Tutaj czyni się prawdziwe dobro

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2009-07-09 00:00:00

Rozdają jedzenie i ubrania potrzebującym, wspierają radą i dobrym słowem – od wielu lat Salezjanie Współpracownicy działają przy oruńskiej parafii Św. Jana Bosko.

Działalność Współpracowników salezjańskich jest szeroko znana wielu mieszkańcom Oruni. W każdy piątek już od rana przy siedzibie wspólnoty na Gościnnej 14 ustawiają się długie kolejki. Właśnie wtedy rozdawane są tam ubrania i jedzenie. Z pomocy korzystają samotne mamy z dziećmi, osoby bezrobotne, starsze i niepełnosprawne. Każdy może dostać tu spory „koszyk” żywności. Jest mleko, chleb, ser, puszki, makaron, mąka, cukier, odżywki dla dzieci. Zasada jest prosta – stąd nikt nie może wyjść głodny. I z reguły nie wychodzi. Wyjątek to osoby pod wpływem alkoholu, które niekiedy przychodzą do siedziby wspólnoty. Są one wypraszane. Czasami na tym tle dochodzi do awantur. Generalnie jednak przychodzą tutaj osoby rzeczywiście potrzebujące pomocy.
- Wsparcie, jakie tu uzyskujemy jest dla mnie i dla mojej córeczki po prostu niezbędne. Nie wiem, co bym zrobiła bez tej cotygodniowej porcji jedzenia – mówi nam pani Marta, która stoi ze swoją dwuletnią córeczką w „salezjańskiej” kolejce. – Jestem w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Zarówno ja i mój konkubent mamy wielkie problemy zdrowotne. Pieniądze ledwo starczają nam na lekarstwa, pokrycie czynszu i innych opłat. Dzięki pomocy od Salezjan mamy najzwyczajniej co do garnka włożyć. Jestem im za to bardzo wdzięczna – dodaje pani Marta.
Coraz więcej osób korzysta z pomocy współpracowników salezjańskich. Obecnie w piątki na Gościnną 14 przychodzi już nawet ponad 200 osób.
- Pomagamy każdemu w ramach naszych możliwości. Trzeba spełnić tylko niezbędne, minimalne wymogi formalne – tłumaczy Weronika Leśniewska, stojąca na czele Współpracowników salezjańskich. – Faktycznie, kolejki oczekujących są coraz dłuższe. Przychodzą ludzie nie tylko z Oruni, ale właściwie z całego Gdańska – dodaje pani Weronika.
Pomoc jest świadczona przez cały rok, oprócz wakacji.  Właśnie te dwa miesiące przerwy są najtrudniejsze dla wielu osób, korzystających z darów od Współpracowników salezjańskich.
- Trzeba teraz bardziej zacisnąć pasa. Na szczęście zawsze można skorzystać z pomocy Caritasu. Tu, na Gościnnej jest jednak zdecydowanie lepiej. Jest bliżej, wszystko trwa szybciej i pracownicy salezjańscy są dużo bardziej mili – mówi jedna z kobiet, która woli zachować anonimowość.
Współpracownicy salezjańscy świadczą też pomoc osobom, które z racji choroby lub kalectwa nie są w stanie przyjść po nią same.
- Zanosimy takim ludziom dary do domu. Często jednak jest tak, że oprócz jedzenia i ubrań, te osoby potrzebują również kontaktu z drugim człowiekiem. Rzadko kto je odwiedza, czują się samotne, chcą porozmawiać, pożartować, po prostu poczuć się znów wśród ludzi. Takie spotkania są bardzo wzruszające. W taki sposób właśnie chcemy czynić dobro – opowiada Weronika Leśniewska.
Czynienie dobra było też jedną z maksym księdza Bosko, patrona parafii: „Żyjemy w czasach, w których trzeba działać. Świat stał się materialistą, dlatego trzeba pracować, dawać i poznać dobro, które się czyni”.
Współpracownicy salezjańscy przypominają, że właśnie ksiądz Bosko był osobą, który swoje powołanie widział, jako służenie ludziom na różne sposoby. „Rozdając chleb czy nalewając zupę, mogłem spokojnie dawać dobre rady, czy powiedzieć im dobre słowo” – mówił. Właśnie te słowa i czyny świętego stanowią wzór do naśladowania dla wielu Współpracowników salezjańskich. Także dla zarządzającego parafią Św. Jana Bosko, księdza proboszcza Dariusza Presnala są one ważną inspiracją.
- Współpracownicy salezjańscy wykonują tutaj znakomitą robotę. Poświęcają swój wolny czas, aby pomagać innym. To szlachetna idea, godna do naśladowania i do opisywania. Właśnie tak powinien wyglądać kościół – jako wspólnota ludzi, chcących działać na rzecz innych, a nie tylko sztywny podział na księży i wiernych. Wszyscy jesteśmy ludźmi kościoła – mówi ksiądz proboszcz.