Wielokrotnie pisaliśmy już na łamach naszego portalu o tym, że jednym z niezbędnych wymogów do powstania rady osiedla (zwanej też jednostką pomocniczą miasta) na Oruni jest ...odpowiednia frekwencja wyborcza. W Gdańsku jest to liczba 10 procent. Właśnie tylu uprawnionych do głosowania mieszkańców dzielnicy (na Oruni jest to ponad 1300 osób) musi stawić się przy urnach. Jeżeli w wyborach do rady osiedla weźmie udział mniej ludzi, jednostka pomocnicza nie zostanie powołania do życia.
Jednak owe „10 procent” budzi niezadowolenie wielu ludzi w Gdańsku. Przeciwnicy tego zapisu – głównie członkowie organizacji pozarządowych oraz działających i powstających rad osiedli w Gdańsku – argumentują, że próg ten jest stanowczo za wysoki.
Po analizach, czas na decyzję
- Z naszej analizy lokalnych wyborów wynika, że próg 10 procentowej frekwencji stanowił często barierę nie do przejścia dla mieszkańców. Tak było np. przy wyborach jednostki pomocniczej na Przymorzu i w Brzeźnie. Nasze badania wskazały, że znacznie lepszym, dużo bardziej wspierającym społeczeństwo obywatelskie, rozwiązaniem byłaby 7 procentowa frekwencja do rad osiedli – tłumaczy Beata Matyjaszczyk, członkini Regionalnego Centrum Informacji i Wspomagania Organizacji Pozarządowych.
Przedstawiciele lokalnych organizacji i gdańskich rad osiedli zwrócili się więc z tą kwestią do miejskich radnych. Rozmowy toczyły się m.in. na Komisji Samorządu i Ładu Publicznego Rady Miasta Gdańsk. W końcu klub Platformy Obywatelskiej zdecydował się na konkretny ruch – podczas sierpniowej sesji Rady Miasta ma być głosowana uchwała, która obniży obowiązkową frekwencję do rad osiedli z 10 na 8 procent.
"Osiem" kontra "pięć"
- Uważam, że jest to projekt kompromisowy. Nie może być tak, że w wyborach do rad osiedli głosuje np. tylko kilkadziesiąt ludzi i mimo tak niskiej frekwencji, jednostka powstaje. Trudno wtedy mówić o reprezentatywności, o prawdziwym mandacie wyborczym. Próg wyborczy powinien więc być zachowany. 10 procent to faktycznie za dużo, 8 procent jest rozwiązaniem „w sam raz” – uważa Marcin Skwierawski, radny PO.
Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Andrzej Witkiewicz, przewodniczący zarządu działającej od wielu lat Rady Osiedla „Strzyża”.
- To nie jest żaden kompromis. O takim moglibyśmy mówić wtedy, gdyby radni przegłosowali próg 5 procentowy. Miejscy radni nie zdecydują się jednak na to, bo jak oficjalnie tłumaczą: boją się, że rady nie będą reprezentatywne. Ale co to za wyjaśnienie? Chcą reprezentatywności? To niech przeprowadzą wybory do rady miejskiej wspólnie z radami osiedli. Na pewno więcej osób pójdzie zagłosować i co ważne, będzie to rozwiązanie tańsze dla budżetu.
O „5 procentach” mówią również radni Prawa i Sprawiedliwości.
- W obecnej kadencji jesteśmy w opozycji, więc naturalnym jest, że nie mamy decydującego wpływu na wiele uchwał, które wychodzą z Rady Miasta. Ale pragnę zapewnić, że jeżeli nasz klub przejmie władzę w Gdańsku, od razu wrócimy do kwestii rad osiedli. I zmniejszymy 8 procentowy próg frekwencji . Może mnie Pan i czytelnicy trzymać w tej sprawie za słowo – deklaruje Kazmierz Koralewski, przewodniczący klubu PIS w gdańskiej radzie
Póki co, już za miesiąc zacznie w Gdańsku obowiązywać nowy „8 procentowy” próg. Na Oruni oznacza to, że do urn wyborczych w czasie głosowania do rady osiedla musi pójść już nie ponad 1300 mieszkańców dzielnicy, a „tylko” ponad 1000.
- Obniżenie obowiązkowej frekwencji do rad osiedli w Gdańsku uważam za krok w dobrym kierunku. Ale wydaję mi się, że jest on niewystarczający. Miasto powinno wspierać społeczeństwo obywatelskie, a przynajmniej jak najmniej przeszkadzać tego typu oddolnym inicjatywom. „8 procent” to wciąż jeszcze zbyt wiele. W przyszłości próg ten powinien zostać zmniejszony – uważa Przemysław Kluz, jeden z inicjatorów powstania rady osiedla na Orunia.
Przy okazji warto przypomnieć, że w Gdyni próg frekwencji w wyborach do rad osiedli (zwanymi tam radami dzielnicy) wynosi ...0 procent.