Z tego może wyjść coś... pięknego

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2010-10-05 21:06:00

Malowanie w technice sgraffito budynków na ulicy Rejtana, tworzenie projektów nasadzenia zieleni na ulicy Dworcowej, komponowanie architektonicznej przestrzeni na ulicy Gościnnej – być może już za kilka miesięcy w realizację tych pomysłów zaangażują się studenci gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Temat odnowienia wizerunku Oruni przez młodych adeptów sztuki pojawił się ponownie. Kilka miesięcy temu pisaliśmy o nawiązaniu – póki co nieformalnej - współpracy między Gdańskim Zarządem Nieruchomości Komunalnych, a pracownią Malarstwa Ściennego i Witraży gdańskiej ASP. Szefem tej ostatniej jest dr hab. Jacek Zdybel. To właśnie jego studenci mieliby w przyszłości „upiększać” Orunię. Ale zanim to nastąpi muszą jeszcze zostać dopełnione niezbędne formalności.
- W tym roku chcemy podpisać z członkami władz gdańskiej ASP stosowną umowę. Zależy nam na dłuższej współpracy z artystami. Wspólnie chcemy zmieniać otaczającą nas przestrzeń – mówi Waldemar Rydlewski, zastępca dyrektora GZNK.

„Modelka” gotowa
I zapewnia, że główne siły tej artystyczno - urzędniczej kooperacji zostaną skierowane na Orunię. Pierwsza ofensywa może już ruszyć na wiosnę. Nie wiadomo jednak, czym plastycy i architekci zajmą się w pierwszej kolejności. Pomysłów jest kilka. Studenci mogliby opracować projekt nasadzeń zieleni na ulicy Dworcowej. Mieliby również okazję wykazać się w organizowaniu przestrzeni wokół rewitalizowanej w najbliższych latach, zabytkowej kuźni przy ulicy Gościnnej. Trzecia opcja (tutaj zostały podjęte pierwsze, konkretne działania) to artystyczne malowanie ścian budynków.

Urzędnicy wybrali już nawet pierwszą „modelkę” – jest nią kamienica, położona przy ulicy Rejtana 18. W budżecie GZNK znalazły się środki na przygotowanie elewacji pod przyszłą, artystyczną inwestycję. Koszt takich robót (ściana kamienicy ma około 200 metrów kwadratowych) liczony jest w tysiącach złotych. Artyści wykonają swoje dzieło bezpłatnie.
- Nie mówimy tutaj o muralach takich jak te, przykładowo, na Zaspie. Chciałbym, aby techniki zastosowane na Oruni miały w sobie więcej szlachetności i były bardziej trwałe. Być może tutejszy budynek zostanie ozdobiony w technice sgraffito –  tłumaczy dr Zdybel.
Metoda ta polega na nakładaniu kolejnych warstw tynku i zdejmowaniu fragmentów wierzchnich warstw, dzięki czemu odsłania się końcowy wzór. Dzieła wykonane taką techniką mają o wiele dłuższy żywot w porównaniu do klasycznych murali. Pierwsze z nich są w stanie „wytrzymać” nawet kilkadziesiąt lat, drugie – po około 15 latach wymagają konserwacji.

Miejsce „z klimatem”
Adres Rejtana 18 pojawił się tutaj nieprzypadkowo.
- To jest miejsce „ze złą sławą”. Teraz nadała się okazja, by zmienić ją na lepsze. Okolica jest naprawdę ciekawa, w sam raz na taki artystyczny eksperyment – argumentują przedstawiciele Biura Obsługi Mieszkańców nr 4, oruńskiej filii GZNK.

Słowa o „złej sławie” padają w konkretnym kontekście. To właśnie tutaj, nieopodal przejścia kolejowego, zbierają się niestroniący od alkoholu dżentelmeni.
- Ładna przestrzeń, ładna okolica. Okazała ściana. Mi się podoba – komentuje dr Zdybel.

Być może artystycznych „tatuaży” doczekają się także budynki sąsiadujące z Rejtana 18.
- Na ulicy Rejtana kilka budynków jest w takim stanie, że zostały już objęte nakazem pilnych remontów. Jeśli znajdziemy w przyszłym roku odpowiednie środki na ich przeprowadzenie, wtedy przy wykonywaniu elewacji kamienic, będziemy myśleli o skorzystaniu z pomocy artystów z ASP – opowiada Rydlewski.

Historia kontra nowoczesność?
Na początku listopada GZNK ma sfinalizować swój plan remontów na następny rok. Wtedy dowiemy się też, czy i jakie budynki przy ulicy Rejtana zostaną objęte planem „artystycznych elewacji”.
- Orunia to dzielnica z pięknymi, wiekowymi już kamienicami. Ale uważam, że zabytkowe obiekty mogą współistnieć z nowoczesną sztuką. Nie podzielam więc zdania, że do zabytkowej przestrzeni Oruni nie pasują tego typu artystyczne działania. Przeciwnie, one mogą ten historyczny klimat dzielnicy jeszcze bardziej wyeksponować – przekonuje dr Zdybel.