Tą osobą miała być kierowniczka ZATOKI na Oruni. Przyznam szczerze: oczekiwałem żywy relikt minionej epoki - wywyższający się, arogancki i uważający, że w ZATOCE wszystko jest, tak jak być powinno. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się jednak, że kierowniczka jest młodą, skorą do szczerej rozmowy i znającą problemy sklepu osobą. Jednak, jak to w większych firmach bywa, osobą do oficjalnego kontaktu jest z reguły rzecznik lub dyrektor. Z panią kierowniczką oruńskiej ZATOKI mogłem więc porozmawiać nieoficjalnie. Na moje pytania odpowiedział Waldemar Mirocha, dyrektor handlowy ZATOKI.
Warto też powiedzieć, że po tym jak zacząłem telefonować do siedziby firmy i prosić o umówienie mnie na wywiad z dyrektorem, do oruńskiej ZATOKI została wysłana kontrola. Co wykazała? Poniżej znajdą Państwo odpowiedź także i na to pytanie.
Czy zgodzi się pan ze stwierdzeniem, prezentowanym przez wielu mieszkańców Oruni, że ZATOKA na Oruni jest reliktem minionej epoki?
A czy pan powie, że Orunia jest reliktem minionej epoki? Żartuję oczywiście – mam tu na myśli wspólny mianownik. Co nim jest? Potrzeba inwestycji i zaangażowanie środków, tak aby lokalizacja była bardziej atrakcyjna.
Mieszkańcy mają zastrzeżenia do tempa pracy ekspedientek na dziale mięsnym. Delikatnie rzecz ujmując, Pana pracownice nie szanują czasu klientów.
Trudno jest zmierzyć czas obsługi na stoisku w sposób matematyczny i stwierdzić, czy jest ona szybka czy wolna. Jest to bardzo subiektywna ocena. Trzeba pamiętać o tym, że każdy klient ma inne wymagania, jeden chce mieć mięso pokrojone w cienkie paski, drugi w grubsze. Trzeba też estetycznie i umiejętnie zapakować produkt, inaczej niż w minionej epoce – tu nie może być mowy o bylejakości. Mamy w strukturze Działu Handlowego osobę zajmującą się kontrolą i nadzorem nad pracą działów mięsnych w sklepach. I chcę Pana zapewnić, że została już ona powiadomiona o uwagach, które Pan i czytelnicy portalu mojaorunia.pl zgłaszają. Zaleciłem, aby przyjrzała się ona temu problemowi i postarała wskazać działania pozwalające zwiększyć tempo obsługi klientów.
Czy sklep posiada odpowiednią liczbę personelu? Często na dziale z warzywami i na bocznej kasie brakuje obsługi.
Tu musimy doprecyzować czas – czy to ma miejsce w trakcie jednej czy drugiej zmiany, czy może między zmianami, o jakiej porze itp. Niemniej jednak jeśli dobrze pamiętam to mamy tam jeden wakat i szukamy pracownika. W najbliższym czasie będziemy starali się uzupełnić kadrę o jedną lub dwie osoby. Pozwoli to na sprawniejszą obsługę klientów.
Czytelnicy portalu MojaOrunia.pl uważają, że panie ekspedientki stoją często „tyłem do klienta”. Potrafią być opryskliwe, są ponure, rzadko się uśmiechają.
Odpowiadając na to pytanie, przy okazji nawiążę również trochę do poprzedniego. W wakacje z powodu urlopów, ale też wzmożonego ruchu klientów związanego z sezonem letnim, zatrudniamy młode osoby. Korzystając z przerwy w nauce (np. studenci), chcą one sobie dorobić i są chętne do pracy. Nie szczędzą uśmiechu i są bardziej otwarte do ludzi. Dzięki temu możemy również zapewnić nieco szybszą obsługę. I zarazić entuzjazmem obecną kadrę.
Czytelnicy uważają także, że wędliny w oruńskiej ZATOCE są stare. Jak często przywożone
jest tutaj świeże mięso?
Świeże mięso jest przywożone codziennie rano. To, że mamy aż trzech dostawców (m.in. są to firmy MAT i K&K) pozwala nam na utrzymanie wysokiej jakości produktów. Działa tu prosta zasada konkurencyjności. Nie ma tu monopolisty, który mógłby sobie pozwolić na dostarczanie nam mięsa gorszej jakości. Pilnujemy też, aby firmy dostarczające mięso dostarczały je z nocnych rozbiorów. Daje nam to pełną gwarancję świeżości mięsa.
Według czytelników MojejOruni.pl, w ZATOCE dodaje się stare resztki (ścinki) do pokrojonej wędliny. Tak chyba nie powinien wyglądać dobrze zarządzany sklep.
Nie jest to prawdą. Niedawno oruńska ZATOKA została przez nas skrupulatnie skontrolowana. Kontrola nie wykazała procederu, o którym Pan mówi. Mamy specjalne pojemniki na ścinki, tak aby klient nie musiał płacić np. za końcówkę kiełbasy czy wędliny. Personel doskonale wie, iż klient nie chce płacić za taki towar.
Często pada stwierdzenie, że ZATOKA ma wysokie ceny. Czy jest to sklep dyskontowy, czy są to delikatesy?
Ani jedno ani drugie. ZATOKA jest supermarketem osiedlowym typu convenience. Niczym nie odstajemy od średnich cen detalicznych. Mamy niższe ceny od Bomi, Alma czy też innych delikatesów. A w porównaniu ze sklepami dyskontowymi mamy zdecydowanie większy asortyment. Przykładowo w Biedronce jest około 1500 pozycji, u nas ponad 15 tysięcy. Średnia cena mięsa w ZATOCE jest porównywalna z ceną rynkową. Prowadzimy stały monitoring cen na rynku. Oczywistym jest, że nie będąc w tym względzie konkurencyjnym, stracilibyśmy klientów. A więc dbałość o niskie ceny leży nam mocno na sercu. Do tego staramy się wprowadzać liczne promocje. Zachęcam do sprawdzania naszych cen w gazetkach promocyjnych, na plakatach reklamowych, umieszczonych na sklepach ZATOKA, czy też oznaczonych cenówkami promocyjnymi w sklepach . Uważam, że nasze ceny są korzystne dla naszych klientów i konkurencyjne .
Czy jest szansa na powrót kart stałego klienta?
Z pewnością powróci program lojalnościowy. W jakiej formie jeszcze nie wiemy. Obecnie pracujemy nad poprawą systemu informatycznego, który pozwoli uniknąć błędu przy odliczaniu kwoty. Jak wiadomo dobry klient to lojalny klient i warto go za tą lojalność nagrodzić.
Czy szykuje się remont placówki na Oruni?
Mamy już stworzone plany rewitalizacji marketów całej naszej sieci. Sklep na Oruni jest w planach inwestycyjnych, ale musi czekać na swoją kolej. Za wcześnie jeszcze mówić, co dokładnie się tutaj zmieni. Orientacyjnie remontu
możemy się tutaj spodziewać na początku 2011 roku. Oczywiście wszystko też jest powiązane z możliwościami finansowymi i tempem prowadzonych już prac w innych obiektach ZATOKI.
Czy remont spowodowany jest działaniami konkurencji, m.in. planami budowy Lidla i Biedronki na terenie Oruni?
Gdybyśmy reagowali remontami na rozrastającą się konkurencję nasze
sklepy byłyby w ciągłym remoncie (śmiech). W naszej sieci jest blisko 40 sklepów. Od początku roku wyremontowaliśmy już 4 placówki, a na remont czekają kolejne. ZATOKA jest siecią polskich sklepów. Nie mamy takiego kapitału jak markety zachodnie, a remont jest bardzo kosztowny – mówimy o wydatkach rzędu setek tysięcy złotych .
Czy oprócz remontu czekają nas jeszcze inne zmiany w ZATOCE na Oruni?
Stawiamy na szkolenie pracowników, a w szczególności kadrę kierowniczą. Na realizację tego celu wykorzystujemy firmy szkoleniowe, które pracują w oparciu o programy unijne. Tak jak wcześniej wspominałem postaramy się również uzupełnić braki kadrowe.
Gdzie Pan robi zakupy?
W sklepie ZATOKI , który znajduje się w tym samym budynku co biura naszej firmy, czyli w sklepie nr 9 w Nowym Porcie. Oczywiście odwiedzam też sklepy takie jak Biedronka czy Bomi, które uważam za reprezentatywne dla swoich kategorii. Ale robię to głównie w celu zapoznania się z ich ofertą.
Chciałby pan coś dodać?
Dziękuję za zainteresowanie się problemami w ZATOCE na Oruni. Po Pana interwencji wysłaliśmy na miejsce kontrolę, która to wskazała na kilka elementów jakie należy poprawić. Choć, co z satysfakcją stwierdzam, nie wykazała ona tych najgorszych uchybień, o jakich Pan wspominał, jeśli chodzi o stoisko mięsne. Mogę na pewno polecić nasze stoiska wędliniarskie. Nikt nie jest idealny, jednak chcemy stale ulepszać jakość naszych usług. Zapraszam do zakupów w sklepach ZATOKA.
Dziękuję za rozmowę