Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2010-11-18 20:36:00
Druga przedwyborcza debata organizowana w oruńskim Domu Sąsiedzkim była jeszcze słabsza od poniedziałkowego spotkania. Politycy nie zachwycili, mieszkańców było jak na lekarstwo.
Wczoraj zobaczyliśmy Stanisława Zarembę z Bezpartyjnego Forum Społecznego i Janusza Żurowskiego z Nowego Gdańska. Obaj Panowie kandydują do Rady Miasta Gdańska. Ich wystąpień słuchało kilkunastu mieszkańców dzielnicy. Debatę organizował portal MojaOrunia.pl i Dom Sąsiedzki „Gościnna Przystań”.
Przed nami jeszcze jedno przedwyborcze spotkanie. 19 listopada zmierzą się kandydaci Prawa i Sprawiedliwości oraz Platofrmy Obywatelskiej. Start o godzinie 18:30 w Domu Sąsiedzkim (Gościnna 14).
Podobnie jak w poniedziałek, wczorajsza debata została podzielona na kilka części. Najpierw politycy powiedzieli kilka słów o sobie. Później pytania zadali dziennikarze MojaOrunia.pl
W trzeciej części kandydaci przepytali się nawzajem. Następnie głos miała już publiczność. Wczoraj z sali padło kilka pytań. Na końcu obaj politycy mieli możliwość podsumowania całej debaty i zachęcenia raz jeszcze do głosowania na swoją osobę.
Nasz komentarz do wczorajszej debaty publikujemy na końcu niniejszego artykułu.
Osiągnięcia i doświadczenie
Na początku zadaliśmy pytanie o dotychczasowe dokonania na rzecz Oruni. Janusz Żurowski odpowiedział nad wyraz szczerze: „do tej pory ani dla miasta, ani dla Oruni nic nie uczyniłem”. I dodawał „od 22 lat prowadzę własną firmę geodezyjną, sam się utrzymuję”. Jak podkreślał: „aby zajmować się polityką trzeba mieć czas i własne pieniądze”. Według polityka, obecnie do Rady Miasta przychodzą ludzie „goli i weseli”. „Ja taki nie jestem” – przekonywał.
Jego oponent przypomniał, że przez wiele lat był dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 16, która wówczas „była zawsze otwarta dla całej młodzieży Oruni”. Wspominał też o innych dokonaniach: współtworzeniu organizacji sportowej „SALOS” i oruńskiego klubu piłkarskiego.
Mocne strony kandydatów? „Potrafię zarobić pieniądze i potrafię je oszczędzić” – przekonywał Żurowski. „Lubię pomagać innym, zarówno dzieciom jak i osobom dorosłym” – odpowiadał Zaremba.
Czas na inwestycje
Najważniejsze inwestycje dla Oruni, którymi kandydaci chcą zająć się w przyszłej radzie?
„Orunia jako jedyna chyba dzielnica nie ma planu zagospodarowania przestrzennego. Trzeba się tym zająć” – tłumaczył Zaremba. I dodawał: „Chcę starać się o rewitalizację Oruni Dolnej, wybudowanie obiektu sportowego na Oruni oraz wiaduktu lub tunelu, jako przejście przez tory”.
Reprezentant Nowego Gdańska wielki nacisk stawia na modernizacją kanału Raduni. „To jest sprawa najważniejsza. Zanim zaczniemy pracę z ulicami czy kamienicami, trzeba się tym zająć.”. I snuł czarny scenariusz dla dzielnicy: „Może się okazać, że przyjdzie powódź i nagle za naszymi oknami będzie 1,5 metra wody”. Żurowski przekonywał także, że strategią dla Oruni może być „budowa hoteli i przyciągnięcie w ten sposób inwestorów i nowych mieszkańców”.
Oruńskie inwestycje drogowe, które według kandydatów trzeba zrealizować jak najszybciej to remont Traktu Świętego Wojciecha. W tej sprawie politycy byli zgodni. Poróżniła ich kwestia Europejskiego Centrum Solidarności. Według Zaremby jest to potrzebna inwestycja. Kandydat Nowego Gdańska wskazywał, że za pieniądze, które pochłonie ECS, można by zrealizować wiele mniejszych, bardziej potrzebnych inwestycji.
Przedstawiciel BFS tłumaczył, że „w mieście jest ogromna masa urzędników”. „Jest ich zbyt dużo” – mówił, odpowiadając na pytanie, gdzie szukałby oszczędności w budżecie Gdańska. Żurowski wyśmiewał sztandarowe inwestycje obecnej władzy: „Budowanie stadionu za miliard złotych, po to aby odbyły się tam 4 mecze mistrzostw, nie ma sensu”. I atakował swojego oponenta: „ Co Pan woli, zrobić ECS czy modernizować kanał Raduni?”. „Jestem za ECS, ale może faktycznie można było to zrobić taniej” – odpowiadał mu Zaremba.
O polityce i obywatelskości
Obaj politycy deklarowali współpracę z wszystkimi ugrupowaniami politycznymi. „Trzeba wspólnie tworzyć w radzie komisje tematyczne” – mówił przedstawiciel Bezpartyjnego Forum Społecznego. „Moje poglądy nie mają określonego koloru. Jak jest dobry pomysł, to mogę z każdym współpracować” – przekonywał Żurowski.
Wiele problemów obu kandydatom do Rady Miasta sprawiły pytania, w których zostały poruszone kwestie obywatelskie. „Budżet partycypacyjny? Nie zastanawiałem się nad tym, nie wiem” – przyznawał Żurowski. Temat konsultacji społecznych nie był znany obu politykom. Obaj politycy są za wspieraniem rad osiedli. Jednak reprezentant NG nie widzi sensu zwiększenia środków na działalność jednostek pomocniczych. „Za te pieniądze lepiej zorganizować konsultacje społeczne, spotkania z mieszkańcami” – tłumaczył.
Nasz komentarz
Tak jak przy poprzedniej debacie, prezentujemy nasz komentarz. To nasze subiektywne zdanie. Każdy uczestnik spotkania mógł wyrobić sobie własną opinią na temat wczorajszego wydarzenia w Domu Sąsiedzkim. Wystarczyło tylko (lub aż, jak kto woli) poświęcić wczoraj dwie godziny swojego czasu.
Piotr Olejarczyk:
Aż trudno w to uwierzyć, ale wczorajsza debata okazała się jeszcze słabsza od poniedziałkowej potyczki polityków. Frekwencja znów nie dopisała. Na domiar złego jeden z kandydatów, Stanisław Zaremba był wczoraj wyraźnie niedysponowany. On sam przyznawał, że nie czuje się najlepiej, ma problemy ze słuchem, niektóre pytania po prostu do niego nie dochodzą. W rezultacie czytał wiele odpowiedzi z kartki, na niektóre z pytań w ogóle nie odpowiedział. Jego oponent miał nad wyraz łatwe zadanie – nie musiał za wiele pokazać, aby wypaść lepiej.
Pan Stanisław Zaremba to zasłużona postać dla Oruni. Bardzo uprzejmy i miły człowiek. Ale polityka rządzi się swoimi prawami. Debata wyborcza również. Nie ma w niej miejsca na czytanie z kartki, recytowanie odpowiedzi i długie okresy milczenia. Dlaczego Komitet BFS nie wystawił innego kandydata? Ano dlatego, że pani pełnomocnik Komitetu wysyłając swego REPREZENTANTA na debatę wykazała się totalną ignorancją znajomości własnego środowiska „politycznego” i podstaw realiów przedwyborczych. To jest ten profesjonalizm? To są ludzie, którzy będą nas dobrze reprezentować w radzie miasta? Ale przecież wszystkiemu jest winien prezydent Adamowicz i jego ekipa. „Bo oni mają ludzi od public relations, którzy biorą po kilka tysięcy złotych” – usłyszeliśmy od wspomnianej pani pełnomocnik. I to ma nas przekonać, że nie warto robić czegoś dobrze? Po co w takim razie decydować się na udział w wyborach? Nie lepiej zostać w domu i nie zawracać głowy wyborcom?
Natomiast pan Żurowski, o czym mówi zupełnie otwarcie, nie zna w ogóle Oruni. Ba, nie zna nawet swoje ulotki wyborczej. W niej możemy znaleźć sporo na temat Oruni. Jednak wczoraj kandydat potrafił tylko wymienić trzy lokalne kwestie: Park Oruński, Radunię i Trakt. Tematy obywatelskie to już prawdziwa czarna magia dla pana Żurowskiego. Za to przekonać wyborców mogła spora wiedza kandydata na temat kwestii geodezyjnych i retencyjnych.
A wynik debaty? NG wygrał, bo w ogóle wyszedł „na boisko”. BFS przegrał walkowerem.
Przemysław Kluz:
Wczorajsza debata zdaje się potwierdzać ogólną słabość oruńskich kandydatów. Nie można odmówić im serca, ale czy to wystarczy aby w przyszłej Radzie Miasta być skutecznym przedstawicielem takich dzielnic jak Orunia?
Przedstawiciel Bezpartyjnego Forum Społecznego, Pan Stanisław Zaremba jest jednym z niewielu kandydatów w tych wyborach, który mógłby pochwalić się znajomością dzielnicy i konkretnymi dokonaniami na rzecz naszej społeczności. Wydaje się, że mieszkańcom Oruni nie trzeba go reklamować. Jednakże z przykrością trzeba stwierdzić, używając języka sportowców, że ‘nie ma zdrowia’ do takich potyczek. Tym bardziej dziwić się należy jego komitetowi, że nie wystawił do debaty innego kandydata, np. Pana Stefana Kwiatkowskiego, który w debacie uczestniczył jako widz.
Janusza Żurowskiego z Nowego Gdańska podczas debaty można było polubić. Sympatyczny niezależny i elokwentny człowiek, który „w życiu swoje zrobił”, a teraz chciałby sprawdzić się w Radzie Miasta. Jednakże szczegółowe pytania dowiodły, że wiedza na temat naszej dzielnicy ogranicza się do znajomości problemów retencji i powszechnej wiedzy, że dzielnica jest zaniedbana. Owszem pojawiły się przebłyski ciekawych pomysłów, jak chociażby ten że budowa hosteli turystycznych mogłaby ekonomicznie ożywić Orunię i przyciągnąć ludzi młodych. Były to jednak pomysły jakimi przerzucamy się podczas rozmowy przy kawie, a nie spójna strategia którą można przedstawić mieszkańcom.
Czy komitety na swoich listach rzeczywiście nie mają kandydatów, którzy znają Orunię i pokuszą się o postawienie sensownej diagnozy jej uzdrowienia? Nie jutro, nie za rok, ale planu działań które radny razem ze społecznością może rozpisać na kolejnych kilka lat i konsekwentnie, nawet mozolnie, dążyć do ich realizacji.