- W dużej części Polski mamy już do czynienia z trzecim, bardzo wysokim stopniem zagrożenia pożarowego. Na szczęście, na Oruni sytuacja nie jest tak niebezpieczna, ponieważ nie występują tutaj lasy iglaste. A właśnie w nich dużo szybciej niż w kompleksach liściastych wysycha ściółka i w rezultacie łatwiej jest tam o pożar – informuje młodszy brygadier Piotr Kuliński, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 Gdańsk Orunia.
Brakuje rozsądku i wyobraźni
Mimo wszystko, w fazie ostatnich upałów, także i na Oruni strażacy mają co robić. Jak pokazują statystyki płoną głównie trawy. W ubiegłym tygodniu zanotowano cztery takie interwencje – pożary wybuchały na ulicach: Małomiejskiej, Trakcie Św. Wojciecha, Koralowej i Sosnkowskiego.
- Najczęściej przyczyną wybuchu ognia było jego nieumyślne zaprószenie. A to ktoś wyrzucił niedopałek papierosa, a to ktoś źle wygasił ognisko, jeszcze inny, zamiast do śmieci, butelkę wyrzucił na pole. Apeluję o większy rozsądek, o nieszczęście naprawdę nietrudno – komentuje Kuliński.
Na szczęście każdy z wspomnianych wyżej pożarów udało się szybko ugasić. Ale jak mówią strażacy, w pewnych momentach, podczas akcji ich gaszenia robiło się niebezpiecznie. Ogień mógł w każdej chwili rozprzestrzenić się na okoliczne altanki i domki jednorodzinne. Tym razem obyło się bez tragedii.
A skoro o niebezpieczeństwie i braku rozsądku niektórych mowa, to warto pokrótce przypomnieć o ostatnich wydarzeniach z Wyspy Sobieszewskiej. Tam w przeciągu kilku dni, strażacy odnotowali dwa pożary, w których płonął ponad hektar lasu. Kiedy ogień udało się opanować, w pobliżu odkryto nielegalne wysypisko azbestu i tworzyw sztucznych...
Polejcie nas wodą!
Wracamy na Orunię. Zdarza się również, że do tutejszej jednostki przychodzą ogrodnicy i rolnicy, właściciele gospodarstw na Żuławach. I to bynajmniej nie po to, aby zgłosić pożar.
- W ostatnim tygodniu mieliśmy właśnie taką wizytę. Człowiek prosił nas o podlanie mu pola. Argumenty były takie, że przecież jest gorąco, że wszystko na polu jest suche i pożar może wybuchnąć w każdym momencie – mówi Kuliński. – Ale niestety nie możemy brać udziału w tego typu interwencjach. Wkrótce przyjechaliby do nas następni chętni i po jakimś czasie nie robilibyśmy nic innego, jak tylko stalibyśmy i podlewali czyjeś gospodarstwa – uśmiecha się dowódca.
Inny żywioł też jest niebezpieczny
Było o ogniu, czas na inny żywioł – wodę. W tym roku strażacy z jednostki oruńskiej nie zanotowali żadnych przypadków utonięć. I lepiej, aby ta statystyka pozostała już niezmienna.
- Mimo, iż oczywiście Orunia nie ma w swoim rejonie plaż, to i tak w jej okolicach znajduje się kilka nieformalnych kąpielisk. Jest jeszcze Radunia, ale ona jest tak zarośnięta, że chyba nikt w niej już się nie kąpie. Gdyby jednak komuś przyszła na to ochota, to niech pamięta o kilku podstawowych zasadach. Nie wchodźmy do wody po alkoholu czy świeżo po posiłku, nie skaczmy też na tzw. „główkę” – apeluje Kuliński.
I ku przestrodze podaje dzisiejszą interwencję strażaków z oruńskiej jednostki. W Starogardzie wyłowiono kolejnego topielca. Wszystko wskazuje na to, że w grę weszła tutaj brawura i zbyt wielka ilość wypitego alkoholu...