Autor: redakcja, Data publikacji: 2016-10-05 07:22:00
Historia gdańskich tramwajów sięga lat 70. XIX wieku. Powstała wtedy pierwsza linia tramwaju konnego prowadzącego przez Wrzeszcz aż do Oliwy. W kolejnych latach firma Otto Braunschweig und Oskar Kupferschmidt zaproponowała kolejne połączenie tramwajowe, tym razem na południe, w kierunku Oruni. Linię uruchomiono 26 czerwca 1878 roku. Była więc to druga trasa tramwajowa, która powstała w Gdańsku. W latach 90. zajezdnie znajdowały się we Wrzeszczu, na Siedlcach oraz na Oruni i mogły pomieścić 26 wozów, a w stajniach 22 konie. Oruńska baza znajdowała się przy dzisiejszym Trakcie św. Wojciecha, w miejscu hotelu Zatoka. Budynek został wyburzony jeszcze w latach 60. ubiegłego stulecia.
Autorem niniejszego tekstu jest Ryś Kopittke, mieszkaniec Oruni Górnej, autor popularnej strony: Wkręć się w Trójmiasto.
Tekst pojawił się na stronie: gdanskstrefa.com. Dzięki uprzejmości adminów strony, możemy tekst opublikować w całości także i na naszym portalu. Zapraszamy do lektury i oczywiście do dzielenia się w komentarzach swoimi wspomnieniami!
Ryś Kopittke: Oruńskie tramwaje
W drugiej połowie lat 90. XIX wieku wszystkie linie tramwaju konnego zostały zelektryfikowane. Jako pierwsze oddano do eksploatacji linie do Oruni i Siedlec. Pierwszych pasażerów przewieziono 12 sierpnia 1896 roku. Mimo, że była to jedna z najstarszych tras tramwajowych, przed drugą wojną światową nie doczekała się w zasadzie remontu.
W 1942 roku powołana została spółka akcyjna Verkehrsbetriebe Danzig-Gotenhafen (Zakłady Komunikacyjne Gdańsk-Gdynia), w skład której włączono firmę Danziger Elektrische Straßenbahn. Planowano wówczas likwidację linii oraz zastąpienie jej trolejbusem. Planu tego nie zrealizowano, a tramwaj przestał kursować dopiero w marcu 1945 roku, gdy rozpoczynały się walki o miasto. Podobno silniki tramwajów topione były w stawie znajdującym się za kawiarnią Kirschbergera (Gościnna 4), by nie były użyte przez nieprzyjaciela w innych pojazdach.
Z dniem 1 maja 1914 wprowadzono numerację linii, która zastąpiła dotychczasowe tablice kierunkowe z nazwą przystanku końcowego. Orunię obsługiwał tramwaj z numerem 6. Trasa „szóstki” rozpoczynała się przy dzisiejszej ulicy Bogusławskiego, następnie w rejonie Biskupiej Góry przebiegała po wale nad Kanałem Raduni (w ostatnich latach funkcjonowania wzdłuż torów kolejowych).
Po wojnie tramwaj wznowiono, w prezencie na święta, 23 grudnia 1945 roku. Funkcjonował aż do 9 marca 1972 roku. Linia została zlikwidowana z dwóch prostych przyczyn. Tramwaj kursował wyłącznie po jednym torze – na jego trasie znajdowały się cztery mijanki (na Gościnnej oraz na dzisiejszym Trakcie św. Wojciecha w okolicach ulicy Rejtana, kościoła św. Ignacego i Zaroślaka), a także poszerzano wcześniejszą jednopasmową ulicę.
Po uruchomieniu pętli Doki tramwaj dojeżdżał np. pod Stocznię Gdańską, a od 1955 roku kursowała także linia nocna, 60. Nie obyło się bez wypadków. „Gazeta Gdańska” z czerwca 1927 roku wspomina o zderzeniu powózki z tramwajem, w wyniku czego wóz rozpadł się doszczętnie.
Tramwaje pozostały jednak w pamięci Oruniaków. Wspominana jest jazda „na winogrono” – taką figurę tworzyła grupa pasażerów. Jeden łapał się drugiego i niczym wielka kiść jechało towarzystwo przez miasto. Utarło się także powiedzenie „piszczysz jak szóstka na zakręcie”, gdyż wagony na zakręcie przy kościele na Gościnnej wydawały charakterystyczny zgrzyt.
Często przypominany jest „wesoły konduktor” – Antoni Turzyński. Przybył on do Gdańska w 1948 roku i znalazł pracę w zajezdni na Dolnym Mieście. Obsługiwał tramwaje 6, 8, 9, 11 czy 13, a później także autobusy. Czy to w trakcie sprzedaży biletu, czy to podczas zapowiadania kolejnego przystanku konduktor zawsze sprawiał radość pasażerom swoimi humorystycznymi komunikatami.
Na widok tłumu szturmującego tramwaj wołał: „Do środeczka mili proszę – po ścianie, po ścianie, a każdy się dostanie”. Oruniacy przypominają wierszyki „Przystanek Adria – kto nie jadł kolacji, niech idzie do restauracji” czy „Przystanek Skład Opałowy – kto chce kupić miału, niech wysiada pomału”.
Co pozostało po dawnych tramwajach? Przedwojenne rozety, czyli haki podtrzymujące trakcję, spotykane na wielu gdańskich ulicach. Zwykle rozmieszczone były 5 metrów nad ziemią. Dzięki temu przypominają nam którędy jeździł tramwaj, oraz że dany budynek przetrwał wojnę. Były znacznie tańsze niż słupy wsporcze i wpisywały się w otoczenie. Rozetki odnajdziecie jeszcze na kościele św. Jana Bosko oraz przy Trakcie św. Wojciecha 24 i 78.