Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w Regulaminie.

Rozumiem

Czwartek, 18/04/2024

Portal dzielnic: Orunia Dolna, Orunia Górna, Lipce, Św. Wojciech, Olszynka, Ujeścisko

menu menu menu menu menu

REKLAMA

Idziemy "na swoje"?

 1 dodane: 14:30, 27/11/12

tagi:mieszkaniewykup

Blisko 1600 lokali wykupionych w zeszłym roku, ponad tysiąc wniosków czeka na pozytywne rozpatrzenie. Niektóre z nich, także na Oruni, spotykają się jednak z odmową urzędników. Dlaczego?

Idziemy
Idziemy "na swoje"?
Fot. p.olejarczyk

Fotografia 1 z 1

Korzyści nie brakuje: jesteś „na swoim”, masz realny wpływ na to jak wygląda blok, w którym mieszkasz i co równie ważne dla niektórych - nie musisz już „użerać się” z urzędnikami. Nic dziwnego więc, że chętnych nie brakuje - w ostatnim roku, jak podają przedstawiciele magistratu, na wykup mieszkania komunalnego zdecydowało się blisko 1600 osób.

Za 5 lub 10 procent rzeczywistej wartości – miasto, pozbywając się komunalnych lokali (będących często swoistym balastem, wiceprezydent Maciej Lisicki oficjalnie przyznaje, że w budżecie nie ma pieniędzy na remonty tego typu bloków), sprzedaje je z dużą bonifikatą.

Mieszkanie, które jest więc warte, dajmy na to, 300 tysięcy złotych, jego dotychczasowi najemcy mogą kupić za 30 lub 15 tysięcy. Dla niektórych to wciąż suma nie do przeskoczenia. Inni narzekają, że za miejskie rudery nie warto płacić ani grosza.

Ale są i tacy, którzy robią wszystko, aby swój lokal wykupić. Robią wszystko, ale to i tak za mało. Odpowiedź urzędników jest bowiem krótka i treściwa: tego mieszkania kupić nie można.

Tak jest chociażby na Trakcie św. Wojciecha 199. Weronika Leśniewska mieszka tutaj od 1948 roku. Jak przekonuje, od tamtego czasu kamienica nigdy nie doczekała się przeprowadzonego przez miasto remontu. – O wszystko dbaliśmy tutaj sami – mówi.

Pani Weronika chce wziąć sprawy w swoje ręce. Ale lokal nie może zostać sprzedany, bo jak tłumaczą urzędnicy, teren ten nie ma planu zagospodarowania przestrzennego. A według studium uwarunkowań (coś na kształt tworzonego przez urzędników konspektu, który wskazuje przyszły rozwój danych obszarów) rejon „pani Weroniki” ma mieć zastosowanie „produkcyjno-usługowe”. O mieszkaniach, przynajmniej w teorii, nie może tu być mowy.

- Ówczesny plan zagospodarowania przestrzennego wygasł w grudniu 2002r. W dniu 25.08.2011r Rada Miasta Gdańska podjęła decyzję o przystąpieniu do opracowania nowego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Orunia Dolna Rejon pomiędzy ul. Trakt św. Wojciecha a torami kolejowymi. Aktualnie plan jest w trakcie opracowywania – mówi Michał Piotrowski, z gdańskiego Biura Prasowego.

Brak takich planów to bolączka Oruni – bez nich zdecydowanie trudniej myśleć o jakiś większych inwestycjach w okolicy.
Ale taka odpowiedź nie załatwia sprawy. Pani Weronika przypomina, że tuż obok (mimo braku planu zagospodarowania i zapisów studium) budują się w najlepsze 3 bloki Towarzystwa Budownictwa Społecznego „Motława”. A jedna z administratorek opowiada, jak kilkanaście metrów obok, na Trakcie 201 nie tak dawno wykupiono jeden z lokali. Skąd więc taka sprzeczność?

- TBS Motława dysponuje terenami przy ul. Trakt św. Wojciecha, które wcześniej były zabudowane budynkami mieszkalnymi. Budynki te zostały uszkodzone w wyniku powodzi w 2001r i zostały opróżnione z dotychczasowych mieszkańców – mówi Piotrowski.

Chociaż mieszkańcy, z którymi rozmawiamy, mówią nam wprost: na terenach, gdzie budują się bloki TBS „Motława” powódź nie wyrządziła żadnych szkód.

- Realizowana jest tutaj przez TBS Motława zabudowa mieszkaniowa w oparciu o decyzję o warunkach zabudowy z września 2007r oraz decyzję o zatwierdzeniu projektu budowlanego i udzieleniu pozwolenia na budowę z marca 2009r, ostatecznie zmienioną decyzją z listopada 2010r – kontynuuje Piotrowski. 

Wciąż więc niewiadomo, dlaczego studium mówi jedno, a działania urzędników pokazuje zupełnie co innego. Być może pani Weronika nie ma takiego „przebicia”, jak przedstawiciele TBS „Motława”.

W przypadku „sprzeczności z Traktu 201” sytuacja, jak tłumaczą nam urzędnicy, wygląda zupełnie inaczej. Tutaj w momencie obowiązywania wspomnianego przez Piotrowskiego planu (przed 2001 rokiem) zawiązała się wspólnota. - W takim przypadku wykup kolejnych mieszkań może być kontynuowany. Tam gdzie blok jest w całości komunalny, nie – wyjaśnia jeden z urzędników.

Brzmi skomplikowanie?

Na szczęście nie zawsze tak jest. Procedura wykupu mieszkania w Gdańsku trwa minimum pół roku (w budynkach, gdzie są już wspólnoty mieszkaniowe), do około roku (w blokach stricte komunalnych). W sytuacji gdy stan prawny nieruchomości jest nieuregulowany może to potrwać dużo dłużej. 

Każdy kto chce wykupić lokal komunalny powinien się zwrócić do lokalnego Biura Obsługi Mieszkań i złożyć stosowny wniosek (do pobrania na miejscu). Przy wykupie lokalu na własność trzeba liczyć się z konkretnymi kosztami: cena mieszkania (po odpowiedniej, podanej wyżej bonifikacie), taksa notarialna (1500-2500 złotych), wpis do księgi wieczystej (260 złotych), zwrot wydatków urzędu za przygotowanie wniosku (około 400 złotych).

Co ciekawe, istnieje też możliwość, o czym nie wszyscy wiedzą, otrzymania z powrotem kaucji, którą najemcy wpłacili kiedyś do miasta. Jak tłumaczy nam jeden z urzędników, ustawa o ochronie praw lokatorskich posiada konkretne zapisy właśnie na ten temat. W przypadku kaucji wpłaconej po 1994 roku, miasto ma obowiązek oddać nam pieniądze, które wpłaciliśmy i należycie je rewaloryzować. W sytuacji, gdy kaucja była wpłacona przed 1994 rokiem, miasto nie ma już obowiązku waloryzacji. Czyli w praktyce otrzymamy dużo mniejszą wartość, tego co dawniej wpłaciliśmy.

Ale i na to jest rada. Można dochodzić takiej rewaloryzacji przed sądem. Można też pójść na ugodę z miastem, które w zamian za odstąpienie roszczeń z tytułu waloryzacji kaucji, przyzna nam kolejną bonifikatę przy sprzedaży (10 procentową od tego co jeszcze mamy zapłacić).

Warto też dodać, że w przypadku dokonywania wycen mieszkań komunalnych, urzędnicy podzielili miasto na kilka stref. – Wynika to z warunków zamówienia publicznego. Nie ma to żadnego wpływu na ceny mieszkań. Ma to wpływ tylko na to, który rzeczoznawca będzie wyceniał mieszkanie – zapewnia nas jeden z urzędników.

W każdej ze stref działa inny zespół rzeczoznawców (nie są to pracownicy urzędu, a prywatne firmy), którzy wyceniają wartość mieszkań.

Projekt współfinansowany przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej

Galeria artykułu

Idziemy "na swoje"?

Idziemy...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (0)

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

REKLAMA

REKLAMA

Ostatnie ogłoszenia

• Wiecej ogłoszeń