Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w Regulaminie.

Rozumiem

Piątek, 29/03/2024

Portal dzielnic: Orunia Dolna, Orunia Górna, Lipce, Św. Wojciech, Olszynka, Ujeścisko

menu menu menu menu menu

REKLAMA

Żył na "końcu Oruni" i oglądał tutaj ostatnie lata PRL-u

MojaOrunia.pl » Historia » ...

 12 dodane: 21:00, 25/01/15

tagi:

Gonitwy na dachach wieżowców, gry „w noża” i „w Żyda”, Depechoteki, filmy na Sky Orunia, bitwy o działki na Ptasiej, autobusy konwojowane przez milicję, długie kolejki pod sklepami, a zamiast bloków i ulic (na przykład na Oruni Górnej) gospodarstwa i uprawne pola – tak zapamiętał Orunię lat 70 i 80. jeden z ówczesnych nastolatków, dziś 42-letni mężczyzna. Ta wycieczka do czasów końcówki PRL-u zainteresuje nie tylko mieszkańców tej części Gdańska.

Podwórkowa
Podwórkowa "banda" podczas zajęć w klubie Plastuś
Fot. archiwum Pawła Czoski

Fotografia 1 z 12

W tej historii nazwiska schodzą na dalszy plan. Ważniejsze są ksywki. - Dziś jakbyś zapytał kogokolwiek, kto tam mieszkał: czy pamięta Adama, czy Piotra takiego a takiego, to niewielu by kojarzyło. Ale co innego jakbyś zapytał o takie ksywy jak: Lepa, Loczek, Kurant, Gumuła, Kaczka, Maki, Rudy, Świniak, Suzi, Sucha, Psiuta, Bamber – wylicza Paweł Czoska, 42-latek, obecnie mieszkaniec Zaborni.

Ale ksywki nie pochodzą z Zaborni, ani z Przymorza, na którym przez pierwszych pięć lat swojego życia mieszkał pan Paweł.

„Lepa”, „Kaczka”, czy „Bamber” to hasła, co rusz wykrzykiwane na oruńskich podwórkach. A ściślej rzecz ujmując, w rejonie jedynych na Oruni punktowców, czyli 10-piętrowych wieżowców w okolicy Piaskowej czy Granitowej. To właśnie tam, od 1978 roku przez kolejnych 17 lat mieszkał mój rozmówca. Na ósmym piętrze, z widokiem na ówczesną Jedności Robotniczej, czyli dzisiejszy Trakt św. Wojciecha.

Tutaj przynajmniej były jakieś budynki, ulice, sklepy i spieszący do swoich spraw ludzie.

W latach 80-tych ubiegłego wieku widoki w drugą stronę, w kierunku dzisiejszej Oruni Górnej, czy Ujeściska były już znacznie inne. - Jak okiem sięgnąć tylko gospodarstwa i pola uprawne. Na naszym osiedlu kończyła się wtedy Orunia. To my wtedy byliśmy Orunią Górną – żartuje pan Paweł.

Orunia bije się z Chełmem o ziemię niczyją
Najpierw więc krótki rys, jak wtedy wyglądała ta część Oruni. I jej najbliższe okolice.

Oruni Górnej, czy osiedli bliżej obwodnicy jeszcze nie było. Ostatni wieżowiec na Oruni stał na skarpie, na której zimą zjeżdżano na sankach i nartach, a latem co niektórzy śmiałkowie zjeżdżali na motorach. Tam gdzie obecnie przechodzi rura ciepłownicza nad ulicą Małomiejską zaczynały się gospodarstwa, gdzie latem pan Paweł za pieniądze zbierał truskawki i jabłka.

Idąc ulicą Ptasią w kierunku Chełmu można było natknąć się tylko na działki ogrodnicze, domy wybudowano tam kilka lat później. - Przez jakiś czas te działki to była ziemia niczyja, więc również i idealne miejsce dla młodzieży. Coś tam można było poniszczyć, poszabrować. Kłopot w tym, że tym terenem była zainteresowana nie tylko młodzież z Oruni. Toczyliśmy tutaj bitwy z chłopakami z Chełmu – wspomina pan Paweł.

- Pamiętam, że w mojej szkole („56” na Małomiejskiej) wypisywano nawet w toaletach: „Dzisiaj spotykamy się na działkach, bijemy się o działki”. Takie ogłoszenia działały, przychodziło kilkadziesiąt chłopaków. Kłopot w tym, że i ci z Chełmu się mobilizowali. No i dochodziło do starcia.

Było więc trochę wyzwisk, kamieni, prężenia muskułów i zachowań rodem z popularnej kiedyś książki „Chłopcy z Placu Broni”. Walczono zażarcie o ziemię, która i tak za chwilę miała zamienić się w plac budowy.

Ale póki „Dziki Zachód” trwał, Ptasia była rajem dla młodzieży.

Z czasem obie grupy wybierały ze swoich szeregów kilku najsilniejszych i to oni reprezentowali daną dzielnicę. Najczęściej swoją wyższość udowadniali pięściami. - Raz my wygrywaliśmy, raz Chełm – zaznacza 42-latek.

To tutaj kiedyś tętniło życie
Ulica Małomiejska wyglądała inaczej niż teraz. Przede wszystkim była brukowana. I jak wspomina mój rozmówca, była też nieco szersza. O kilkadziesiąt centymetrów zwęził ją dopiero remont pod koniec lat 80-tych.

Na niewielkim odcinku od skrzyżowania Sandomierskiej z dzisiejszym Traktem św. Wojciecha do obecnej pizzeri Leone na Małomiejskiej było też znacznie więcej niż teraz rozmaitych sklepów i punktów usługowych. Pan Paweł wylicza cukiernię, sklep meblarski, sklep motoryzacyjny, bar piwny, księgarnię, sklep z odzieżą importowaną z Niemiec, punkt naprawy telewizorów i sprzętu AGD, fryzjera, sklep nocny i piekarnię.

- To był pierwszy nocny na Oruni. Nic dziwnego, że ustawiały się tam pielgrzymki z całego osiedla. Pamiętam, że alkohol był podawany przez okienko – kontynuuje swoją opowieść mój przewodnik po Oruni lat 80-tych. - Z kolei do piekarni, która stała na rogu Małomiejskiej i Zamiejskiej szło się o trzeciej, czwartej nad rano, kiedy człowiek wracał z imprezy. Zachodziło się na zaplecze i od piekarza można było kupić świeżutką bułeczkę.

Niedaleko był też sklep mięsny, do którego nie można było ot tak wejść z ulicy. - Sklep zaopatrywał placówki oświatowe, przez szybę było niekiedy widać dobre kiełbasy. Jaki to był kontrast ze sklepem mięsnym na Trakcie, gdzie czasem naprawdę nic nie można było kupić!

Pozostańmy jeszcze na moment na ulicy Małomiejskiej.

W miejscu gdzie dziś jest pusty plac, na skrzyżowaniu z ulicy Brzegi wcześniej był skup złomu. Ale „za czasów” pana Pawła był tam skup makulatury, a kiedyś w pobliskim budynku z cegły znajdował się wojskowy magazyn. - W latach 80-tych był deficyt na ubrania, a że było wtedy modne morro... Paru chłopaków dostało się do składu i trochę takich ubrań wyniosło.

Gramy „w Żyda” na dachu wieżowca, cykorzysz?
Pan Paweł mieszkał na stosunkowo nowym osiedlu „wieżowców” na Oruni. - To była taka enklawa, wszyscy się znali. Osiedle było dobrze zaprojektowane. Razem z blokami powstały boiska, place zabaw i co ważne, również kluby osiedlowe.

- Jeden z nich to „Plastuś”, położony tuż za pierwszym wieżowcem, dziś stoją tam garaże i jest tam bodajże punkt rady osiedla dla spółdzielni. Drugi mieścił się na parterze Diamentowej 6. Była tam sekcja fotograficzna, uczyłem się tam wywoływać zdjęcia w ciemni. Była też pracownia plastyczna i stół do ping ponga, który był zawsze oblegany – opisuje Orunię lat 80-tych mój rozmówca.

W czasach, gdy nie było komputerów, komórek, a w telewizji nadawano dwa programy, osiedlowy klub był ważnym miejscem dla dzieciaków. Ale nie najważniejszym. Palmę pierwszeństwa bezapelacyjnie dzierżyło podwórko. To tutaj wymyślano mnóstwo gier, które natychmiast testowano w praktyce.

Jedną z popularniejszych na oruńskich podwórkach była gra o niezbyt poprawnej politycznie nazwie: „w Żyda”. - Biegało się z piłką do tenisa, na przykład dookoła pawilonu handlowego. Trzeba było trafić w przeciwnika i szybko uciekać, by nie zostać trafionym – mówi 42-latek.

Jednak każda gra potrafi się szybko znudzić, jeżeli nie ma w niej odpowiedniej dawki adrenaliny. Tej nie brakowało w coraz to bardziej ulepszanych wersjach. Najpierw ganiano z piłką po podwórku i dookoła budynków, by w końcu wchodzić na... dachy 10-piętrowców i tam kontynuować zabawę.

Przyznam, że od samego słuchania spociły mi się ręce. - Nie było tak niebezpiecznie, człowiek trzymał się z dala od krawędzi dachu. Gorzej było, jak się nie trafiło w kolegę i trzeba było ganiać po piłkę dziesięć pięter w dół – śmieje się 42-latek. - Starsi koledzy mogli sobie odpocząć, papieroska zapalić...

Depeche Mode zdobywa serca oruniaków
Na Oruni grano oczywiście w piłkę, ale i „w noża”, kapsle, „państwa i miasta” z kijem na piasku. Ganiano się (także z dziewczynkami) po ciemnych piwnicach. Masę czasu spędzało się na trzepaku, gdzie młodzi oruniacy wymyślili odmianę siatkówki (nazwali ją tajpi) z wszędobylską piłeczką tenisową w roli głównej.

W zimę w okolicy Koralowej wylewano wodę, by zrobić lodowisko, niekiedy pomagali w tym strażacy z jednostki przy ulicy Dworcowej.

Początek lat 90-tych to w Polsce wielka moda na popularny zespół Depeche Mode. Szaleństwo dotarło też na Orunię. - Praktycznie nie było chłopaka, który nie chodziłby w czarnych glanach (mokasyny przed kostkę z blachą na czubie), czarnych dżinsach, i kurtce, nazywaną szwedką w kolorze czarnym z pomarańczową podszewką – przypomina sobie dawny mieszkaniec Oruni.

- Fascynacja ta muzyka była tak duża że założyliśmy w Klubie Plastuś pierwszy w Gdańsku Fan Club Depeche Mode. Udostępniono nam sale świetlicy, gdzie co piątek organizowaliśmy "Depechoteki", czyli imprezy na których leciała tylko muzyka tego zespołu.

Były to nietypowe dyskoteki, bo oprócz muzyki można było też zobaczyć popularne kawałki typu „Policy of Truth”, czy „Enjoy The Silence” na ekranie telewizorów. - Na kolumnach stawialiśmy dwa duże telewizory, które podłączyliśmy lutując kable na krótko do magnetowidu. W ten sposób oprócz dźwięku wszyscy mogli obejrzeć teledysk. Pamiętam taką imprezę Andrzejkową, gdzie wchodziło się na bilety. Było tylu chętnych, że klub nie mógł pomieścić nas wszystkich.

Może Pan być moim tatą?
W tamtych latach popularna była również prywatna telewizja Sky Orunia. - Wcześniej były dwa kanały w telewizji, a tu nagle pojawia się trzecia stacja i to z Oruni! Wieść szybko się rozeszła. Nawet byliśmy trochę dumni, że nasza dzielnica ma swoją telewizję. Można tam było obejrzeć filmy, które zaledwie miesiąc wcześniej były w kinie.

A propos filmów, to na Oruni funkcjonowało kino Kosmos. Na filmy „od lat 16” można było wejść tylko z rodzicami. A że rodzice nie zawsze chcieli chodzić do kina, młodzi oruniacy musieli szybko coś wymyślić, by nie wypaść z obiegu. Wpadli na pomysł, by korzystać z pomocy dorosłych par, które czekały przed kinem na seans. - Pytaliśmy: „Mogę z Panem wejść?”. Prawie nikt nam nie odmówił – opisuje pan Paweł, który w „Kosmosie” obejrzał m.in. Wejście Smoka (i to kilkanaście razy!), Gwiezdne Wojny, czy Indiana Jones'a.

Gdy pan Paweł był nieco starszy, zaczął jeździć na imprezy do Śródmieścia i do Wrzeszcza. Ciekawe były powroty na Orunię. W strasznym ścisku jechało się nocnym autobusem, który... był konwojowany przez milicję. - Nie było kamer w autobusie, a że młodzież wracała w różnym stanie... Bano się, żeby nie doszło do jakieś rozróby.

Orunia miała swoje legendy i prozę życia w kolejkach
- W ogóle to po Oruni chodziła wtedy taka legenda. To raczej można włożyć między bajki, ale mówiono, że kiedyś na Podmiejskiej grupa oruniaków wystawiła na ulicę śmietniki i zaczęła pobierać myto od samochodów. Przyjechała milicja, by rozpędzić towarzystwo. Nie dała rady. Zaczęła się jakaś bitwa na kamienie. Dopiero jak przyjechał pojazd opancerzony i ZOMO to udało się rozbić „barykadę”.

Orunia za czasów PRL, tak jak i reszta Polski, stała w kolejkach. - Jako dzieciak stałem po kawę, a rodzice stali po wszystko, czasem i w nocy. Pamiętam komitety kolejkowe, pamiętam kwitnący handel na hali targowej w Gdańsku. Jak rzucili buty, to niekiedy trzeba było brać nie swój rozmiar i liczyć, że się uda z kimś wymienić. To były czasy – żartuje 42-latek.

I wylicza „dobra PRL-u”: adidasy Sofixy, pastę do zębów Pollenę, proszek IXI, kozaki Relaxy. - Czy młodzież jest w stanie sobie wyobrazić, że na rynku był tylko jeden model zeszytu z taką samą okładką na całą Polskę? Albo że benzyna jest na kartki i że trzeba ją kupować do kanistrów nawet jak się jej nie potrzebuje, bo kartka może stracić ważność? Nie mówiąc już o tym, że w szkole uczą, że Katyń zrobili Niemcy, nie Rosjanie. To są rzeczy niepojęte, ale tak właśnie było – kończy swoją opowieść mieszkaniec Zaborni, który odczuwa wielki sentyment do Oruni.

- Dzielnica mojego dzieciństwa... Chciałbym powiedzieć wszystkim obecnym mieszkańcom Oruni: mieszkacie w dzielnicy, która ma naprawdę ciekawą historię!

Podwórkowa "banda" podczas zajęć w klubie Plastuś

Podwórkowa...

Biwak nad jeziorem

Biwak nad...

Często sklepy świeciły wtedy pustkami

Często sklepy...

Kto w tamtych latach nie znał pasty do zębów Nivea?

Kto w tamtych...

Podwórko przy Koralowej w tle SP nr 56, ulica Nakielska i Małomiejska

Podwórko przy...

Podwórko przy Koralowej w tle SP nr 9 przy Małomiejskiej

Podwórko przy...

Proszek do prania z czasów PRL

Proszek do...

Relaksy, kozaki w czasach PRL-u

Relaksy, kozaki...

Tradycją przedszkola na Diamentowej były takie grupowe zdjęcia

Tradycją...

W czasach PRL wiele produktów można było kupować tylko na kartki

W czasach PRL...

W mieszkaniu na Oruni

W mieszkaniu na...

Zeszyty według jednego wzoru

Zeszyty według...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (15)

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

awatar

gosc

37.128.33.*

11:13, 22/11/18

Ech, moja sentymentalna Orunia (były mieszkaniec wieżowca Piaskowa 10, obecnie 54 lata, wspomnienia podobne do autora artykułu). Pamiętam jeszcze dzikie króliki biegające nocą po ulicy Piaskowej, nietoperze ...wiecej

zgloś naruszenie
awatar

gosc

109.241.79.*

21:46, 23/10/16

Ja mieszkałam jako dziecko na ul .Ptasiej 30.Czy ktoś może pamięta ludzi którzy tam mieszkali?W polu byli 2 stawki i 2 domy .droga można było dojść na dzialki - obecnie stoi tam TESCO.Mysmy się wyprowadzili w ...wiecej

zgloś naruszenie
awatar

gosc

109.241.79.*

21:37, 23/10/16

zgloś naruszenie
awatar

gosc

153.19.72.*

08:56, 26/11/15

To prawda tak było z tym że ja chodziłam do 9 tki.Mieszkałam na Jed.Robotniczej blisko mostku domu już nie ma powódz go zabrała.To były czasy .Super

zgloś naruszenie
awatar

gosc

194.88.3.*

10:33, 15/04/15

Tak było. Wszystko dokładnie pamiętam. Przy okazji pozdrowienia również dla Sylwii

zgloś naruszenie
awatar

gosc

83.25.123.*

12:53, 02/02/15

Super podróż do dzieciństwa! Też chodziłam na bitwy Orunia vs. Chełm :P Tyle, że byłam po drugiej stronie barykady :) Kumplowałam się z chłopakami z Granitowej i Raduńskiej, a później sama mieszkałam na ...wiecej

zgloś naruszenie
awatar

gosc

188.124.185.*

15:17, 28/01/15

Mieszkałam na ul.Małomiejskiej39,od dziecka czyli 1950r bardzo tęsknię za tamtą Orunią z dzieciństwa.

zgloś naruszenie
awatar

gosc

89.67.28.*

12:06, 28/01/15

Ha, ha, pamiętam Ciebie Paweł z przedszkola nr 11 i twoją siostrę Sylwię, mamę fryzjerkę i ojca z impresario. Ty to masz wspomnienia, a co mają powiedzieć starsi od Ciebie. Pozdrowienia dla Całej Rodziny.

zgloś naruszenie
awatar

gosc

109.241.202.*

12:32, 27/01/15

moze ktos ma fotki z tamtych lat to prosze wstawic,milo bedzie powspominac.pozdrowienia dla ekipy z koralowej 1

zgloś naruszenie
awatar

gosc

5.147.178.*

10:21, 27/01/15

czy ten pan z Ptasiej mogl by sie przedstawic. Ja mieszkalem w pierwszym czerwonym domu . dokladnie ptasia 2 . Boguslaw . W

zgloś naruszenie
awatar

gosc

89.67.72.*

22:45, 26/01/15

Ja też na Ptasiej a wcześniej na Piaskowej od 1968 :)

zgloś naruszenie
awatar

gosc

5.42.129.*

21:19, 26/01/15

Dolna Orunia z Górną też miały swoje wojny :-)

zgloś naruszenie
awatar

gosc

83.25.224.*

18:23, 26/01/15

a ja mieszkam nadal na ptasiej

zgloś naruszenie
awatar

gosc

83.23.254.*

17:35, 26/01/15

Bamber

zgloś naruszenie
awatar

gosc

5.147.178.*

05:04, 26/01/15

Tak wlasnie bylo . Ja mam dzis 55 lat bylem mieszkancem Oruni 26 lat i ul Ptasiej przez 16 lat , dzis mieszkam daleko od tego miejsca .I dzis powiem jedno to co przezylem tam tego sie nie ...wiecej

zgloś naruszenie

REKLAMA

REKLAMA