Seniorska "Orania" w akcji

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2010-12-23 21:24:00

Czy starsze osoby skazane są tylko na cztery ściany własnego mieszkania? Czy mając 70 lat można nauczyć się grać na gitarze? Czy będąc w podeszłym wieku „wypada” jeszcze tańczyć, śpiewać i dobrze się bawić? Członkowie działającego od 7 lat na dzielnicy Klub Seniora „Orania” odpowiadają: „nie”, „tak” i „tak”. I dowodzą tego swym zachowaniem.

„Orania” najczęściej spotyka się w Dworku Artura przy ulicy Dworcowej. Klub skupia ponad 40 osób. Wiele z nich to oruniacy. Ale są i mieszkańcy innych dzielnic Gdańska.  Najmłodsza członkini ma nieco ponad 50 lat, najstarszy reprezentant „Orani” dochodzi już do 90-tki. Całemu towarzystwu przewodzi Krystyna Mosińska, mieszkanka ulicy Granitowej.
- Pani Krysia to nasz skarb. Wszystko potrafi zorganizować. Kiedyś chciała zrezygnować, ale przegłosowaliśmy, że ma zostać. Nie damy jej tak łatwo nas zostawić – śmieje się pan Jerzy, członek Klubu Seniora „Orania”.
- Miałam pewne problemy zdrowotne. Myślałam, że czas już odejść z funkcji prezesa Klubu. Ale jak mogłabym zrezygnować, jak wszyscy chcą abym nadal była „szefową”? – uśmiecha się pani Krystyna.

Grzecznie, towarzysko i z humorem
Seniorzy wychodzą wspólnie do filharmonii i do teatru. Jeżdżą na wycieczki. Chodzą na bale. Spotykają się na kawie i „ploteczkach”.
- Emeryci mają dużo czasu. Niektórzy myślą, że jak człowiek jest już stary, to nie ma ochoty się dobrze zabawić. Wystarczy tutaj przyjść, aby zobaczyć, że jest dokładnie odwrotnie. Niedawno w „Locie” mieliśmy Andrzejki. Świetna zabawa – wspomina Waltrauda „Lilia” Jędrzejczak.

Aby być członkiem oruńskiego klubu nie potrzeba wiele. Co ciekawe, wiek nie stanowi bariery.
- Trzeba być grzecznym i towarzyskim. Jak jest humor, to jest zdrowie – przekonuje Stanisław Kosiorowski, mieszkaniec ulicy Piaskowej.

W „Orani” jest od dwóch lat. Jak mówi, od razu poczuł się tutaj jak u siebie.
- Jakiś czas temu zostałem sam. Nie chciałem ciągle tylko siedzieć w czterech ścianach. Potrzebowałem towarzystwa. Samotność mi nie służyła. Tak trafiłem tutaj. Zostałem serdecznie przywitany – relacjonuje pan Stanisław.
- Po naszych spotkaniach człowiek wraca naładowany inną atmosferą – wchodzi mu w słowo pani Genowefa, która pamięta jeszcze pierwsze spotkania klubu. - Wtedy było zdecydowanie mniej ludzi. Teraz przychodzi naprawdę sporo osób. Czasem jest gwarno jak na rynku – dodaje pani Genowefa.

Tańce, hulanki i...bank informacji
Spotkania seniorów są często okraszone muzyką. I wcale nie potrzeba do tego „wypasionego” sprzętu.
- Mąż na swoje 70 urodziny postanowił, że nauczy się gry na gitarze. I zaczął ćwiczyć. Teraz naprawdę nieźle mu już ta gra wychodzi. A my wszyscy, mając taki akompaniament, możemy sobie pośpiewać – opowiada Irena Dąborowska.
- Poprzednio należeliśmy do podobnego klubu na Chełmie. Ale mimo iż na tej dzielnicy mieszka dużo więcej ludzi niż na Oruni, to takiej dużej grupy osób jak tutaj, nigdy nie udało się zgromadzić – dopowiada jej mąż, pan Jerzy.

Według państwa Dąbrowskich, to co stanowi siłę tego miejsca, to wyjątkowa atmosfera. Ale jest coś jeszcze...przekaz informacji.
- Pani Krysia jest znakomicie poinformowana, co dzieje się w mieście, gdzie i na co można dostać tańsze bilety. To nasz taki bank informacji. Dzięki niej chodzimy na wiele darmowych imprez – tłumaczą zgodnie.

Trochę o „związkach”
W Klubie przewagę liczebną mają panie („dlatego tutaj zawsze jest tak głośno” – wyjaśniali mi seniorzy płci „brzydkiej”). Tę statystykę poznawał i nadal poznaje na własnej skórze Edmund Czech, najstarszy członek „Orani”.
- Mówią, że podobno mam coś w sobie, co przyciąga kobiety. Ale mnie to nie rusza. Znam takie powiedzenie, że jak Cygan handlował końmi, to na piechotę chodził – śmieje się pan Edmund, który skończył już 88 lat. Po chwili poważnieje.
- Dla mnie to miejsce to odskocznia od nudów i smutków. Przeżyłem tu wiele pięknych momentów: wycieczki, imieniny, imprezy ze śpiewaniem. Tutaj poznałem też moją obecną kobietę – opowiada pan Edmund.

Państwo Gorgolik, inni członkowie Klubu, poznali się „trochę wcześniej”. Od 55 lat są małżeństwem. Mieszkają na Trakcie Św. Wojciecha. W „Orani” hucznie obchodzono ich 50-lecie pożycia małżeńskiego.
- Po mojemu to jedno powinno ustępować drugiemu. I u nas tak jest. No i jest jeszcze nasz Klub. Zamiast siedzieć w domu i kłócić się o byle co, to lepiej tutaj przyjść, pogadać, pośmiać się, czy nawet potańczyć – pani Helena.
- Chodzimy do Klubu od pierwszego dnia jego istnienia. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Tutaj bez przerwy „jest na piątkę”. Gdybym był u władzy, to bym dał pani Krystynie medal. Tyle dla nas robi – wystawia laurkę „szefowej” Jan Gorgolik.

Klub Seniora „Orania” utrzymuje się m.in. z grantów organizacji pozarządowych. Wspiera go także Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Członkowie Klubu płacą również składki (5 złotych miesięcznie).