Zabytkowa kuźnia została dziś oficjalnie otwarta. Nie brakuje cieszących się z tego oruniaków, ale są i tacy, którzy mówią wprost: to stanowczo za mało dla naszej dzielnicy.
- Nagrywam dzisiejszą uroczystość dla mojego synka, będzie miał kiedyś fajne wspomnienie z otwarcia kuźni. Bo ona zawsze nas fascynowała. Dlaczego? Kuźnia pachnie dawnymi czasami. Marzy mi się, aby było to miejsce, gdzie będzie można „poczuć” właśnie taką, historyczną Orunię – dodawał pan Edward.
Zabytkowa i niedawno wyremontowana ze środków miejskich kuźnia przy ulicy Gościnnej została dzisiaj oficjalnie otwarta. Wstęgę przecinali Stanisław Peek, który przez ponad 50 lat mieszkał w budynku kuźni (i remontował ją na własną rękę) i Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska. Miasto przeznaczyło na remont XIX-wiecznego zabytku 600 tysięcy złotych. Będzie nim zarządzać Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej.
- Orunia ma najtrudniejszy czas za sobą – komentował w rozmowie z nami wiceprezydent Lisicki. - Będzie rewitalizacja Parku Oruńskiego, świetnie działa Dom Sąsiedzki, teraz jest i kuźnia. A przecież pojawił się jeszcze na dzielnicy ksiądz arcybiskup Głódź, to też jest ważne dla Oruni. Dzieje się tutaj coraz więcej fajnych rzeczy, Orunia jest na dobrej prostej. Chociaż mamy świadomość, że jest to zaniedbana dzielnica. Ale ona się zmienia na lepsze – przekonywał.
Nie wszyscy jednak patrzą aż tak optymistycznie.
- Szkoda, że w tak uroczystym, pełnym peanów pod adresem władz miasta dniu, nie ma głosu rozsądku. Nie ma nikogo, kto by powiedział: „Drodzy Państwo, to nie jest żaden sukces, to nie jest wielka zasługa miasta, że po 22 latach odrestaurowano jeden zabytek”. To jest oczywiście miłe, ale to jest stanowczo za mało – wypowiadał się dla nas Krzysztof Kosik, mieszkaniec Gościnnej, który tworzącemu się w kuźni mini muzeum udostępnił szereg związanych z Orunią pamiątek. - Orunia wciąż wygląda jak getto. To jest w dużej mierze niestety pokłosie zaniedbań władz i radnych miasta - dodawał Kosik.
Również Mirosław Dukiewicz, ksiądz parafii Św. Jana Bosko żałował, że ma tak mało okazji do poświęcania nowo oddanych budynków, czy świeżo wyremontowanych zabytków. – Orunia to raczej miejsce, z którego ludzie odchodzą, niż do którego przychodzą. A szkoda. Fajnie jednak, że jest takie miejsce jak kuźnia. Interesuję się historią Oruni i okolic, już dzisiaj widziałem tutaj ciekawe eksponaty – mówił duchowny.
Jedna z mieszkanek Oruni żartobliwie zwracała uwagę na jeszcze inną kwestię: - Mam nadzieję, że od dzisiaj 13 października to będzie Święto Oruni, na którym co roku miasto będzie oddawało jeden wyremontowany budynek na Oruni – mówiła z przekorą.
Propozycję mieszkanki powtórzyliśmy wiceprezydentowi Lisickiemu.
- To nie takie proste. Co roku będzie nam trudno, ale na pewno będziemy chcieli kolejne budynki na Oruni poprawiać. Wiem, że przychodnia na Gościnnej robi przymiarki do remontu, może będziemy mogli jakoś pomóc – mówił Lisicki. - A tak w ogóle to może warto zastanowić się nad zamknięciem oruńskiego rynku (ulica Gościnna – przyp. red.) dla ruchu kołowego? Wjazd tylko dla autobusów, dla innych samochodów zakaz. Otwieramy przestrzeń dla ludzi, remontujemy oruńską Starówkę. Zobaczymy – dodawał wiceprezydent.
Z kolei Danucie Przybek, mieszkance ulicy Gościnnej, marzy się, aby kuźnia była miejscem, w którym: „można byłoby przyjść, poczytać i wypić kawę”. – Aby wreszcie można było gdzieś na Oruni wyjść – tłumaczyła.
Galeria artykułu