Inwestycja widziana inaczej

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-01-11 19:00:00

Teren nieopodal skrzyżowania ulic Łódzkiej i Świętokrzyskiej jest karczowany i przekopywany przez koparki i zastępy robotników. Na tle piaskowych muld i wielkich kolein, w środku tego całego zniszczenia, ostał się niecodzienny widok: dwa rozpadające się drewniane baraki. Okazuje się, że nadal są zamieszkane.

Za półtora roku w tej okolicy będzie już jeździł tramwaj, powstanie wielki parking, a teren przecinać będzie budowana obecnie ulica Nowa Łódzka. Aby te plany miasta mogły się ziścić, od dwóch miesięcy pracuje już tutaj kilka firm. Na odcinku skrzyżowania ulic Łódzkiej i Świętokrzyskiej pierwszym etapem prac było...zrównanie wszystkiego z ziemią. Wjechały koparki, wyrównano teren, wycięto wszystkie drzewa z pobliskiego sadu. W kilku miejscach przestrzeń zapełniły wielkie góry piasku. Generalnie jednak obszar ten przypomina teraz wielką pustynię.

Ale jest coś jeszcze. Obrazek, który całkowicie nie pasuje do realizowanej tutaj wielkiej inwestycji. Nie ma co jednak przecierać oczu, to nie fatamorgana. Dwa, widoczne z ulicy Świętokrzyskiej baraki są prawdziwe. Kiedy przyjrzeć się im bliżej, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że są one zamieszkane. Na „podwórku” gości wita przysypana śniegiem kanapa, wszędzie walają się kawałki mebli. Do jednego z baraków przyczepiona jest drabina. Na zewnątrz stoi też kilka szafek, jest nawet lodówka. Jedną ze ścian podpierają metrowej długości bale.

Niczego mi tutaj nie brakuje
Okazuje się, że od kilku lat mieszka tutaj 52-letni pan Tadeusz. Za jedynego towarzysza służy mu pies „Biały”.
- Wcześniej wszędzie dookoła były drzewa. Taki normalny sad na moim podwórku. Jednego dnia wycięli wszystko. Ale nie mam do nich pretensji. Rozumiem, budować trzeba. Sam kiedyś byłem budowlańcem – opowiada mój rozmówca.

Z panem Tadeuszem rozmawiał przedstawiciel pracującej tu firmy. Wszystko wyszło: „elegancko i kulturalnie”.
- Powiedział, że przez zimę mogę tutaj jeszcze przemieszkać. Później muszę przenieść się jakieś sto metrów dalej, bliżej budynków – wskazuje na bloki przy ulicy Królowej Jadwigi. – Ale jak wykupią działkę obok, to i stamtąd będę musiał się wyprowadzić. No cóż, jak trzeba, to trzeba. Ale człowiek mieszkał tu od kilku lat. Przyzwyczaiłem się do tego miejsca – przyznaje pan Tadeusz.

Jak zapewnia mnie mój rozmówca, niczego mu tutaj nie brakuje.
- Mam gazową butlę, to sobie poogrzewam mieszkanko. No chyba, że jest bardzo zimno, to idę do schroniska na Mostowej albo i na dworzec w Gdańsku. Jedzenie przynosi mi czasem jedna pani, która mieszka nieopodal. Mam ciepłe ubrania, nawet radio na baterię. Dorabiam sobie, zbierając złom – tłumaczy.

Mieszkałem w lesie, teraz w górach
Ale najważniejszy plus tego miejsca, jak mówi, zostawia na deser.
- Kiedyś się śmiałem, że mieszkam w lesie. A teraz wychodzę przed dom, patrzę na te zwały piasku i czuję się jak w górach. Choć teraz to jestem za bardzo na widoku – uśmiecha się 52-latek.

Niestety nie każdy ma pokojowe zamiary tak jak ja. Pan Tadeusz, mimo że żyje bardzo skromnie, zawsze zamyka drzwi na kłódkę. Czasami w nocy kręcą się „małolaty”.
- Walą w drzwi, wyzywają, takie gówniarskie zaloty. Ale to nic. Najgorzej było kiedyś, jak mi w lesie ktoś łańcuchem przywiązał psa do drzewa. Ledwo go wtedy odratowałem. No Panie, co za drań mógł zrobić zwierzęciu coś takiego? – nie kryje emocji.

Mój rozmówca nie wie, gdzie będzie dalej mieszkał. Do schroniska pójść nie chce. Kiedy pytam, czy to przez to, że nie można tam pić alkoholu, milczy.
O swojej przeszłości też lubić nie mówi.
- Nikogo nie zabiłem, nikogo nie napadałem. Wyszło mi tak jakoś w życiu. Nie narzekam – wzrusza ramionami.
 
Budowa ulicy Nowej Łódzkiej i linii tramwajowej na Ujeścisko ma zostać zakończona do maja 2012 roku.