Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2010-11-30 14:43:00
Muzeum i kafejka w zabytkowej kuźni na ulicy Gościnnej, fontanna na Rynku Oruńskim, wielka wystawa ogrodowa na dzielnicy, powrót do tradycji warzenia piwa – to tylko niektóre z pomysłów, które usłyszeliśmy wczoraj podczas pierwszego spotkania z cyklu „Orunię widzę wielką”. W dyskusji na temat rozwoju Oruni wzięli udział architekci, miejscy urzędnicy i radni, członkowie lokalnych stowarzyszeń, a także mieszkańcy dzielnicy.
Wczorajsze spotkanie w Domu Sąsiedzkim „Gościnna Przystań” zorganizowali przedstawiciele Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej, urzędnicy Referatu Rewitalizacji Urzędu Miejskiego w Gdańsku i przedstawiciele Politechniki Gdańskiej. Zaproszeni zostali również wszyscy radni okręgu numer 1. Niestety z sześciu polityków, przyszło zaledwie dwóch (Beata Dunajewska i Dariusz Słodkowski, oboje z Platformy Obywatelskiej).
W głównej sali na wielkich planszach można było (i można nadal) obejrzeć wizualizacje pomysłów, których autorkami są dwie absolwentki Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej. W swoich pracach dyplomowych obie panie zaprezentowały oryginalne wizje rozwoju Oruni. A wczoraj w kilkunastominutowych wystąpieniach zaprezentowały je zgromadzonej w Domu Sąsiedzkim publiczności.
Jako pierwsza o swoich pomysłach opowiedziała Justyna Skotarczak. Jej praca dyplomowa nosi tytuł: „Integracja przestrzenna Oruni Górnej i Dolnej w kontekście zagadnień społecznych".
- Wiadomo jak jest postrzegana Orunia Dolna: jako jedna z najgorszych dzielnic Gdańska, która ma mnóstwo nierozwiązanych problemów. Z kolei Oruni Górna jawi się wielu osobom jako całkiem nowoczesny obszar miasta. Ludzie zastanawiają się, czy integracja obu części ma sens. Uważam, że jak najbardziej. Warto pamiętać, że tak naprawdę kiedyś w skład Oruni wchodziła również Orunia Górna. Nie było wtedy żadnych podziałów – przypominała Skotarczak.
Park, ekologia i warzenie piwa
Według pani architekt, szansą na rozwój Oruni Dolnej jest wyrwanie jej z izolacji przestrzennej (kiepskie skomunikowanie z innymi częściami Gdańska), a także społecznej (wiele panujących, często niesprawiedliwych mitów na temat dzielnicy).
- W skali miasta Orunia może pochwalić się swoim Parkiem. Co ciekawe, obie Orunie identyfikują się z tym miejscem. Aby wypromować Park, trzeba rozwinąć tereny wzdłuż kanału Raduni. Musi zostać stworzona swoista sieć między Śródmieściem a Parkiem Oruńskim – tłumaczyła Skotarczak.
Tegoroczna absolwentka uważa, że wspólnym mianownikiem dla Oruni Dolnej i Górnej jest ekologia. Ta pierwsza dzielnica, ze swoją bogatą historią i tradycją, mogłaby zostać eko-przedmieściem, druga, bardziej nowoczesna – eko-miastem. A jaki jest pomysł na rozwój zintegrowanej w ten sposób Oruni?
- Warto zastanowić się nad powrotem do oruńskiej tradycji warzenia piwa czy też bogatej tradycji ogrodnictwa. Można organizować tutaj targi warzywne lub kwiatowe. Mieszkańcy mogliby znaleźć zatrudnienie w pielęgnacji tej przestrzeni. W ten sposób chociaż częściowo rozwiązywałby się też problem bezrobocia – odpowiadała Skotarczak.
Fontanna na Gościnnej i...
Swoją prezentację miała też Urszula Barczewska, tegoroczna absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej. O jej pracy i koncepcji rozwoju Oruni pisaliśmy tutaj. Wczoraj mieszkańcy mogli raz jeszcze usłyszeć o pomyśle zorganizowania na dzielnicy wielkiej wystawy ogrodowej i budowlanej. Pani architekt przedstawiła również swoje propozycje zmian Rynku Oruńskiego. Ulica Gościnna miałaby zostać zamknięta dla ruchu. Znalazłoby się tutaj miejsce na fontannę, zabytkowy tramwaj, ławeczki i nowe nasadzenia zieleni.
Miasto reprezentował wczoraj Marek Barański, przedstawiciel Referatu Rewitalizacji Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Opowiedział on o planach rewitalizacji zabytkowej kuźni przy ulicy Gościnnej.
- Remont kuźni powinien skończyć się w 2011 roku. Do marca jest wyznaczony termin na przeprowadzenie niezbędnej dokumentacji. Procedura przetargowa potrwa około dwóch miesięcy. Sam remont szacuje na jakieś cztery, pięć miesięcy – mówił Barański.
Więcej szczegółów na temat rewitalizacji kuźni znaleźć można tutaj.
Co w kuźni?
Po remoncie, kuźnię w użytkowanie przejmie Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej. Miasto będzie nadal właścicielem zabytku.
- Operacyjnie jesteśmy gotowi podjąć się realizacji projektu. Jesteśmy w stanie pozyskiwać niezbędne fundusze na rozwój kuźni – zapewniała wczoraj Marianna Sitek-Wróblewska, prezes GFIS-u. – Chcieliśmy, aby było to miejsce, w której krzyżują się drogi mieszkańców, aby przychodziły tu dzieciaki. Jednak nie wszystkie nasze pomysły mogą zostać wprowadzone w życie. Trzeba pamiętać, że jest to zabytek i z tego wynika wiele ograniczeń – przypominała.
Wstępnie zaplanowano tutaj m.in.: punkt informacyjny o oruńskich zabytkach, niewielkie muzeum i pokazy rzemiosła kuźniczego. Być może na piętrze kuźni znajdzie się miejsce na bibliotekę, a na parterze – na małą kawiarnię.
- Szukamy ciągle najlepszych rozwiązań. Apelujemy do wszystkich, którzy mają jakiś pomysł na kuźnie, aby nadsyłali nam swoje propozycje. Można to zrobić m.in. na portalu MojaOrunia.pl – mówiła Sitek-Wróblewska.
Powiedzieli wczoraj
Krzysztof Kosik, miejski radny w latach 1990-94, mieszkaniec ulicy Gościnnej
Wielkie słowa uznania należą się obu paniom architekt. Ale niestety mam w sobie dużą dozę pesymizmu odnośnie wcielenia tych koncepcji w życie. Dlaczego? Miasto ma specyficzną strategię, co do rozwoju naszej dzielnicy. Za dużo złych rzeczy skoncentrowało się na Oruni. Nie jestem przeciwko ludziom, którym w życiu nie wyszło. Ale jak to możliwe, że na jednej dzielnicy powstaje dom dla wychodzących z więzienia, a także dom Brata Alberta dla biednych i bezdomnych? A kiedyś był jeszcze dom dziecka na ulicy Brzegi. I pomysł, aby na Oruni znalazło się miejsce na dom dla matek uzależnionych od narkotyków. Zabrano nam policję, nie montuje się monitoringu, a cały czas lokalnym sklepikom wydawane są koncesje na sprzedaż alkoholu. To nie jest demagogia, to są fakty. Chciałbym doczekać choć części zmian, o których tu mowa. Ale boję się, że to raczej niemożliwe.
Alina Krajewska, członkini grupy inicjatywnej oruńskiej rady osiedla, mieszkanka ulicy Związkowej
Bardzo podobały mi się oba projekty. Urzekła mnie koncepcja zrobienia z Oruni dzielnicy turystyczno-spacerowo-historycznej. Nie tak, że są tylko budynki i mieszkania, ale też ogrody, dużo zieleni, kwiaty. Wierzę, że Orunia może tak wyglądać. Ale radni muszą się bardziej zainteresować tymi projektami. Przydałoby się, aby kilku z nich lobbowało na radzie miasta za takimi rozwiązaniami. Jeśli oruńska rada osiedla powstanie będziemy w tej sprawie naciskać na naszych radnych.
Krystyna Mosińska, prezes klubu seniora „Orania”, mieszkanka ulicy Diamentowej
To spotkanie przybliżyło mi wizję pięknej Oruni. Zobaczyłam to w swojej wyobraźni. Co to był za widok! Najbardziej interesuje mnie kuźnia. Od dawna słyszę obietnice, że wreszcie zostanie ona wyremontowana. Dzisiaj nabyłam pewności, że tak się nareszcie stanie. Wspólnie z klubem seniora będziemy chcieli zapełnić przestrzeń kuźni. Będziemy tam organizować swoje spotkania, może też jakieś niewielkie koncerty.
Dr inż. Arch. Gabriela Rembarz, Urbanistka z Katedry Urbanistyki i Planowania Regionalnego Politechniki Gdańskiej, promotorka obu opisywanych tutaj prac
Te projekty, które tu widzimy, to nie jest fikcja. Na realizację pewnych pomysłów potrzeba jednak czasu. Ale trzeba podkreślić, że w cały proces muszą też zaangażować się mieszkańcy. Oni powinni tutaj przyjść, zobaczyć wystawę, pomyśleć nad tymi propozycjami, zastanowić się nad innymi rozwiązaniami. Takie wystawy i dyskusje jak ta dzisiejsza, mają budzić marzenia. I nie mówmy, że czegoś się nie da zrobić, że na Oruni nie można niczego zmienić, że są dewastacje. Znajdźmy jakieś pole na Oruni i niech każdy z mieszkańców dzielnicy posadzi na nim jeden słonecznik. 17 tysięcy słoneczników w jednym miejscu na Oruni. Dziwny pomysł? Zobaczymy jak to zmieni wizerunek Oruni. Sądzę, że tylko na lepsze.
Dariusz Słodkowski, radny okręgu numer 1, Platforma Obywatelska
Te koncepcje są bardzo realistyczne. To pozwala, chyba po raz pierwszy, myśleć o realnym kształcie rewitalizacji Oruni. Niektórzy myślą, że radni są w stanie wszystko załatwić. Ale to nie tak działa. My nie jesteśmy urbanistami czy architektami, przynajmniej znakomita większość z nas nie jest. Przestrzeń publiczna jest przestrzenią demokratyczną. Wyrabia się ją w formie demokratycznej dyskusji. A nie na zasadzie, że przyjdzie „wszystkowiedzący” polityk, narysuje mapę i powie „to ma tak i tak wyglądać”. Trzeba to zrobić wspólnie. Cieszę się, że dziś taka dyskusja ma miejsce.