Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2010-10-22 21:54:00
Pan Zbigniew Petrak od wielu lat fotografuje Park Oruński. W przeszłości wystawiał swoje zdjęcia w wielu miejscach Gdańska. Teraz chciałby, aby ponownie zobaczyli je mieszkańcy Oruni.
Ten 59-latek z ulicy Żuławskiej mówi o sobie: fotograf-amator, miłośnik zabytkowego już Zenita TTL. Robi zdjęcia od wielu lat. W jego obiektywie pojawia się głównie natura, rzadziej ludzie. „Pstrykał” m.in. Wyspę Sobieszewską i Klif Orłowski. Ale zdecydowanie więcej uwagi poświęcił Parkowi Oruńskiemu. Zaczął go fotografować jeszcze w latach 90-tych. Z czasem jego kolekcja urosła do imponujących rozmiarów. W 2000 roku w Miejskim Domu Kultury na ulicy Dworcowej miała miejsce pierwsza wystawa kilkudziesięciu zdjęć pana Zbigniewa. Z czasem fotografie Parku Oruńskiego zobaczyli także mieszkańcy innych dzielnic Gdańska, m.in. Wrzeszcza i Brzeźna.
- Niestety wielu gdańszczan nie kojarzy w ogóle, że w ich mieście jest tak piękny zieleniec, jak nasz oruński. I kiedy pokazywałem zdjęcia Parku na moich wystawach, ludzie byli po prostu zachwyceni – mówi pan Zbigniew.
Zdarzało się też, że oglądający prosili fotografa o kilka słów na temat historii Parku. W sukurs przychodził mu wówczas profesor Jerzy Samp. Ten znany pasjonat historii Oruni kilka razy pojawiał się na wystawach pana Zbigniewa.
- Tak było na przykład we Wrzeszczu, gdzie moje zdjęcia wisiały w kilku bibliotekach. Pan profesor promował tam swoje książki, ja miałem wystawę. Ludzie mieli okazję zobaczyć Park Oruński nie tylko na moich zdjęciach, ale i we wspaniałych opowieściach profesora Sampa. Takie spotkania cieszyły się sporym zainteresowaniem – dodaje pan Zbigniew.
I wspomina również, jak sam o nich mówi, akcenty nieco bardziej humorystyczne.
- Na jednej z wystaw w Brzeźnie podeszła do mnie pani nauczycielka, z któreś z tamtejszych szkół. Spytała, czy bym nie oprowadził jej uczniów po Parku Oruńskim. Zgodziłem się, umówiliśmy się na telefon za kilka dni – opowiada mój rozmówca. – Ale nikt do mnie już później w tej sprawie nie zadzwonił. Spotkałem tę panią nauczycielkę na następnej wystawie. I co się okazało? Kiedy jej dyrektorka dowiedziała się, że planowana jest wycieczka na Orunię, zabroniła swoim uczniom brać w niej udział. Bo wiadomo, dzielnica niebezpieczna – uśmiecha się pan Zbigniew.
Teraz pan Zbigniew chciałby, aby jego zdjęcia ponownie mogli obejrzeć mieszkańcy Oruni. Miejscem na zorganizowanie takiej wystawy mógłby stać się Dom Sąsiedzki „Gościnna Przystań".
- Sam pomysł uważam za bardzo interesujący. Musimy jeszcze wspólnie dograć kilka szczegółów. Z tego co wiem, póki co brakuje antyram na fotografie. Będziemy musieli coś wymyślić – komentuje Przemysław Kluz, menadżer Domu Sąsiedzkiego.
- Chciałbym, aby moja wystawa, jeśli dojdzie do skutku, zapoczątkowała serię podobnych tego typu wydarzeń w Domu Sąsiedzkim. Na Oruni mieszka na pewno wiele osób, które malują, robią zdjęcia, haftują. Warto pokazać ludziom swoje artystyczne osiągnięcia – przekonuje pan Zbigniew.