Wojna na murach trwa nadal

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-02-01 18:43:00

Mieszkańcy Ujeściska: wandale niszczą nam coraz więcej elewacji budynków. Policja: problem jest poważny i dotyczy także innych części Gdańska. Grafficiarze: Będziemy malować dalej!

Na naszą skrzynkę redakcyjną wpłynął mail od pana Michała (nazwisko do wiadomości redakcji), mieszkańca Ujeściska. Pisze on: „Czy moglibyście napisać o grupie grafficiarzy, która regularnie maże po ścianach na os. Ujeścisko?  Ich podpisy to "Knur", "Beho", i "BE" . Wandale niszczą nawet odnowione elewacje budynków. W ostatnim czasie działalność "artystów" nasiliła się.  Na Ujeścisku większość graffiti to właśnie ich podpisy”.

Pan Michał wymienia również dokładne adresy miejsc, w których można przekonać się o „umiejętnościach” grafficiarzy. Padają nazwy ulic: Tarnowska, Płocka, Przemyska, Łódzka, Ciechanowska, Kaliska, 11 Listopada i Drużyn Strzeleckich.

„Lipcowe” sukcesy policjantów
Dzwonimy do oruńskiego komisariatu. Pytamy o podejmowane przez policjantów działania przeciwko grafficiarzom. Zastępca komendanta obiecuje zebrać wszystkie informacje. Prosi o telefon za godzinę.

Rozmawiamy również z rzecznikiem gdańskiej policji.
- Nie jestem w stanie podać Panu dokładnej liczby przestępstw, dotyczących uszkodzenia mienia poprzez namalowanie graffiti. Posiadamy statystyki dotyczące przestępstwa uszkodzenia/zniszczenia mienia. Ale w przypadku tej kategorii, nie ma wyszczególnienia na tzw. „uszkodzenie poprzez namalowanie graffiti” – tłumaczy Magdalena Michalewska.

Rzecznik nie przypomina sobie, aby w ostatnim czasie na terenie Gdańska (tym bardziej na terenie Oruni czy Ujeściska) doszło do zatrzymań grafficiarzy. Ale obiecuje to sprawdzić i przesłać nam stosowne informacje. Słowa dotrzymuje. Chwilę po naszej rozmowie dostajemy maila od pani rzecznik. W nim znajdujemy kilka przykładów postępowań, prowadzonych przeciwko grafficiarzom. Są tam zdarzenia ze Stogów, Wrzeszcza i Oruni. Ostatnie z nich pochodzi...z lipca zeszłego roku.

Kiedy wandalizm, kiedy sztuka?
Ponownie oruński komisariat. Informacji udziela nam tamtejszy pracownik operacyjny, który m.in. zajmuje się ściganiem wykroczeń/przestępstw (patrz ramka) z udziałem grafficiarzy. Oficer prosi o zachowanie anonimowości.
- Ostatnio rzeczywiście mogło pojawić się na naszym terenie więcej tego typu przypadków wandalizmu. Wiadomo, były ferie, dzieciaki miały więcej czasu. A właśnie młodzi ludzie zajmują się najczęściej malowaniem po ścianach. Z materiałów dowodowych wynika, że są to z reguły osoby w wieku 14-22 lat – informuje policjant.

Udaje nam się również dotrzeć do „drugiej strony”. Reprezentuje ją młody grafficiarz, mieszkaniec Oruni. Podaje swój pseudonim – „Orunek”.
- Jeżeli jakiś gówniarz weźmie puszkę i ni w pięć, ni w dziewięć, napisze na murze hasło typu „J...ć policję”, to mogę się zgodzić, że to jest wandalizm. Ale nie o to chodzi, aby graffiti było obraźliwe. Ważne, aby miało jakieś przesłanie. Ja maluję, bo chcę się podzielić z ludźmi tym, co jest dla mnie ważne. Lepsze to chyba niżbym kradł czy robił gorsze rzeczy – mówi.

I dodaje:
- To się nie patrzy, czyja to jest ściana. Jak jest fajny kawałek muru, to się po prosto na nim pracuje. A gdzie mamy malować? Swoich ścian nie mamy.

Niekończąca się wojna
Zdaniem cytowanego wyżej funkcjonariusza z oruńskiego komisariatu, rzadko się zdarza, aby złapany przez policję grafficiarz wracał „do zawodu”.
- Odstraszają ich wysokie kary. Spółdzielnie czy wspólnoty wyceniają swoje straty nawet na kilka, kilkanaście tysięcy złotych. W przypadku nieletnich, za wszystkie szkody muszą zapłacić rodzice.

„Orunek”: Grzywny są faktycznie spore. Staramy się malować tak, aby nas nie złapali.

Jak zapewnia nasz policyjny rozmówca, środowiska grafficiarzy są na bieżąco rozpracowywane. Ale choć stróżom prawa udaje się czasami wygrać kilka bitew z grafficiarzami, to końca wojny raczej nie widać.

Oficer policji: Subkultura grafficiarzy rozrasta się w dużym tempie. Za puszki sprayu łapią coraz to młodsi. Nie jesteśmy w stanie do końca opanować tego środowiska.

Historie z różnych stron barykady
Ale i „druga strona” przyznaje, że obecnie malowanie po ścianach jest bardziej niebezpieczne niż kiedyś.
„Orunek”: Oczywiście i teraz są takie miejsca, gdzie policji nie ma i można robić swoje. Ale kiedyś policja miała chyba bardziej „wylane” na grafficiarzy. Pamiętam jak kilka lat temu malowaliśmy wielki napis „Lechia Gdańsk” w rejonie ulicy Żuławskiej. To był środek dnia, było nas z 10-15 osób. Policja krążyła, nie zwracała na nas uwagi. Jak przejeżdżali obok nas, to na chwilę odstawialiśmy drabinę, a po chwili dalej malowaliśmy.

Policjanci narzekają, że mało osób decyduje się zgłaszać im tego typu przypadki wandalizmu.
Oficer policji: Często mieszkańcy wiedzą nawet kto niszczy ściany budynków. Ale nie chcą tego zgłaszać, bo jak mówią: „chcą mieć całe szyby”. Zazwyczaj jest tak, że wandale mieszkają w pobliżu, są sąsiadami.

- Uszkodzenia mienia jest przestępstwem (patrz ramka – przyp. red.), którego ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego. Dlatego też, do prowadzenia postępowania przygotowawczego w danym miejscowo komisariacie, niezbędne jest złożenie przez osobę pokrzywdzoną zawiadomienia o popełnionym przestępstwie i wniosku o ściganie sprawcy przestępstwa – tłumaczy Michalewska.

Policjanci z oruńskiego komisariatu obiecali zająć się przypadkami, o których pisał nasz czytelnik z Ujeściska. Numer do Wydziału Kryminalnego oruńskiego Komisariatu: 58 32 16 729. O alternatywnym „zagospodarowaniu” grafficiarzy pisaliśmy tutaj.