Najtrudniejsze, najbardziej czasochłonne roboty za nami, przechodzimy do „wykończeniówki” – mówią nam przedstawiciele firmy Budchem, którzy odnawiają XIX-wieczną kuźnię przy ulicy Gościnnej. Koniec prac zaplanowano na 15 maja.
- Szachulce, dach i zabezpieczenie niektórych ścian przed obsunięciem – Jakub Sawiło, główny majster z firmy Budchem wymienia prace, które sprawiły jemu i jego ludziom najwięcej kłopotów. – Drewno trzeba było odgrzybić, odkorodować i scalić. Ściany odkrywaliśmy cząstkowo, a później wypełnialiśmy je nowym budulcem. Z desek, które zdjęliśmy z całego budynku, tworzymy oryginalny strop na podcieniu – precyzuje.
Od kilku tygodni robotnicy (czasami jest ich nawet trzydziestu) „krzątają się” wokół zabytkowej kuźni przy ulicy Gościnnej. Ekipy pracują w samym budynku, na jego podwórku, a ostatnio nawet na fragmencie ulicy.
- Budynek musi być uzbrojony. Kładziemy tutaj wszystkie niezbędne przyłącza. Tydzień po świętach wielkanocnych schodzimy z ulicy – obiecuje Sawiło. – Zajmiemy się wtedy małą architekturą przed kuźnią. Położymy tutaj chodnik, trochę kamienia – na wzór dawnych traktów. Będzie też oczywiście zieleń. Nie będzie płotu – wyjaśnia nasz rozmówca.
Kuźnia doczekała się już nowej dachówki. Choć może w tym przypadku, określenie „nowa” nie za bardzo się tutaj sprawdza.
- Dachówka została sprowadzona z Belgii. Jest ona fabrycznie postarzana. Takich nalotów na fakturze nie dałaby nam żadna obróbka chemiczna. Pani konserwator zażyczyła sobie właśnie takiego rozwiązania – tłumaczy Sawiło.
Wewnątrz budynku kształtu nabrał już ceglany komin. W przyszłości wokół tego miejsca ma toczyć się wszystko, co związane ze sztuką kowalstwa. – Będzie tutaj palenisko, miech, piec i oczywiście stół kowalski – dopowiada majster.
W pomieszczeniach kuźni fragmenty ścian są już wykładane kamieniem. Będzie on jeszcze czyszczony i wyfugowany. Na piętro będą prowadziły schody.
Podczas prac robotnicy dokonali kilku interesujących odkryć.
Na podwórku, z tyłu kuźni, tuż obok jednej ze ścian natrafiono na pozostałości kamiennego traktu. – Po świętach przyjeżdża archeolog, który musi obejrzeć to znalezisko. Bardzo prawdopodobne, że trakt ten był tutaj jeszcze zanim wybudowano kuźnię – mówi Sawiło.
Droga zostanie zdemontowana (pod ziemią trzeba dobudować przyłącza), kamień zostanie odzyskany. – Jeżeli konserwator wypowie się, że dojście do budynku, od strony podwórka ma przypominać dawny trakt, to ten kamień na pewno nam się przyda – wyjaśnia nasz rozmówca.
Robotnicy wszystkie zabytkowe znaleziska składują w jednym miejscu – na tyłach kuźni. Jest tutaj zabytkowa cegła z komina kuźni, która była zbyt zabrudzona i zaczadzona, aby móc ją ponownie wykorzystać. Są i zabytkowe płytki, na które natrafiono w jednym z pomieszczeń kuźni. – Konserwator podejrzewa, że mogły one dawniej zdobić tutejszą kuchnię. Kafelki różnią się kolorami, znaleźć na nich można nazwę fabryki, które je wykonały. Kiedyś zakłady właśnie tak oznaczały swoje wyroby – komentuje przedstawiciel firmy Budchem.
Robotnicy nie narzekają też na brak zainteresowania ze strony mieszkańców Oruni. – Ludzie pytają o terminy, chwalą naszą pracę, czasem zgłaszają swoje uwagi. Kilka z nich zostało uwzględnionych przez konserwatora, między innymi kwestie wykończenia komina w kuźni. Jeden mieszkaniec podarował mi nawet trzy książki na temat historii Oruni. Póki co, jesteśmy tu bardzo dobrze przyjmowani – uśmiecha się Sawiło.
Koszt inwestycji, którą finansuje miasto, oszacowano na 800 tysięcy złotych.
W części kuźni ma funkcjonować centrum informacji o zabytkach Oruni i ofercie kulturalno-turystycznej dzielnicy. W pomieszczeniu na parterze w obrębie domu podmiejskiego oraz na jego poddaszu przestrzeń na artystyczną galerię oraz sale wielofunkcyjne. W budynku warsztatu kowalskiego odbywać się będą pokazy kowalstwa artystycznego.
Galeria artykułu