruscy. W tamtym okresie na terenie dzisiejszego Szańca Jezuickiego znajdowała się słaba fortyfikacja, wzniesiona przez Francuzów. W 1813 roku została ona szybko zdobyta przez atakujących. Stąd obstrzeliwali oni południową część Gdańska i wkrótce udało im się w ten sposób podpalić znaczną część Wyspy Spichrzów. W rezultacie pożaru obrońcy miasta utracili pokaźne zapasy żywności i wkrótce musieli skapitulować. Pruska władza postanowiła nie popełnić błędu Francuzów i w 1843 roku zaczęto wznosić tutaj murowany fort. Budowa fortyfikacji opóźniała się jednak – zaważyły na tym trudności budżetowe. Kolejne prace ruszyły w latach 50-tych XIX wieku. Ostatni obiekt Szańca Jezuickiego wybudowano w 1867 roku. Wbrew obawom władz pruskich nie doszło już jednak do oblężenia Gdańska.
Do czasów I wojny światowej fortyfikacja na Starych Szkotach była obsadzona przez żołnierzy regimentu, stacjonującego na Starym Przedmieściu w koszarach na Żabim Kruku. W 1920 roku Wolne Miasto Gdańsk objęła demilitaryzacja, fortyfikacja została opuszczona przez żołnierzy.Pod koniec okresu międzywojnia w okolicy zaczęto wznosić kolonie działkowe (Kolonia Anielskie Wzgórze) – dziś fort leży przy ulicy Kolonia Anielinki.
W 1945 roku w Szańcu Jezuickim broniły się oddziały niemieckie. Wojska radzieckie nacierały od strony wzgórz, czyli od strony dzisiejszego Chełmu i Ujeściska. Fortyfikacja nie uległa jednak wielkiemu zniszczeniu – rozbity został tylko budynek przy wejściu do szańca.
Po wojnie obiekt stał się...źródłem cegieł dla okolicznych mieszkańców. Dalszym rozbiórkom zapobiegł dzierżawca, który w tym miejscu postanowił założyć fermę kur.
Ostatnie lata zabytek ten był wykorzystywany przez różne firmy – znajdowały się tam m.in. magazyny i wytwórnia płyt kompaktowych.
W opracowaniu historycznej części artykułu pomógł nam Marcin Stąporek, w przeszłości pracownik Muzeum Archeologicznego w Gdańsku i Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku. Współpracuje również z gdańską Akademią Rzygaczy. Swoje historyczne artykuły publikuje m.in. na portalu: www.trojmiasto.pl
Wczorajszą debatę na temat Szańca Jezuickiego opisał również portal: www.ibedeker.pl - relację można znaleźć tutaj.