Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2010-11-16 18:34:00
Biorący udział we wczorajszej debacie politycy nie popisali się. Było dużo obietnic i narzekania na obecną władzę, spora dawka populizmu, a niekiedy i niewiedzy. Zawiedli również mieszkańcy - frekwencja nie dopisała.
Debatę organizował portal MojaOrunia.pl i Dom Sąsiedzki „Gościnna Przystań”. Pomogli nam także użytkownicy portalu. Jeden z nich, lukaszor przygotował ulotki informujące o debacie. Mateusz Korsztun asystował nam jako obsługa techniczna. Maciej Kochanowski robił zdjęcia.
W politycznym pojedynku zmierzyli się wczoraj Wojciech Podjacki, przedstawiciel Solidarnego Gdańska i Henryk Czoska, reprezentant Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Obaj Panowie kandydują do Rady Miasta Gdańska z okręgu numer 1 (w nim znajduje się m.in. Orunia). Wojciech Podjacki ubiega się również o fotel prezydenta Gdańska. Była to pierwsza wyborcza debata wyborcza w Domu Sąsiedzkim "Gościnna Przystań". Kolejne dwie odbędą się 17 i 19 listopada (start zawsze o 18:30). Więcej na temat debat znaleźć można tutaj.
Wypowiedziom polityków przysłuchiwało się ponad 20 osób. Na samym początku obaj kandydaci na radnych opowiedzieli kilka zdań o sobie. Później pytania zadali dziennikarze portalu MojaOrunia.pl
W drugiej części spotkania, kandydaci przepytali się nawzajem. Trzecią, ostatnią część debaty stanowiły pytania od mieszkańców. Na zakończenie politycy mieli czas na podsumowanie debaty i przedstawienie raz jeszcze swojego programu.
Co politycy mieli do powiedzenia?
Poniżej prezentujemy wypowiedzi obu polityków. Nasz komentarz zamieściliśmy na końcu niniejszego artykułu.
Trzy najważniejsze dokonania na rzecz społeczności Oruni?
Wojciech Podjacki: Jestem mieszkańcem Zaspy, a więc osiągnięć na rzecz Oruni nie mam żadnych. Natomiast poczuwam się do związku z moim kochanym Gdańskiem. Orunię traktuje jako część miasta. Zamierzam dbać o Orunię, tak jak o każdą dzielnicę w Gdańsku.
Henryk Czoska: Nie będę się dużo chwalił. Działałem w radzie osiedla Gdańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Wspólnie z kolegami udało się kilka spraw załatwić.
Jakie są Pana najważniejsze osobiste cechy, doświadczenia, kompetencje, które mogą przekonać mieszkańców do Pana kandydatury? I wskazać wyborcom, że będzie Pan sprawnie działał w RMG?
HC: Jak by tu Państwa przekonać? Wszystkie programy są obiecankami. Nie chcę tego robić. Podstawą jest, aby Orunia była tak piękna, jak inne dzielnice.
WP: Ważne cechy to zdolność organizacyjna, uczciwość w stosunku do wyborców. A także pracowitość. Dzisiejszy prezydent to po prostu leń. Te wszystkie cechy są ważne, ale jest jeszcze jedna – najbardziej kluczowa. Jest nią wrażliwość na potrzeby społeczne. Jak się przejeżdża główną ulicą Oruni, to się widzi wiele: zapadające się budynki, prawdziwy obraz nędzy i zniszczenia. To rzeczywiście jest bardzo zaniedbana dzielnica.
Czy Pan i Pana ugrupowanie ma ogólną strategię na rzecz poprawy sytuacji Oruni?
WP: Aby mówić o planach, trzeba mieć cały zasób informacji. A ten jest obecnie u prezydenta i rady miasta. Trzeba wiedzieć jakimi pieniędzmi będzie się dysponować. Trzeba zrewitalizować Orunię. Ale nie tylko tę dzielnicę. Podobne problemy ma np. stary Chełm. W Nowym Porcie stan dróg jest jeszcze gorszy niż u Was, na Oruni. Trzeba równomiernie rozwijać Gdańsk.
HC: W większości mam takie same założenie jak mój przedmówca. Przywiozłem tu specjalną broszurkę, tu widać jaki jest plan naszej działalności. W większości członkowie rady mają takie same programy. Nie będę się więc powtarzał. W związku z tym rozdam ten biuletyn, który otrzymałem ze sztabu. Mamy hasło: „Czas na Gdańsk”. Ja mam swoje: „Czas na Orunię, a nie na igrzyska”. Musi być lepsza komunikacja. I tramwaj na Orunię.
Gdy wygra Pan wybory i zostanie radnym Gdańska, jakie w ciągu najbliższych 4 lat podejmie Pan decyzje wobec Oruni?
HC: Pierwsza rzecz: chcę, aby wyremontować ulicę Raduńską aż do Parku Oruńskiego. Musi być na niej asfalt. Chcę walczyć, aby pobudować na Oruni więcej mieszkań komunalnych. Dla dzieciaków walczyłbym o basen na Oruni. Musi być coś dla dzieci. Teraz wszystko jest polikwidowane. Na Górnej jest klub fitness, klub seniora. Tutaj nic nie ma.
WP: Dla mnie najważniejsze są problemy mieszkańców. Muszą być większe nakłady na budowę mieszkań komunalnych. Ale nie TBS-y. To muszą być mieszkania czynszowe. Kamienice należy wyremontować. Na tym się nie znam, tym musi zająć się inspektor budowlany. Prawda jest taka, że wiele tych budynków trzeba będzie rozebrać. Mieszkańców trzeba będzie gdzieś przenieść.
Która z oruńskich inwestycji infrastrukturalnych będzie dla Pana swoistym „oczkiem w głowie”. I jak Pan chce o nią zabiegać?
WP: Dwie sprawy są kluczowe. Orunia jest bramą Gdańska, tu się wjeżdża z całej Polski. I jaki to jest widok? Trakt Świętego Wojciecha ma dramatyczny stan nawierzchni. Musi zostać przeprowadzony remont tej drogi. Drugą ważną kwestią jest poprawa stanu zasobów mieszkaniowych. Jakość życia mieszkańców musi się poprawić. Wtedy przyciągniemy inwestorów, będą wprowadzać się nowi mieszkańcy. W przeciwnym razie nie wróżę Oruni dobrej przyszłości.
HC: Uważam podobnie jak mój przedmówca. Trzeba wyremontować wjazd do Gdańska. Jak do mojej agencji przyjeżdżają artyści, to niektórzy z nich pytają się: Gdzie ty chłopie mieszkasz? A więc remont Traktu. Ponadto remont Raduńskiej.
Jeśli wystąpią polityczne przeciwwskazania dla przeprowadzenia oruńskich inwestycji, jak Pan wówczas się zachowa? Czy zagłosuje Pan zgodnie z dyscypliną partyjną?
HC: Ja jestem bezpartyjny. I będę stawiał na swoją Orunię. Mieszkam tu 32 lata. Nie wiem jak to będzie w moim klubie. Wydaję mi się, że moi koledzy z SLD będą dążyć do tego, aby Orunia wyglądała na miarę XXI wieku. Ja mam swoje zdanie. Tego się trzymam. Chcę Orunię promować. Tak, aby Park Oruński istniał w świadomości ludzi tak jak istnieje Park Oliwski. Ma być tam dużo imprez. Chcę działać w Kulturze Sportu i Turystyki.
WP. Nie jestem członkiem partii. Komitet Wyborczy Wyborców nie zna czegoś takiego jak dyscyplina partyjna. My pracujemy dla miasta, nie dla partii. Jesteśmy z Gdańska. I tyle.
Jakie jest Pana zdanie na temat: budżetu partycypacyjnego, konsultacji społecznych i kompetencji rad osiedli? Czy zasiadając w RMG będzie Pan chciał zmienić coś w tych obywatelskich kwestiach?
WP: Co do kompetencji rad osiedli to trzeba to jeszcze rozważyć. Jestem natomiast za obniżeniem progu, wymaganego do powołania rady. I to nawet o połowę. Budżet obywatelski...myśli Pan, że powinien być społecznie konsultowany? Powiem szczerze, nie zastanawiałem się nad tym. Konsultacje? Jak najbardziej tak. Temu mają służyć m.in. rady osiedla. Mogło by to wzmocnić społeczeństwo obywatelskie. Dziś zainteresowanie ludzi problemami ich miasta jest niewielkie. Pochłaniają ich sprawy osobiste.
HC: Jeśli chodzi o budżet, to po prostu nie powiem, bo nie wiem jaki on jest. Jestem za tym, aby w każdej dzielnicy była rada osiedla. I na naszej Oruni już jest. Konsultacje to dobry pomysł. Powinny być spotkania mieszkańców z radnymi. Władza musi mieć więcej czasu dla mieszkańców. A nie jak jeden z moich konkurentów z PO, który nigdy nie ma czasu dla ludzi. A na jego plakatach widzimy coś innego.
Czy uważa Pan, że potrzeba zwiększyć kompetencje rad osiedli? Czy obecny budżet rad osiedli (4 złote rocznie na każdego mieszkańca jednostki pomocniczej) jest wystarczający?
WP: Trzeba się zastanowić, czy jest sens podnosić radom osiedli ich budżet.. Jeśli będzie to 50 złotych na mieszkańca i się okaże, że rada nie będzie sobie radzić z wydawaniem tej sumy, to co wtedy? Nie możemy pozwolić na wydawanie tych pieniędzy na nieprzemyślane rzeczy. Nie widzę podstaw, aby taki stan tolerować. Według mnie te pieniądze powinny iść na celowe inwestycje. Dajmy na to, budujemy 300 mieszkań komunalnych i każda złotówka na to idzie. Natomiast dawanie ogólnych pieniędzy na organizowanie jakiś imprez kulturalnych i festynów nie jest zbyt dobrym pomysłem. Pojawi się jakiś radny, zagra jakaś Doda. Ale czy nie jest ważniejsze, aby ludzie żyli w cywilizowanych warunkach?
HC: Nie przekazywałbym pieniędzy na rady osiedla, a np. na budownictwo. Nie ma co trwonić pieniędzy na jakieś „festynki”. Od tego są domy kultury. Pieniądze powinny iść dla biednych mieszkańców. Jak widzę na Oruni Górnej, jak chodzą tam ludzie z Dolnej i zbierają puszki po śmietnikach, to aż mi ich szkoda. Trzeba się nimi interesować.
Ponadto usłyszeliśmy...
Pytania zadawali też sami kandydaci, a także mieszkańcy.
Pojawiły się pytania o program dla młodych ludzi, kompetencje poszczególnych kandydatów, ścieżki rowerowe. Dowiedzieliśmy się m.in., że kiedy Wojciech Podjacki zostanie prezydentem to będzie „jeden wiceprezydent, reszta będzie zwolniona”. Zostanie też wprowadzona „odpowiedzialność urzędnika za podejmowane decyzje”.
Henryk Czoska przekonywał, że ma zamiar „rozkręcić Park Oruński” i robić w nim spotkania z wyborcami. Ponadto ma w planie organizacje imprez dla seniorów, „muszą zostać emeryci i renciści docenieni”. Wojciech Podjacki podkreślał, że „jest jedynym kandydatem na prezydenta, który pofatygował się na Orunię”. Tłumaczył, że nie ma sensu dzielić „na młodych i starych, wszystkim trzeba poprawić warunki bytu”. W jaki sposób? „Przez zwiększenie dostępności do tanich pożyczek i doradztwa. A także postawieniu na naszą rodzimą przedsiębiorczość” – odpowiadał.
Reprezentant SLD stwierdził, że młodych trzeba wesprzeć jeżeli chodzi „o pracę”. Diagnozował też, obecnie na Oruni wielu ludzi ma problemy z narkotykami( „jest tutaj wielu wąchaczy”). I jak tłumaczył, młodzież musi mieć jakieś zajęcie. „Sam Dom Kultury to za mało, czy ktoś tam w ogóle chodzi?” – pytał zebranych. Odpowiedział mu las rąk i komentarz z sali „Radny z Oruni nawet nie wie co się dzieje w naszym Domu Kultury”.
Czas na komentarz
Poniżej prezentujemy nasz komentarz do całej debaty. Jest to oczywiście nasze subiektywne zdanie. Każdy z uczestników spotkania ma swój pogląd na temat wczorajszej debaty. Jedna z nich, yuka 29 zaprezentowała go na swoim blogu. Warto zapoznać się z komentarzem naszego użytkownika.
Piotr Olejarczyk:
Słuchając wczorajszych wystąpień polityków można było dojść do wniosku, że to nie pomysły i wizje są tutaj najważniejsze. To jak zmienić Orunię, to jak poprawić stan jej dróg, chodników i kamienic to wszystko są kwestie drugorzędne. Bardziej istotna jest diagnoza i znalezienie winnego całej sytuacji. I nie ma znaczenia, czy pytanie dotyczy konkretnych inwestycji, budżetu obywatelskiego czy rady osiedla. Mantra jest jedna „jest źle, oni są winni!”. A to nieprawda? – zapyta ktoś. Ależ w dużej mierze, jest to prawda. Ale co z tego? Co nam da kolejny „wykład” o „jaśnie panach z Platformy”, „prezydencie bez prawa jazdy” , „facecie z budzikiem” i "dziurawym Trakcie"? Czy to zmieni Orunię na lepsze? To jest ta wizja, którą chcą przedstawić nam kandydaci?
Ale nie chodzi nawet o to, że politycy, których mieliśmy wczoraj okazję oglądać, pałają taką nienawiścią do „obecnego układu”. Nie, używanie tego typu argumentów to bardzo często określona taktyka, która pozwala ukryć swoją niewiedzę. A jest co ukrywać. Wczoraj szczególnie było to widać, kiedy zadaliśmy pytania o tak kluczowe dla wielu sprawy: budżetu obywatelskiego, rad osiedli i konsultacji społecznych. Jeden z kandydatów nie odróżnia rady osiedli w spółdzielniach mieszkaniowych od jednostek pomocniczych. Drugi mówi o rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, a nie „miał czasu zastanowić się nad budżetem obywatelskim”. Zresztą po co nad tym się zastanawiać? Po co się przygotować na debatę? Polityk SLD przy niektórych odpowiedziach czytał po prostu broszurkę, którą „dostał od sztabu”. Jego oponent jest z Zaspy, o Oruni wiedzieć za dużo więc nie musi. Kilka ogólnych haseł, kilka powiedzonek na obecną władzę, kilka tych samych zdań „jak to jest źle” – taki zestaw pasuje na debatę do każdej dzielnicy. Jakie to proste, prawda? Ale czy skuteczne?
Przemysław Kluz:
Często spotykam się z opiniami mieszkańców naszej dzielnicy, mówiącymi „że nie wiadomo na kogo głosować, że o kandydatach nic nie wiadomo”. Debaty są niepowtarzalną okazją, żeby taki stan rzeczy zmienić. Stąd też rozczarowała mnie niska frekwencja na wczorajszej debacie.
Jeśli chodzi o kandydatów, to z pewnością pozytywnym akcentem było podkreślenie wagi rewitalizacji dla naszej dzielnicy. Natomiast optymizm pryskał, gdy prosiliśmy o szczegóły. W mojej ocenie kandydaci mieli znikomą wiedzę na temat problemów i realiów Oruni, do czego zresztą Pan Wojciech Podjacki szczerze się przyznał. Moje zdziwienie jest tym większe, że organizując debatę zwracaliśmy się do komitetów wyborczych o wytypowanie kandydata z listy z okręgu nr 1, „któremu problemy Oruni są najbliższe, a rzeczywistość dzielnicy najlepiej znana”. Może po prostu komitety w ogóle takich kandydatów nie mają?
Nie przekonały mnie również argumenty kandydatów, że dopiero po wygranej sięgną do statystyk, danych i wtedy opracowywać będą plan dla Oruni. Taka strategia powinna być częścią dobrze przygotowanego programu wyborczego. Na poziomie gminy i dzielnicy powinniśmy słyszeć konkrety, a nie ogólniki których i tak wiele w polityce ogólnokrajowej. Jednakże największą w moim mniemaniu wadą kandydatów była nieznajomość i ignorowanie problematyki działań obywatelskich, takich jak rada osiedla i budżet partycypacyjny. Dotyczyło to nie tylko podstawowych informacji, o których szeroko piszemy na MojaOrunia.pl (takich jak chociażby działanie grupy inicjatywnej na Oruni), ale nieznajomości w ogóle tematu. A ten zaliczam do politycznego elementarza. Mam nadzieję, że kolejne debaty będą bardziej rzeczowe i spotkają się z większym zainteresowaniem mieszkańców Oruni.