Orunię Widzę Wielką: "Charakterna dzielnica" się rewitalizuje

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-02-16 21:10:00

Co jest barierą rozwoju Oruni? A co może być tutaj siłą napędową przyszłych zmian na lepsze? I najważniejsza kwestia: jakie obszary dzielnicy powinny być rewitalizowane? Na wszystkie te pytania szukano dziś odpowiedzi w Domu Sąsiedzkim przy ulicy Gościnnej. Kto, dlaczego i do jakich wniosków doszedł? O tym w poniższym materiale.

Organizatorem drugiego już spotkania z cyklu „Orunię Widzę Wielką” (podczas pierwszej dyskusji poznaliśmy wizję rozwoju Oruni, które zaprezentowały dwie studentki architektury) byli urzędnicy Referatu Rewitalizacji Urzędu Miejskiego i menadżer Domu Sąsiedzkiego „Gościnna Przystań”. Wzięli w nim udział mieszkający lub pracujący na co dzień na Oruni członkowie różnych organizacji i instytucji. Głos w dzisiejszej dyskusji zabrali reprezentanci grupy inicjatywnej, Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych „Orunia”, Salezjańskich Współpracowników i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Pojawiło się również dwóch miejskich radnych – Dariusz Słodkowski (PO) i Lech Kaźmierczyk (PO).

- Spotkaliśmy się dzisiaj, aby wspólnie zastanowić się, co tak naprawdę identyfikuje Orunie Dolną, w jakim kierunku powinna się ona rozwijać i które z jej obszarów powinny być w przyszłości rewitalizowane – tłumaczył Marek Barański, podinspektor w Referacie Rewitalizacji, zajmujący się tam sprawami inwestycyjnymi.
- Do tej pory rewitalizacja dotyczyła czterech dzielnic w Gdańsku – Dolnego Miasta, Dolnego Wrzeszcza, Letnicy i Nowego Portu. Ale liczymy, że w perspektywie kolejnych lat (może już nawet w 2015 roku) pieniądze z funduszy europejskich mogą popłynąć również i na Orunię – mówiła Magdalena Chełstowska, inspektor ds. projektów społecznych w Referacie Rewitalizacji.

Urzędnicy chcą być przygotowani na taką ewentualność. Dlatego już teraz gromadzą jak najwięcej informacji na temat Oruni. Więcej na ten temat pisaliśmy w maju zeszłego roku.

Czym jest Orunia, a czym nie?
Dzisiejsze spotkanie miało formę warsztatów. Jego członkowie podzielili się na trzy grupy. Wszyscy otrzymali kilka zadań. Pierwszym z nich było nakreślenie na mapie granic Oruni. Linie podziału wcale nie musiały przebiegać zgodnie z dotychczasową wizją miejskich planistów. Pomysły były różne. Niektórzy chcieli przyłączać do Oruni fragmenty Olszynki, inni zastanawiali się nad odłączeniem od niej Lipiec. Koncepcje uczestników dzisiejszego spotkania miały jednak sporo części wspólnych – był nim Park Oruński, oruńska Starówka, tereny „za torami” (granice wyznaczały żuławskie poldery), a także obszary wzdłuż Traktu Św. Wojciecha i kanału Raduni.

Następnie dyskutanci mieli podać po kilka przykładów, które pasowałyby do rozwinięcia fraz: „Orunia to…” i „Orunia to nie..”.
W pierwszym przypadku najczęściej padały odpowiedzi: zieleń i historia. Pojawiły się również inne skojarzenia, z których wynikało, że „Orunia to”: zapomniane miejsce, „moja dzielnica”, duży potencjał, „nie przelewki”, placówki oświatowe, miejsce z charakterem, wyzwanie i mit o latających nożach. Według uczestników spotkania, „Orunia to nie”: bloki, falowce, betony, anonimowość, wizytówka Gdańska a także dzielnica, która jest przyjazna młodym ludziom.
- Widzę tu pewną sprzeczność. Z jednej strony piszą Państwo o placówkach oświatowych i dużym potencjale dzielnicy. A z drugiej, że Orunia nie jest nastawiona na młodych ludzi. Jak to tłumaczyć? – zastanawiała się Chełstowska.
- Myślę, że dla wielu ludzi Orunia nie jest inwestycją, na którą warto stawiać. Lubimy naszą dzielnicę, ale jak pojawia się możliwość, to chętnie przenosimy się w inne rejony Gdańska – komentował Przemysław Kluz, menadżer Domu Sąsiedzkiego „Gościnna Przystań”.

Warszawskiej Pradze się udało...
- Panuje przekonanie, że tu jest Orunia, a na niej nigdy nic się zmienia na lepsze – argumentował Roman Itrich, członek grupy inicjatywnej Rady Osiedla „Orunia-Św. Wojciech-Lipce”.

Reprezentant Referatu Rewitalizacji zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestię.
- W swoich odpowiedziach podkreślali też Państwo, że aby mieszkać na Oruni trzeba mieć charakter. Myślę, że taka tożsamość „charakternych ludzi” może być naprawdę nobilitująca dla dzielnicy i jej mieszkańców. Na tym również można budować strategię rozwoju Oruni  – mówił Barański.
- Są w Polsce dzielnice, które właśnie „na charakterze” zrobiły swoją karierę. Mam tu na myśli chociażby warszawską Pragę. Wcześniej rejon ten miał fatalną opinię, ludzie uciekali z tego miejsca. A teraz na Pradze wielu warszawiaków chce mieszkać. Dlaczego? Bo jest to właśnie „dzielnica z charakterem”. Można zapytać urzędników z Warszawy, jak i kto sprawił, że zapomniana wcześniej dzielnica została tak dobrze wypromowana – przekonywał Itrich.

Są hamulce, będzie siła napędowa?
Kolejną część spotkania poświęcono wyszczególnieniu głównych „hamulcowych” rozwoju Oruni. Szukano również silnych punktów dzielnicy, które w przyszłości mogłyby stanowić siłę napędową tutejszych zmian. Wskazywano na wiele przeszkód: zniszczoną infrastrukturę, brak miejskich inwestycji i planów zagospodarowania przestrzennego, kiepską komunikację, dzielące dzielnicę na pół, trudne „do obejścia” tory kolejowe, a także na krzywdzące Orunię mity. Za mocne punkty dzielnicy uznano: Park Oruński, oruńską Starówkę, wiele potencjalnych terenów pod inwestycje, Kanał Raduni oraz dobrze zorganizowaną społeczność lokalną.

Ostatnim punktem dzisiejszych warsztatów było wspólne nakreślenie obszaru Oruni, który w przyszłości miałby być rewitalizowany.
- Trzeba pamiętać, że „za torami” mamy inną społeczność i inne problemy niż np. za kanałem Raduni, w rejonie ulic Diamentowej czy Perłowej. Myślę jednak,  że interesy mieszkańców Oruni mogą krzyżować się w centrum dzielnicy. Mam tu na myśli oruńską Starówkę, a więc okolice ulic Gościnnej i Dworcowej – mówił Kluz.

Powstaje mapa rewitalizacji
- Integracji nie pomaga fakt, iż dzielnica przedzielona jest torami kolejowymi. Nie ma kładek, tunelu, dróżniczka trzyma nas i 20 minut na przejeździe kolejowym. Komunikacja między różnymi punktami Oruni jest naprawdę nienajlepsza. Rewitalizacja powinna i ten problem starać się rozwiązać – przekonywała Agnieszka Bartków, członkini wspomnianej wyżej grupy inicjatywnej.  
- Uważam, że w pierwszej kolejności powinna być rewitalizowana właśnie oruńska Starówka. Jeżeli tutaj zacznie inaczej wyglądać, to jestem pewny, że zmiany zaczną rozchodzić się na pobliskie tereny. Ale działania miasta powinny obejmować także inne rejony naszej dzielnicy – argumentował Itrich.

Urzędnicy przypominali, że przyszła rewitalizacja nie może, ze względów finansowych, objąć całego obszaru Oruni.
Po kilkunastu minutach dyskusji uznano, że rewitalizacja powinna objąć (jest to oczywiście wstępna koncepcja, którą czeka najprawdopodobniej jeszcze wiele poprawek): od wschodu -  tereny „za torami” (do żuławskich polderów), od południa – obszar do mających powstać przy Trakcie Św. Wojciecha 183 TBS-ów , od zachodu – Park Oruński i rejon oruńskich osiedli Gdańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, od północy – do ulicy Perłowej i skrzyżowania Podmiejskiej z Traktem Św. Wojciecha (w przyszłości realizowana ma być tutaj budowa Nowej Małomiejskiej).

- W tych granicach łapią się elementy, które wcześniej uznali Państwo jako mocne punkty dzielnicy. A więc jest i zieleń (mamy tutaj oruńskie parki), historia (chociażby kuźnia przy Gościnnej czy Drukarnia przy Trakcie Św. Wojciecha), są także zawarte wszystkie lokalne placówki oświatowe. Osobiście Państwa koncepcja bardzo mi się podoba. Ale teraz wszystkie pomysły będziemy musieli skonsultować z opiniami różnych miejskich jednostek – tłumaczył Barański.

W najbliższym czasie opublikujemy wywiad z Markiem Barańskim i Magdą Chełstowską.