Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w Regulaminie.

Rozumiem

Piątek, 29/03/2024

Portal dzielnic: Orunia Dolna, Orunia Górna, Lipce, Św. Wojciech, Olszynka, Ujeścisko

menu menu menu menu menu

REKLAMA

Księgi adresowe odkrywają tajemnice oruńskiego rynku

MojaOrunia.pl » Historia » ...

 4 dodane: 22:18, 30/05/14

tagi:

W latach 1930-41 przez dzisiejszą ulicę Gościnną (kiedyś były tu dwie ulice) przewinęło się 255 mieszkańców, 35 instytucji, a także jeden...burmistrz, senator Wolnego Miasta Gdańska. Siedem osób zmieniło nazwiska na bardziej niemieckie, zmieniały się też nazwy ulic i numeracje. Wszystkie te informacje i wiele innych płyną z dawnych ksiąg adresowych, które przewertował i opracował Aleksander Masłowski, trójmiejski przewodnik.

Księgi adresowe odkrywają tajemnice oruńskiego rynku
Księgi adresowe odkrywają tajemnice oruńskiego
Fot. p.olejarczyk

Fotografia 1 z 4

Wczoraj (29 maja) w Gościnnej Przystani Aleksander Masłowski zaprezentował wyniki swoich badań. A nam udostępnił swoje opracowanie: „Rynek Oruński 1930-1941”. Znaleźć tu można m.in. dawną strukturę własności oruńskich budynków ulicy Gościnnej, wypisanych z imienia i nazwiska 255 mieszkańców tej ulicy (okres 1930-41), czy strukturę zawodową oruniaków.

Po wczorajszym spotkaniu porozmawialiśmy z autorem opracowania.

Prowadząc badania na temat międzywojennej oruńskiej Starówki, czego się Pan o niej dowiedział?

Aleksander Masłowski: Dowiedziałem się, że Gościnna składała się z dwóch odrębnych ulic. Chociaż może „dowiedziałem się” to złe słowo, bo wiedziałem to już wcześniej. To może tak. Znalazłem potwierdzenie, że na dzisiejszą ulicę Gościnną składają się fragmenty niegdysiejszych ulic o innych nazwach: dawnej ulicy Głównej (Hauptstrasse) i Szkolnej (Schulstrasse). W latach trzydziestych te ulice zostały przemianowane odpowiednio na Horst-Wessel-Strasse i Johann-Rickmers-Strasse, czcząc bohaterów nazistowskich.

Problemy sprawiła Panu również dawna numeracja...

To prawda. W drodze żmudnego dopasowywania nazwisk do miejsc i do sekwencji czasowych udało mi się ustalić starą numerację. Obecna numeracja budynków, która jest używana przy ulicy Gościnnej, numeracja przedwojenna przy tych dwóch ulicach i numeracja po zmianach nazw ulic przed wojną – wszystko to są trzy różne numeracje. W związku z tym wszystko rozbija się właśnie o to. Że przykładowo budynek, który dzisiaj ma numer 1, w roku trzydziestym wcale tego numeru nie miał. Udało mi się jednak dopasować tę układankę. I tak naprawdę dzisiejszy budynek numer 5 na Gościnnej, kiedyś miał numer 23, a po zmianach w latach trzydziestych – numer 68.

Czy Pana badania potwierdzają tezę, że przedwojenna oruńska Starówka była miejscem, w którym tętniło życie? Że działo się tutaj więcej niż obecnie?

Oczywiście. Ale niech Pan się nie waży włożyć w moje usta słowa „Starówka” (śmiech) – oruńska, czy nie oruńska.

To jakiej nazwy powinniśmy tutaj używać?

Ja to nazywam oruńskim rynkiem.

Zatrzymajmy się tutaj na moment. Czemu „oruński rynek” zamiast „oruńskiej starówki”?

Bo „starówka” to taki wytrych, to słowo brzydkie fonetycznie, słowo zastępujące wszystkie inne słowa. Co to jest za starówka? To jest rynek oruński. Tej tezy można bronić, skoro przy nim stoi ratusz. Wtedy można mówić, że jest to rynek, prawda?

Wracając do wcześniejszego pytania. Na przedwojennym oruńskim rynku „działo się”?

Działo się. Obecnie mieszka tutaj znacznie mniej ludzi niż wtedy.

W Pana opracowaniu pada liczba 255. Tylu mieszkańców przewinęło się przez oruński rynek.

Tak, tylko pamiętajmy, że te 255 osób to są wszystkie unikalne nazwiska w okresie od 1930 do 1941 roku. Nie znaczy to, że jednocześnie mieszkało tutaj tyle ludzi. Jednak z całą pewnością mieszkało tu więcej ludzi niż teraz. Chociażby dlatego, że było więcej budynków. W okolicy dawnego cmentarza był budynek. Państwo Peters mieszkali w swoim domu przy dzisiejszej Gościnnej 6. U „Kirchbergera” żyła służba i pracownicy. W kompleksie kuźni mieszkało kilka osób. Praktycznie w każdym budynku byli lokatorzy. W tej chwili na Gościnnej są budynki, które są siedzibą instytucji, więc nikt w nich nie mieszka, prawda? Przed wojną było inaczej. Było tutaj nawet kilka domów, przeznaczonych wyłącznie na wynajem...

W jakim miejscu Gościnnej?

W tej strefie, gdzie dzisiaj swój hotel ma pan Kosik (Gościnna 3 – przyp. red.). Co ciekawe, przed wojną ludzie przeprowadzali się nawet w ramach oruńskiego rynku, z budynku do budynku. Powody mogły być rożne. A to ktoś się ożenił i potrzebował więcej miejsca. A to ktoś owdowiał i potrzebował tego miejsca mniej.

Czy Pana badania obalają jakieś mity o dawnej Oruni?

Nie. Wręcz przeciwnie. Udało mi się nawet potwierdzić jedną sprawę, którą niektórzy uważają za mit. Mianowicie, Orunia miała burmistrza i miała budynek nazywany ratuszem. Niezależnie jaką terminologię przyjmiemy (że na przykład osada wiejska nie ma ratusza), to budynek przy dzisiejszej Gościnnej 1, w której siedzibę miał zwierzchnik gminy wiejskiej był nazywany ratuszem. A ten zwierzchnik był nazywany burmistrzem. Funkcję tę sprawował senator Wolnego Miasta Rax Rammiger. I nikt nie mówił do niego „panie wójcie”, czy „panie sołtysie”. Tytułowano go burmistrzem.

Oruński ratusz gościł wtedy szereg różnych instytucji?

W budynku ratusza jeszcze za czasów odrębności gminy oruńskiej, siedzibę miał tutaj posterunek policji. Innymi ośrodkami, które od 1930 do 41 roku przejściowo korzystały z pomieszczeń ratusza były: ośrodek pomocy bezrobotnym, urząd ds. młodzieży, urząd pomocy społecznej, a od 1935 roku urząd stanu cywilnego i policja kryminalna. Z kolei w 1940 roku umieszczono tam oddział organizacji odpowiedzialnej za obronę przeciwlotniczą (Luftschutz Reviergruppe 6).

Zdziwiło Pana coś podczas tych badań?

Zdziwiłem się, kiedy zacząłem trafiać na nazwiska modyfikowane. W moim mniemaniu przedwojenna Orunia była dzielnicą „czerwoną”, dzielnicą, która mentalnie najdłużej opierała się nazistom. Tymczasem tylko na fragmentach tych dwóch ulic znalazło się aż siedem osób, które dały się przymusić do zmiany nazwiska na takie, które brzmią bardziej niemiecko. Księgi adresowe nie powiedzą nam, na których tych ludzi trzeba było „nacisnąć”, którzy z nich sami się zgłosili, a na których to po prostu wymuszono. Taka duża ilość może też świadczyć o tym, że propagandowe wejście nazistów w „czerwoną dzielnicę” było szczególnie mocne. I być może dlatego ci ludzie zmieniali swoje nazwiska.

Pana opracowanie potwierdza tezę, że w latach trzydziestych Orunia była biedną dzielnicą?

Tak. Widać to po zawodach. To są w znakomitej większości robotnicy, to są inwalidzi, to są wdowy, są też rzemieślnicy, ale tylko nieliczni z nich są mistrzami. Mało jest tutaj wykwalifikowanych robotników, a jeszcze bardziej nieliczne przypadki stanowią pracownicy umysłowi. Tych ostatnich można policzyć na palcach jednej, góra dwóch rąk.

W Pana opracowaniu zaskoczyła mnie duża liczba punktów usługowo-handlowych i instytucji...

W omawianym tu okresie naliczyłem 35 instytucji, ale oczywiście one miały tylko kilka siedzib. Wspomniany już ratusz, sąsiednie budynki, plebania, szkoła...

Szkoła Ludowa, jak czytam w Pana opracowaniu...

Ona miała różną nazwę. Raz „Ludowa”, raz „Oruńska dla Chłopców”...

A wracając do handlu i usług...

Księgi adresowe zanotowały tutaj zakłady: fryzjerski (Ernst Krampitz), szewski (Paul Jessewski) i szklarski, piekarnię, sklep kolonialny (Ernst Krajewski/Kraft), sklep z nasionami, paszami i produktami młyńskimi (rodzina Woelke), kawiarnię (Cafe Kirschberger), probiernię likierów (Dolfs) i zajazd (Pod Złotym Lwem). Była też oczywiście kuźnia i sklep mięsny (Robert Borzechowski)

To jeszcze chciałem Pana spytać o miejsce, w którym siedzimy, o Gościnną Przystań. Kto tu dawniej mieszkał?

To proszę, spójrzmy na mapę, którą przygotowałem. Dzisiejszy numer 14 to dawna „szóstka”. Bierzemy tabelę własności. I widzimy, że w 1931 roku była to Wspólnota Kościelna Prowincji, gdzie mieszkały cztery osoby: Janz Emil (zawód: kierownik działu produkcji), Lenser Amalie (wdowa), Mischkewitz Hermann (kaznodzieja), Pochert Artur (maszynista). Księgi pokazują różnych lokatorów aż do roku 1941.

Dziękuję za rozmowę.
Projekt współfinansowany przez Urząd Miejski w Gdańsku.

Galeria artykułu

Księgi adresowe odkrywają tajemnice oruńskiego rynku

Księgi adresowe...

Księgi adresowe odkrywają tajemnice oruńskiego rynku

Księgi adresowe...

Księgi adresowe odkrywają tajemnice oruńskiego rynku

Księgi adresowe...

Księgi adresowe odkrywają tajemnice oruńskiego rynku

Księgi adresowe...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (0)

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

REKLAMA

REKLAMA